Reklama
Rozwiń
Reklama

Costa Cruises: Polski personel, aplikacja po polsku, szkolenia w Polsce. Inwestujemy w Polskę

Polska to kraj rozwijający się gospodarczo, jak żaden inny w Europie, porównywalny z Włochami, Niemcami i Hiszpanią, ale niedoceniony przez armatorów. My widzimy jego potencjał, będziemy więc tu inwestować – zapowiada dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Costa Cruises Mirco Vassallo.

Publikacja: 26.12.2025 02:12

Mirco Vassallo, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Costa Cruises

Mirco Vassallo, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Costa Cruises

Foto: Costa Cruises

Nelly Kamińska: Jak podsumowałby pan mijający rok? Czy Costa Cruises zadowolona jest z jego wyników?

Mirco Vassallo, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Costa Cruises: Rok 2025 był dla nas bardzo udany. W Polsce od wielu lat notujemy dwucyfrowy wzrost – w tym roku obsłużyliśmy ponad 50 tysięcy pasażerów z tego kraju. A jesteśmy dopiero na początku drogi. Naszym celem jest objęcie zdecydowanego prowadzenia na polskim rynku, chcemy być wiodącym armatorem, marką pierwszego wyboru.

Czytaj więcej

Itaka dodaje nowości i unowocześnia ofertę. Cel – dwa miliony klientów w 2026 roku

Wiedząc, jaka była ścieżka rozwoju turystyki rejsowej na innych europejskich rynkach, na przykład w Niemczech, Hiszpanii czy Francji, jesteśmy przekonani, że i w Polsce w nadchodzących latach ten sektor turystyki będzie notował coraz lepsze wyniki. Chcemy odegrać w nim pierwszorzędną rolę.

Uważamy, że nadszedł czas, by mocniej zaznaczyć naszą obecność w Polsce, poświęcić jej więcej uwagi niż dotychczas. Wierzymy w polski rynek i jesteśmy gotowi znacząco zwiększyć nasze inwestycje w Polsce.

Dlaczego Polska miałaby być tak atrakcyjnym rynkiem dla Costa Cruises? Skąd pewność, co do jej potencjału?

To bardzo proste. Po pierwsze, mamy produkt odpowiedni dla polskiego turysty, idealnie pasujący do jego profilu. Po drugie, nasza formuła all inclusive jest bardzo konkurencyjna. Po trzecie, Polska jest jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek w Europie, w ostatnim roku polski PKB urósł o niesamowite 3,3 procent, co jest najwyższym wskaźnikiem w Europie i, jak mówią prognozy, będzie on najwyższy także w 2026 roku, podczas gdy na przykład w Niemczech i Włoszech jest on bliski zeru.

Reklama
Reklama

Te proporcje odwracają się, kiedy spojrzymy na wyniki turystyki rejsowej. Podczas gdy na przykład w Wielkiej Brytanii czy Niemczech niemal 3 procent populacji rocznie wybiera się w rejs, w Polsce jest to zaledwie 0,1 procent. A przecież mówimy o rynku reprezentowanym przez 38 milionów ludzi, w pełni porównywalnym z Włochami, Niemcami, Hiszpanią czy innymi rozwiniętymi państwami europejskimi. Penetracja tego rynku przez armatorów jest nikła, łatwo więc obliczyć, jak ogromny potencjał pozostaje niewykorzystany. Dlatego chcemy zainwestować w polski rynek, rozwijać współpracę z naszymi partnerami i siecią sprzedaży, aby rejsy stały się w Polsce tym, czym są na przykład we Włoszech, Francji czy w Niemczech.

Jest pan przekonany, że oferta Costa Cruises będzie się w Polsce dobrze sprzedawać?

Przeprowadziliśmy w Polsce badania, które dowodzą, że nasz produkt jest dokładnie tym, czego Polacy szukają. Jesteśmy pewni, że dzięki temu odniesiemy w Polsce sukces.

Co wynika z tych badań?

