Wielu touroperatorów weszło w egzotykę, uważam jednak, że trzeba albo robić ją porządnie, albo nie robić wcale. Sprzedawanie byle czego psuje rynek. Pewne kierunki nie powinny spowszednieć, ale pozostać czymś wyjątkowym.
Jak sprzedaje pani swoją ofertę?
Jedną piątą online, resztę przez agentów. Mogłabym dążyć do zmiany tych proporcji, ale jestem lojalna wobec moich sprzedawców, nie chcę odbierać im chleba. Z tego też powodu nie planuję otwierania punktów własnych. Wiem, że nie jest to korzystne z biznesowego punktu widzenia, ale nie muszę zarabiać więcej.
Mam umowy z ponad dwoma tysiącami agentów, ale tych efektywnych, którzy sprzedają naprawdę ostro, jest około 50. Cały czas staram się pozyskiwać nowych sprzedawców. Przyznam, że nie jesteśmy bardzo znani w środowisku agentów, może dlatego, że się nie reklamujemy. Nie inwestuję też zbytnio w reklamę samej oferty, wychodząc z założenia, że lepiej zareklamuje mnie agent.
Jak przekonuje pani agentów do swojej oferty?
Best Reisen słynie z najlepszych study tourów w Polsce. Są tak zorganizowane, żeby agenci mogli poznać dany kierunek, przeżyć niezapomniane chwile, a nie ganiać po hotelach. Teraz organizuję podróż dla agentek do Kerali, której motywem przewodnim będzie ajurweda, bo pod tym hasłem sprzedaję ten kierunek w Polsce. Planuję też bardzo niekonwencjonalny study tour, którego jeszcze na polskim rynku nie było, ale na razie nie zdradzę szczegółów.
Z moimi agentami znamy się również prywatnie. W wielkich korporacjach trudno jest porozmawiać bezpośrednio z prezesem, ja jestem zawsze dostępna. Agent może do mnie zadzwonić w każdej, najdrobniejszej nawet sprawie.
Jak ocenia pani miniony sezon? Zamieszanie na rynku, wywołane upadkiem Small Planet i nadpodażą, Best Reisena chyba nie dotknęło?
2018 rok był najlepszym rokiem w historii mojej firmy. Osiągnęliśmy zysk operacyjny w wysokości 2,5 miliona złotych. W odniesieniu do obrotów, które wyniosły 26 milionów, to bardzo dużo. Rzadko się zdarza, by touroperator miał prawie 10 procent zysku od obrotów. Dla porównania w 2016 roku obroty wyniosły 11 milionów, a w 2017 – 14 milionów złotych.
Zimą najlepiej zarobiłam na egzotyce, przede wszystkim na Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Malediwach, Zanzibarze, Seszelach i Mauritiusie, a latem – na wycieczkach czarterowych do Egiptu i Bułgarii. Te kierunki wygenerowały większość obrotów.
Wszystko wskazuje, że w tym roku padną kolejne rekordy. Tylko w styczniu miałam prawie 300 tysięcy zysku przy pięciomilionowych obrotach.
Czym tłumaczy pani tak dobre wyniki w zeszłym roku?
Wyjątkowo dobrze sprzedawały się emiraty, zwłaszcza Dubaj. To obok Egiptu nasz najbardziej dochodowy kierunek. Jego sprzedaż skoczyła nieprawdopodobnie, a popyt przekroczył nasze możliwości. Do emiratów wysłaliśmy prawie 3,5 tysiąca klientów, to bardzo dużo jak na kierunek bez czarterów. Dodam, że tylko w styczniu tego roku wyjazd do emiratów wykupiło aż 650 klientów. W ubiegłym roku miałam też dużo grup incentive.
80 procent oferty na 2018 rok rozeszło się w przedsprzedaży. Ja jednak, w przeciwieństwie do innych biur podróży, nie uległam pokusie dołożenia miejsc w samolotach i zostałam z moimi blokami. Jak się później okazało, dobrze na tym wyszłam.
W tym roku przedsprzedaż egzotyki też idzie bardzo dobrze, czartery trochę gorzej, jak zresztą u wszystkich, bo TUI dał bardzo niskie ceny. Mnie to jednak nie martwi, bo czarterów mam mało.
Czy ubiegłoroczne wyniki zachęciły panią do zmodyfikowania strategii na ten rok? Szykuje pani coś specjalnego?
Planów jest wiele, ale nie wszystkie mogę teraz ujawnić. Mam na oku nowe kierunki, jakie, zachowam na razie dla siebie. Mam też nowy pomysł na Malediwy. Każdy kierunek, nawet najbardziej opatrzony i wyeksploatowany, można odkryć na nowo i tak właśnie postrzegam swoją rolę. Chciałbym też wprowadzić do oferty więcej duetów i triów, czyli połączeń dwóch lub trzech kierunków, z których Best Reisen jest znany, takich jak Dubaj i Malediwy czy Sri Lanka i Malediwy. W przyszłym roku będzie więcej zmian w samej firmie, ale na razie więcej nie mogę powiedzieć.
Niektóre kierunki tak się nam pięknie rozwinęły, że musiałam zatrudnić pięciu dodatkowych pracowników. W tym roku nasz zespół zasilą kolejni. Nie chcę jednak mieć za dużo ludzi w firmie, aby mogła ona zachować kameralny charakter. W sumie zatrudniam 15 osób, niewiele w odniesieniu do liczby rezerwacji. Ale dzięki temu mam też bardzo małe koszty. Często również korzystam z usług firm zewnętrznych, na przykład marketingowych czy informatycznych.
Wiedzie pani bardzo pracowite życie. Czy myśli pani czasem, co będzie robić na emeryturze?
Na starość chcę wrócić do Tunezji. Moje córki na pewno nie przejmą firmy, więc będę musiała ją sprzedać. A ponieważ traktuję ją jak własne dziecko, nie oddam jej byle komu. Zadbam, by poszła w dobre ręce.