Ryanair Travel Credit to nowy program uruchomiony pod koniec stycznia przez irlandzkiego przewoźnika. Klienci, którzy kupią nocleg na stronie Ryanaira, dostaną z powrotem 10 procent wydanej kwoty. Pieniądze mogą jednak przeznaczyć tylko na zakup biletów lotniczych tego przewoźnika. Oznacza to, że turysta, który wyda na nocleg w Barcelonie 400 euro, dostane 40 euro na rezerwację przelotu. A ponieważ średnia cena przelotu do Katalonii to 41 euro, opłata za podróż może okazać się symboliczna – zachęca przewoźnik. Oferta dotyczy osób, które mają konto MyRyanair.

Ofensywa hotelowa prowadzona jest na kilku polach jednocześnie. Niedawno przewoźnik wprowadził szereg udogodnień na stronie internetowej Ryanair Rooms. W serwisie tym znaleźć można już nie tylko hotele, lecz także hostele, obiekty typu bed&breakfast, wakacyjne wille i mieszkania. Łącznie ponad 1,2 miliona pokojów. Przewoźnik obiecuje, że ceny będą maksymalnie obniżone. Firma podkreśla też, że uprościła proces rezerwacji i sposób wyszukiwania ofert.

Przewoźnik rozpoczął też w Wielkiej Brytanii kampanię promującą rezerwację noclegów za pośrednictwem nowego portalu. Ma być ona prowadzona w telewizji, prasie, radiu i innych tradycyjnych kanałach komunikacji. Dla koncernu to pierwsza seria reklam niepoświęcona sprzedaży biletów lotniczych. Skift przypomina, że serwis Ryanair Rooms, który został uruchomiony w 2016 roku, opierał działalność na współpracy z różnymi dostawcami, w tym Hotels.com i HRS. Teraz firma chce kooperować bezpośrednio z obiektami. Do współpracy zamierza przekonać ich m.in. obietnicą, że nie będzie opierać wyszukiwania o nazwy sieci czy słowa kluczowe, co często budziło niezadowolenie pomniejszych hotelarzy. Przewoźnik obiecuje im też pomoc w dotarciu do klientów, którzy mają już wykupione przeloty, więc prawdopodobieństwo, że zrezygnują, jest mniejsze.

Koncern deklaruje, że nie chce zabierać klientów dużym portalom rezerwacyjnym. Jak mówi, skoncentruje się na turystach, którzy już podróżują z Ryanairem.