Spośród wszystkich nacji europejskich Polacy przejawiają największą gotowość do podróżowania – 80 procent deklaruje, że wyjedzie na urlop w najbliższej przyszłości, przy czym aż 73 procent. chce wyjechać za granicę. Jednocześnie jako preferowany cel podróży wskazują kraje śródziemnomorskie, między innymi Grecję, Hiszpanię i Włochy. Polacy coraz bardziej wydłużają swoje wakacje – obecnie 47 procent, czyli o 9 procent więcej w porównaniu z poprzednim rokiem, deklaruje spędzenie w podróży od siedmiu do 12 dni. Rośnie także wakacyjny budżet na osobę – 30 procent polskich turystów, a to z kolei o 8 procent więcej niż w ubiegłym roku, wydaje na wakacje od 1500 do 2500 euro. To są niesamowite liczby.

Co najważniejsze jednak, Polaków nie interesują podróże i rejsy jako takie, czyli zwykłe przemieszczanie się z miejsca na miejsce, ale towarzyszące temu atrakcje i wrażenia. Nie zadowalają się podstawowym pakietem – chcą zwiedzać, próbować lokalnego jedzenia, doświadczać, przeżywać.

Tym wymaganiom idealnie odpowiada nasz pakiet all inclusive, który łączy atrakcje i rozrywkę zarówno na morzu, jak i na lądzie, ofertę gastronomiczną, do której, jako firma włoska, przywiązujemy ogromną wagę, oraz koncept „Italian essence” (włoska esencja), czyli włoską jakość, charakter, wzornictwo i gościnność.

Współpracujemy ze słynnymi włoskimi markami, jak Aperol, Campari czy Ferrari, a także wyróżnionymi gwiazdkami Michelina szefami kuchni - Brunem Barbierim, Hélène Darroze i Ángelem Leónem.

Reklama
Reklama

Programy naszych wycieczek na ląd obejmują nie tylko miejsca znane, ale też te nieoczywiste, a także wyjątkowe atrakcje, na przykład pływanie z rekinami i przejażdżki skuterem po Rzymie. Tego właśnie chcą Polacy. To, że odniesiemy w Polsce sukces, jest w świetle tych badań oczywiste.

Zazwyczaj firmy, wchodząc na rynek, po prostu zaczynają sprzedawać swój produkt, my wchodzimy do Polski z solidnym badaniem, które potwierdza, że oferujemy właściwy produkt.

Costa Cruises musi jednak konkurować z wieloma armatorami działającymi na polskim rynku.

Jesteśmy marką europejską, skoncentrowaną na kulturze i rynkach europejskich, to coś, co odróżnia nas od innych. Poza tym tu nie chodzi o konkurowanie z innymi, ale popularyzowanie turystyki rejsowej w Polsce i promowanie własnej marki. Chcemy, by Costa Cruises była pierwszą marką, która przyjdzie Polakom do głowy, gdy zechcą wypłynąć w rejs.

Co firma zamierza zrobić, aby tak się stało? 

Rok 2026 będzie rokiem premier, „pierwszych razów”. Planujemy naszą pierwszą kampanię promocyjną w polskich mediach.

Będziemy rozwijać współpracę z touroperatorami i OTA – to zasadniczy element naszego planu i klucz do sukcesu. W styczniu zorganizujemy nasz pierwszy polski roadshow w trzech dużych miastach: Gdańsku, Poznaniu i Katowicach.

I wreszcie, dostosujemy nasz produkt do potrzeb polskich klientów. Na statkach pływających na najpopularniejszych wśród Polaków trasach pojawi się – znów pierwszy raz – polskojęzyczny personel.

Reklama
Reklama

Nasza aplikacja zyska polską wersję językową. Ponadto we współpracy z polską firmą Vasco zaoferujemy uczestnikom wycieczek na ląd urządzenie do tłumaczenia na język polski.

Foto: Costa Cruises

Jakie miejsce zajmuje Polska w rankingu rynków źródłowych Costa Cruises? Czy daleko jej do krajów z czołówki?

