Już niedługo rok 2020 odejdzie do historii. W turystyce miał być kolejnym rokiem wzrostu, sukcesu, zysku. Tymczasem nazwanie go okropnym lub strasznym będzie eufemizmem. Branża zapamięta go jako rok zapaści. Firmy i pojedynczy przedsiębiorcy jeszcze długo będą leczyć rany, jakie zadał im kryzys wywołany koronawirusem.
Ale jak to zwykle bywa, trudności są też często szansą na zmiany, na zdobywanie nowych umiejętności, na spojrzenie z boku na biznes i własne życie. Pytamy menedżerów branży turystycznej, jaki to był rok* dla nich zawodowo i prywatnie. Co uznają za sukces, a co za porażkę?
Dzisiaj rok 2020 podsumowuje Grzegorz Baszczyński, założyciel i prezes biura podróży Rainbow.
-Trudny, dziwny, dramatyczny, wyczerpujący – mógłbym tu użyć wielu przymiotników i każdy pewnie byłoby na miejscu w odniesieniu do mijającego roku, ale słowo, które najlepiej oddaje wydarzenia tego roku i nasze próby odnalezienia się w pandemii to rollercoaster.
Zaczęło się cudownie – ogromna przedsprzedaż na lato, która zaczęła się jeszcze w 2019 roku, rekordowe zyski w pierwszym kwartale, ogromne nadzieje. A potem bum! – przyszedł 13 marca, zakaz lotów i zaczęła się jazda, właśnie taka, jak kolejką górską.