Touroperator zaprosił 14 kwietnia 150 agentów z całej Polski do hotelu Windsor w Jachrance pod Warszawą. Po zmianie właściciela, który pod koniec 2017 roku przejął markę i zespół biura podróży („Sun & Fun – stara marka, nowy właściciel”), było to jego pierwsze spotkanie ze sprzedawcami. Zeszły rok Sun & Fun poświęcił na zebranie sił i restrukturyzację, co było potrzebne, bo dwa lata temu niemal zniknął z rynku z powodu kłopotów finansowych.
Agenci nie zapomnieli o nas
W tym czasie nowy właściciel między innymi wdrażał swój system rezerwacyjny i próbował go powiązać z popularnym Merlinem, co okazało się trudniejsze niż przewidywano. – W efekcie wystartowaliśmy ze sprzedażą dopiero 4 czerwca – wspomina prezes Sun & Funa Semir Hamouda. – Nie oczekiwaliśmy więc dużo, ale okazało się, że agenci nie zapomnieli o nas. Pomogła nam nasza marka, konkurencyjny produkt i ogólnie dobra koniunktura na rynku.
W tej sytuacji wynik zeszłego roku – 23 tysiące klientów – był bardzo dobry, uważa prezes. Najwięcej turystów pojechało z Sun & Funem do Egiptu, Bułgarii i Albanii – odpowiednio: 9,2 tysiąca, 8,2 tysiąca i 2,9 tysiąca. Pozostali wybrali Grecję i Turcję. Przychody wyniosły 36 milionów złotych, ale nie udało się wypracować zysku, firma zanotowała 3,3 miliona złotych straty (zobacz ranking biur podróży).
– W tym roku planujemy obsłużyć 68 tysięcy turystów, osiągnąć 160 milionów złotych przychodów i wypracować zysk – mówi Hamouda. Prezes przewiduje, że najwięcej wyjazdów sprzeda do Egiptu (19 tysięcy), Bułgarii (17 tysięcy) i Tunezji (17 tysięcy, w tym 7 tysięcy na Dżerbę, która jest nowym kierunkiem). Ale liczy też na Albanię (7 tysięcy).
Dziecinnie łatwy system
Jak dowiedzieli się uczestnicy prezentacji w Jachrance, biuro ma też już plan na kolejne lata. W 2019 roku chce obsłużyć 116 tysięcy klientów, w 2020 – 142 tysiące, w 2021 – 170 tysięcy, a w 2022 – 200 tysięcy. – Chcemy się rozwijać szybko, ale w sposób kontrolowany – tak pod względem produktu, jak i technologicznie – wyjaśnia prezes.