Naszym najważniejszym rynkiem są Włochy. Za nimi plasują się Francja, Hiszpania i Niemcy. Jednak w ciągu ostatnich dwóch lat bardzo zyskała Europa Środkowo-Wschodnia z Polską na czele. To jeden z najbardziej obiecujących, najszybciej rosnących rynków.

Muszę jednak zaznaczyć, że w Costa Cruises podchodzimy do pozycjonowania rynków źródłowych w specyficzny sposób, nie celujemy w rynki jako takie, ale w określoną grupę klientów, zainteresowanych naszym produktem. W tym kontekście Polska jest dla nas szczególnie atrakcyjna, ponieważ, jak już mówiłem, dla polskich turystów ważna jest nie tyle sama podróż czy rejs, ile to, co je wzbogaca i uatrakcyjnia.

Czy widzi pan w Europie inne rynki z podobnym potencjałem do polskiego?

Wskazałbym całą Europę Środkowo-Wschodnią, poza Polską w szczególności Bułgarię. Te dwa kraje charakteryzują się najszybszym wzrostem PKB, napędzanym silną konsumpcją i inwestycjami, przy jednoczesnym spowolnieniu inflacji i utrzymaniu niskiego bezrobocia. A turystyka jest zawsze powiązana z trendami makroekonomicznymi. Podążając za nimi, nie możemy się pomylić w naszych przewidywaniach.

Reklama
Reklama

Które trasy Costa Cruises cieszą się największą popularnością?

Skupiamy się na Morzu Śródziemnym i Europie Północnej. Nasze bestsellery to siedmiodniowe rejsy po Morzu Śródziemnym – po jego zachodniej i wschodniej części. Przez cały rok oferujemy też rejsy na Wyspy Kanaryjskie, które – muszę się pochwalić – w tym roku odniosły wielki sukces na polskim rynku.

Czy to znaczy, że dalekie, egzotyczne trasy są dla Costa Cruises mniej ważne?

Ależ nie. Jesteśmy obecni w Ameryce Północnej i Południowej, na Karaibach i w Azji. A w przyszłym roku wracamy do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Właśnie ogłosiliśmy dwie nowe, 12-dniowe trasy po Azji, obejmujące porty w Chinach, Korei Południowej i Japonii. Rejsy te świetnie się sprzedają i to jest dla nas jasna wskazówka, czego szukają europejscy turyści. W 2027 roku zorganizujemy też dwa rejsy dookoła świata, jak widać, jest miejsce i na taki produkt.

Chcę przy tym podkreślić, że to, dokąd wozimy ludzi, jest kwestią drugorzędną. Chodzi przede wszystkim, jaki produkt oferujemy. I nie ma znaczenia, na jakiej trasie to robimy. Adresujemy naszą ofertę do tych, których interesuje nie tylko transport i drinki na pokładzie, ale też przeżycia i emocje i dla tej szczególnej grupy klientów chcemy być pierwszym wyborem.

Czy we flocie Costa Cruises pojawią się w najbliższej przyszłości nowe statki?

Nasza flota liczy dziewięć statków i na razie nie planujemy budowy nowych. Realizujemy natomiast wielki plan ich modernizacji. W ostatnich latach w odnowę floty zainwestowaliśmy ponad 200 milionów euro. Jako ostatnia do służby wróci po pełnym remoncie, który kosztował ponad 40 milionów euro, Costa Serena. Będzie pływać na jednej z dwóch nowych tras w dalekiej Azji.

W wielu miejscach, na przykład na Santorynie, w Amsterdamie, Barcelonie czy Wenecji, pasażerowie wycieczkowców postrzegani są jako turyści gorszej kategorii, bo niewiele wydają a obciążają lokalną infrastrukturę. Uważa się, że turystyka rejsowa przynosi więcej szkód niż pożytku. Na statki nakładane są zakazy lub limity wpłynięć do portów, a na pasażerów – wysokie opłaty za zejście na ląd. Jak pan odnosi się do tej kwestii?

