Od lipca tego roku Rainbow będzie dysponował trzema własnymi hotelami na Zakintos, dwoma czterogwiazdkowymi i jednym pięciogwiazdkowym. Czy na targach była o nich mowa?
Te trzy hotele razem będą miały 470 pokojów. Z tego połowę rezerwujemy dla własnych gości, a drugą połowę wynajmujemy touroperatorom z innych krajów. Nasza klientela to Holendrzy, Duńczycy, Serbowie, Niemcy, Grecy, a nawet Czesi, reprezentowani przez czeski Exim Tours. Naturalnie więc podczas ITB nasz dział sprzedaży greckiej spółki powołanej do zarządzania tymi hotelami, White Olive Hotels, aktywnie sprzedawał te pokoje. Już na rok 2020, choć coś wciskaliśmy też jeszcze na najbliższy sezon. Zwłaszcza, jeśli chodzi o hotel pięciogwiazdkowy, bo ten otworzymy dopiero pod koniec czerwca, a jak wiadomo trudno się sprzedaje produkt, którego nie można jeszcze zobaczyć. Ale udało się i wszystkie pokoje są już zakontraktowane.
Rainbow był dumny ze swego konceptu Polskich Stref, czyli pakietu rozrywek wieczornych organizowanych dla klientów wypoczywających w Grecji lub Chorwacji w tanich apartamentach, pensjonatach lub hotelach dwu- i trzygwiazdkowych. Popularyzowaliście hasło, że dzięki Polskim Strefom „wyciągniecie Polaków znad Bałtyku”. Tymczasem po dwóch sezonach zrezygnowaliście z prowadzenia Stref, dlaczego?
Zrobiliśmy gruntowne badania, w których pytaliśmy ludzi, czy to Polskie Strefy decydują o tym, że przyjeżdżają właśnie w te miejsca. Okazuje się, że takiej odpowiedzi udzieliło tylko 30 procent turystów. Pozostali przyjeżdżali tam, bo było tanio i ciepło. I jedni i drudzy wybornie bawili się na miejscu, korzystając z zapałem z polsko-strefowej infrastruktury i animacji. Ale i bez tego są i będą zadowoleni z wypoczynku. Apartamenty i hotele w tych miejscowościach sprzedają się dobrze, a firma zaoszczędzi rocznie około 2 milionów złotych, bo tyle mniej więcej kosztowało nas roczne utrzymanie pięciu Polskich Stref.
Zresztą czasy nie sprzyjają eksperymentom. Jak wspomniałem walczymy przede wszystkim o solidny zysk, chcemy mieć pewność, że zarobimy.