Organizatorzy turystyki ponoszą koszty w związku z pożarami na Rodos i koniecznością anulowania i przesuwania wyjazdów wykupionych przez klientów, a także przekwaterowania tych, którzy na wyspie już wypoczywają. Na takie sytuacje ustawodawca powołał w covidzie Turystyczny Fundusz Pomocowy, czyli fundusz, na który składają się same biura podróży. Teraz, kiedy znalazły się w potrzebie, powinny móc szybko skorzystać ze zgromadzonych pieniędzy. Do tego potrzebna jest jednak decyzja ministra odpowiedzialnego za turystykę - przypomina Turystyczna Organizacja Otwarta, zrzeszająca między innymi małych i średnich touroperatorów i agentów turystycznych, w wysłanym dzisiaj do wiceministra sportu i turystyki Andrzeja Guta-Mostowego i dyrektora departamentu turystyki tego resortu Dominika Borka liście.
"Niepewność istnieje po stronie OT (organizatora turystyki - red.), agenta i klienta, który nie wie, czy szukać alternatywy czy czekać na rozwój wydarzeń. To widać w komunikatach wydawanych przez organizatorów, z których często nic wprost nie wynika" - czytamy w liście.
Ponieważ pożary trwają od zeszłego tygodnia (w sobotę ewakuowano pierwszych turystów na Rodos), TOO sugeruje opieszałość ministerstwa w podejmowaniu decyzji o niesieniu pomocy potrzebującym jej touroperatorom. "Jak widzimy to z wprowadzonych przepisów pomocowych najlepiej działa pobieranie składek, cel utworzenia funduszu z operacyjnego punktu widzenia nie jest już tak wydajny.
W weekendy i święta turystyka (działająca 24/7/365) musi sobie radzić sama. Branża turystyczna czekać jednak nie może i musi działać natychmiast' - wytyka podpisana pod listem prezes TOO Alina Dybaś-Grabowska. Jej zdaniem pieniądze ze składek organizatorów turystyki zasilają "słabo funkcjonujący budżet państwa" zamiast być "realnym kołem ratunkowym" dla branży turystycznej.
Zwraca się więc do adresatów listu, wiceministra i dyrektora: "prosimy o pilne spotkanie i reakcję w zakresie komunikatu i uruchomienia TFP".