Patrząc na statek wycieczkowy, rzeczywiście można pomyśleć, że turystyka rejsowa jest głównym czynnikiem powodującym zatłoczenie. Ale bądźmy szczerzy, wpływ rejsów na sytuację w Barcelonie czy Wenecji jest niewielki. Rejsy stanowią znikomy procent ruchu turystycznego. To nie one są problemem, ale masowy napływ turystów w ogóle.

Reklama
Reklama

Nie zapominajmy o pozytywnych aspektach rejsów. Odbywają się one o każdej porze roku, również zimą i jesienią, przywożą więc turystów poza szczytem sezonu turystycznego, kiedy ruch nie jest duży. Są zatem czynnikiem równoważącym turystykę.

Przywiązujemy dużą wagę do logistyki. Współpracujemy z lokalnymi władzami, aby jak najlepiej rozplanować wpłynięcia naszych statków do portów i uniknąć sytuacji, kiedy jednego dnia przypływa kilka statków, a następnego ani jeden.

W programach wycieczek na ląd, o czym już mówiłem, uwzględniamy mniej znane miejsca i lokalne atrakcje. W ten sposób popularyzujemy je, rozpraszając jednocześnie ruch turystyczny tam, gdzie jest on bardzo intensywny.

Czytaj więcej

Nowe cele klimatyczne UE. Co czeka linie lotnicze, hotele i organizatorów rejsów?

Jakie są największe wyzwania, z którymi mierzą się obecnie organizatorzy rejsów wycieczkowych?

Na rynkach, na których rejsy nie są dobrze znanym produktem, wyzwaniem jest ich popularyzacja, a także przekonanie branży turystycznej, że warto w nie zainwestować. To właśnie zaczniemy robić w Polsce w przyszłym roku. Na dojrzałych rynkach wyzwania są oczywiście zupełnie inne.

Reklama
Reklama

Myślę, że trzeba również pracować, i to na wszystkich rynkach, nad postrzeganiem rejsów. Ludzie często myślą, że rejs to drogi sposób podróżowania, nie mają świadomości, że jest on produktem dla każdego.

Jaka przyszłość czeka branżę rejsów wycieczkowych w najbliższych latach?

Branża rejsów rośnie szybciej niż turystyka. W 2024 roku w rejs wypłynęło 34,6 miliona turystów na całym świecie, co oznacza, że ten sektor turystyki całkowicie się odbudował i przewyższył rekordowy wynik z roku 2019.

Głównym kierunkiem są Karaiby, a największą grupą klientów – Amerykanie. Następne pod względem popularności jest Morze Śródziemne, po którym pływał co szósty pasażer, a także inne europejskie akweny. Trzeba zauważyć, że coraz więcej pasażerów rejsów pochodzi z Europy – w 2024 roku było to ponad 8 milionów.

W tym roku liczba pasażerów sięgnie, według szacunków Międzynarodowego Stowarzyszenia Organizatorów Rejsów Wycieczkowych, 37,7 miliona, a w następnych latach dalej będzie rosła. Perspektywy rozwoju branży są więc bardzo dobre.

Myślę, że dla nas najlepszą ścieżką rozwoju jest obecnie ekspansja na nowych rynkach, a nie walka o te tradycyjne. To tam wraz z naszą siecią sprzedaży możemy osiągnąć najlepszą rentowność, a klienci – największą satysfakcję. To „win-win game”, w której wszystkie strony odnoszą korzyści. Europa Środkowo-Wschodnia to zatem nasz naturalny kierunek rozwoju.

Zanim Wyjedziesz
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte. Na razie na próbę
Promy i Statki
Dwa nowe wycieczkowce dla TUI Cruises. „Wzmocnią pozycję marki w Europie”
Promy i Statki
Barcelona zamyka dwa terminale dla wycieczkowców. Przywożą za dużo turystów
Promy i Statki
W tym roku na morza wypłynie 11 nowych statków wycieczkowych. Będzie kolejny rekord rejsów
Promy i Statki
Tajlandia buduje nowy terminal dla statków wycieczkowych
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama