Narty, muzyka, oszałamiające widoki i emocje na trasach

Stoki dla amatorów i mistrzów, koncerty gwiazd pod gwiazdami, marsz Hanibala z ratrakami, nastrojowe miejscowości i niedrogie zakupy. A wszystko w ścisłych ramach przepisów antycovidowych – austriackie ośrodki narciarskie już od przedwojny wyznaczają standard w aktywnej turystyce .

Publikacja: 15.12.2021 12:32

Narty, muzyka, oszałamiające widoki i emocje na trasach

Foto: Paweł Wroński

Austriackie ośrodki narciarskie plasują się od lat na czele rankingów wyjazdowych celów Polaków w sezonie zimowym. Na ten stan rzeczy wpływają w równej mierze niewielka stosunkowo odległość od naszych granic, perfekcyjne przygotowanie tras, wspaniała alpejska sceneria, przyjazne ceny i świetna kuchnia. Każdy z austriackich ośrodków ma też rozbudowaną ofertę après-ski, a z niejednym wiąże się ciekawa historia.

Ośrodek z historią

Najlepszym przykładem jest Lech-Zürs położony w Alpach Lechtalskich w najdalej od Polski usytuowanym landzie Austrii - Vorarlbergu.

Wraz z tyrolskim St. Anton, z którym Lech połączony jest wyciągami w narciarską huśtawkę, tworzy region Ski Arlberg, w którym do dyspozycji gości jest aż 370 km tras. Góruje nad nimi na kształt wilczego kła Valluga (2809 m n.p.m.). Ponadto Lech słynie z eleganckiej infrastruktury hotelowej i rozległych terenów do jazdy poza trasami. Jako bodaj pierwszy ośrodek w Alpach szczycił się zainstalowanym tam systemem antylawinowym. Nocą po opadach śniegu odpalane są ciśnieniowe armatki i śnieg się osypuje, przy trasach zaś rozmieszczone są telefony alarmowe - na wszelki wypadek, gdyby system zawiódł, łatwo jest wezwać pomoc.

Foto: Paweł Wroński

W Lech-Zürs u progu XX stulecia powstał pierwszy w Alpach klub narciarski, którego członkowie także jako pierwsi zaczęli prowadzić kursy dla adeptów białego szaleństwa. Tam również założono pierwsze narciarskie wyciągi.

Jeśli zaś chodzi o ekskluzywność ośrodka, to jej genezy należy doszukiwać się w okresie międzywojennym, już wtedy bowiem Lech ugruntował swoją sławę jako miejsce zimowego wypoczynku, w tym dla asów niemieckiego lotnictwa. Kiedy Lech po wojnie weszło do francuskiej strefy okupacyjnej alianci utrzymali status ośrodka, tyle że zamiast oficerów Luftwaffe zaczęli tam gościć żołnierze zwycięskiej koalicji.

Dziś ośrodek należy do prestiżowego międzynarodowego stowarzyszenia 12 stacji narciarskich „Best of the Alps” i jest jedynym miejscem w Austrii, w którym można zakosztować heliskiingu, czyli polecieć w góry z nartami helikopterem i zjechać w dolinę w nieskażonej cywilizacją górskiej scenerii - specjalnie wyznaczono w tym celu dwa punkty startu w otoczeniu Lech.

Niezapomniane imprezy

Kilka austriackich stacji przykuwa uwagę wyjątkowymi wydarzeniami. W pierwszej kolejności wypada chyba wymienić tyrolskie Ischgl. Od ćwierć wieku sezon zimowy rozpoczyna się tam koncertem specjalnie zaproszonej gwiazdy muzyki pop. Wśród występujących byli już Rihanna i Elton John.

Tę tradycję zakłóciła pandemia, ale gospodarze wierzą, że ten kryzys skończy się i wszystko wróci do normy. Nie czekają jednak z założonymi rękami i jako pierwsi w Alpach wprowadzili zasady bezpiecznego funkcjonowania, plasując się w awangardzie walki z covidem.

Foto: Paweł Wroński

Ośrodek cieszy się opinią rozrywkowej stacji, przeznaczonej przede wszystkim dla tych, którzy chcą po nartach szaleć do białego rana w klubach i dyskotekach. Ba, swojego czasu Ischgl reklamowało się największą liczbą pokojów dla singli i największą liczbą zużytych w sezonie prezerwatyw.

Teraz, kiedy sława ośrodka jest już ugruntowana, hasłem stało się „No cold beds”, co oznacza, że w sezonie nie ma niestety wolnych miejsc w hotelach, chcąc więc się tam zameldować na zimowy urlop, trzeba zawczasu zarezerwować noclegi albo skorzystać z usług biura kooperującego ze stacją.

Trasy narciarskie Ischgl połączone są wyciągami ze szwajcarskim Samnaun. Razem tworzą ośrodek znany pod nazwą Silvretta Arena Ischgl-Samnaun o imponującej łącznej długości tras 238 kilometrów. Magnesem przyciągającym gości jest też strefa wolnocłowa w Samnaun, w której można kupić nader atrakcyjne towary po niższej niż gdzie indziej cenie. Wieść niesie, że pociąga to za sobą kontrole służb celnych nawet na trasach zjazdowych. Byłem jednak kilka razy w tym rejonie i nic takiego mnie nie spotkało, a pozostało wspomnienie fantastycznej scenerii górskiej, świetnie przygotowanych tras zjazdowych i smakowitych potraw serwowanych w miejscowych restauracjach, zarówno w miasteczku, jak i przy nartostradach.

W styczniu, kamery stacji telewizyjnych kierują się na tyrolskie Kitzbühel, gdzie na słynnej na całym świecie niezwykle trudnej trasie Streif odbywa się bieg zjazdowy Hahnenkamm Rennen, organizowany od 1931 roku. Zwycięstwo w tym wydarzeniu jest wyżej cenione niż zdobycie pucharu świata w narciarstwie alpejskim i bodaj wyżej niż olimpijskie złoto.

Słynny austriacki alpejczyk, Franz Klammer triumfował tam czterokrotnie. Ale rekordzistą jest szwajcarski narciarz Didier Cuche, który zwyciężał aż pięć razy w biegu zjazdowym. Nazywany w związku z tym „mistrzem Streifu” wyprzedza w rankingu Franza Klammera i Karla Schranza, który także odnotował cztery zwycięstwa.

Foto: Paweł Wroński

Już podczas pierwszych zawodów ukuto odnoszący się do zawodników slogan: „Denn sie wissen nicht, was sie tun”, co można tłumaczyć jako „Bo nie wiedzą, co czynią” albo „Bo nie wiedzą, co ich czeka”. Historię i dramaty związane z wyścigiem na Streifie opowiada ekscytujący film nakręcony pod auspicjami Red Bulla, w trakcie 74 edycji biegu w 2014 roku „Streif. One Hell of a Ride”.

W Austrii impreza ta jest wielkim świętem sportowym, a publiczność oklaskuje z zapałem uczestników, niezależnie od ich nacji. Ilekroć byłem w Kitzbühel czułem na tamtejszych trasach swobodę i oddech gór. Tam jest po prostu pięknie. Uroku ośrodkowi dodaje też fakt, że Kitzbühel to malownicze miasteczko o średniowiecznych korzeniach, nad którym górują wieże gotyckich kościołów, a w ciasnych uliczkach odbywa się co roku w grudniu barwny Christkindlesmarkt - jarmark świąteczny.

Miłość do zimy nie ma końca

Gdy sezon narciarski dobiega końca, bodaj najuroczyściej świętują go w Sӧlden. Na tamtejszym lodowcu Rettenbach odbywa się w kwietniu wielkie plenerowe przedstawienie „Hannibal”. Organizatorzy nawiązują do przejścia Hannibala ze słoniami przez Alpy, tyle że w role potężnych zwierząt wcielają się ratraki, tańczące na śniegu. Widowisko jest niebywałe, z efektowną muzyką, popisami narciarzy i motocyklistów oraz seksownymi tancerkami na piramidalnej scenie.

Lodowce Sӧlden rozsławiło też kręcenie scen do filmu o Bondzie „Spectre” w 2015 roku. Po pobycie agenta 007 pozostała sława bondowskiego ośrodka i instalacja multimedialna poświęcona całej sadze we wzniesionym na wysokości 3 tysięcy m.n.m. pawilonie.

Na lodowcach prawdę mówiąc sezon nie kończy się w kwietniu, można jeździć praktycznie do lata, a Austria oferuje osiem terenów narciarskich na lodowcach, w tym aż pięć w Tyrolu, oddalonych od 40 minut do 2,5 godziny jazdy samochodem lub komunikacją publiczną ze stolicy landu, Innsbrucku.

Z narciarstwem ale nie zjazdowym, tylko ze skitourowym, związany jest też „Mountain Attack”, 40-kilometrowy maraton, który odbywa się w ośrodku Skicircus Saalbach Hinterglemm Leogang Fieberbrunn. To nocny bieg na zamkniętych trasach. Co ciekawe odbywa się także w styczniu, przyciągając zarówno amatorów, jak i specjalistów w liczbie kilkuset zawodników i zawodniczek.

O terminie wspominam ponieważ przyjęło się w Alpach, że sezon na skitoury zaczyna się dopiero w marcu-kwietniu, gdy zmniejsza się niebezpieczeństwo lawin. Ba, są nawet schroniska, które wydłużają okres działania nawet do końca maja czy pierwszych dni czerwca, ze względu na licznych miłośników tego sportu.

Przykłady fascynujących ośrodków narciarskich w Austrii można mnożyć. Wystarczy wspomnieć huśtawkę ponad 100-kilometrowej długości Schladming-Planai w Styrii, czy Serfaus-Fiss-Ladis - trzy zintegrowane miejscowości w Tyrolu, których hotele wyspecjalizowały się w ofercie dla rodzin z dziećmi.

Długo i szczegółowo można także opowiadać o potrawach, które wywodzą się ze splotu kulinarnych tradycji dworu habsburskiego, upodobań cesarzy i jadła prostych górali, w którym lubował się zwłaszcza ostatni cesarz, Franz Josef. Austria dla narciarzy to naprawdę niekończąca się opowieść!

Materiał powstał we współpracy z SnowTrex

Austriackie ośrodki narciarskie plasują się od lat na czele rankingów wyjazdowych celów Polaków w sezonie zimowym. Na ten stan rzeczy wpływają w równej mierze niewielka stosunkowo odległość od naszych granic, perfekcyjne przygotowanie tras, wspaniała alpejska sceneria, przyjazne ceny i świetna kuchnia. Każdy z austriackich ośrodków ma też rozbudowaną ofertę après-ski, a z niejednym wiąże się ciekawa historia.

Ośrodek z historią

Pozostało 95% artykułu
Nowe Trendy
Branża turystyczna apeluje: Nie zamykajcie granic, to nie powstrzyma pandemii
Zanim Wyjedziesz
Włochy zaostrzają zasady wjazdu. Każdy musi mieć test
Biura Podróży
Touroperator ma propozycję dla młodych - podróże w dużej grupie, noclegi w hostelach
Biura Podróży
Traveldata: Egipt, Turcja i Kanary to kierunki, które w rok zdrożały najwięcej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Nowe Trendy
Niemieckie firmy promują szczepienia. „Jeden zastrzyk, wszystkie kierunki”