Andryszak: TUI ma być dla młodych

Kto szkodzi tureckiej turystyce? Kiedy Niemcy pojadą na wakacje do Albanii? Czy TUI kupi w Polsce inne biuro podróży? Czy można ufać prezesowi Ryanaira? Rozmowa z dyrektorem operacyjnym w TUI Deutschland Markiem Andryszakiem

Publikacja: 13.03.2017 06:41

Andryszak: TUI ma być dla młodych

Foto: Filip Frydrykiewicz

Z byłym prezesem spółki TUI Poland (2008 – 2016), a od stycznia tego roku dyrektorem operacyjnym w TUI Deutschland, Markiem Andryszakiem, umówiliśmy się na rozmowę w Berlinie, podczas targów turystycznych ITB.

Filip Frydrykiewicz: Jaki sezon czeka niemiecką turystykę wyjazdową?

Marek Andryszak: Jeśli patrzeć w odniesieniu do poprzedniego, który był katastrofalny, zapowiada się, że będzie może o dwa, trzy procent lepszy. Na razie nie ma mowy, żeby udało się osiągnąć wyniki z dobrego roku 2015.

Cały czas jest kłopot z Turcją. Ten kierunek cały czas traci, i to mocno, do stanu z, i tak już złego dla niego, roku poprzedniego. Również rezerwacji wyjazdów do Hiszpanii jest mniej. Hiszpanie przesadzili z cenami hoteli, kierunek jest drogi. Wzrosty zawdzięczamy natomiast Grecji i krajom północnej Afryki. Te ostatnie mocno się odbijają.

Nie ma zagrożenia dla powrotu Egiptu?

Nie widzę. Egipt jest politycznie bardzo stabilny, podobnie Maroko, które ze stabilnością nie miało zresztą nigdy kłopotu. Tunezja również odzyskuje opinię państwa stabilnego, bezpiecznego.

Egipt ma dobrej jakości hotele. A ponieważ wracają na trasy do tego kraju samoloty, maleją ceny i dzięki temu rośnie atrakcyjność kierunku dla turystów. Egipt zyskuje też dzięki temu, że brak dla niego alternatywy. Wspomniane wysokie ceny zniechęcają do urlopu w Hiszpanii, a Grecja jest już mocno wyprzedana na rynku niemieckim, klienci nie mogą więc tam liczyć na oferty specjalne.

Wspomniał pan, że ruch do Turcji spada, a tymczasem w Polsce rośnie.

Turcja jest właściwie dla Niemców skreślona. I nie chodzi tu ani o kwestie bezpieczeństwa, ani o ceny. Tym razem główną rolę dogrywa polityka, to co wyprawia prezydent Recep Erdogan. Jego antydemokratyczne posunięcia wewnątrz kraju i skandaliczne słowa pod adresem władz Niemiec (Erdogan w odpowiedzi na odwołanie tureckich wieców poparcia dla jego polityki oskarżył władze Niemiec o „faszystowskie działania", przypominające czasy nazistowskie. Później jeszcze zarzucił z podobnego powodu faszyzm Holandii. Rozmowa była przeprowadzona podczas targów ITB, między jednym a drugim wydarzeniem – red.). Nie można współczesnym Niemcom, którzy przyjęli w ostatnim roku milion uchodźców, mówić że zachowują się jak naziści. To jest obrażanie ludzi.

Od końca zeszłego roku do końca lutego Turcja notowała powolny wzrost rezerwacji turystycznych, wydawało się, że sytuacja się unormuje. Ale po wystąpieniach Erdogana, znowu wszystko spadło o 40 procent.

Pewnie skorzystają na tym turyści z krajów, dla których ta awantura nie ma takiego znaczenia – Rosjanie, Ukraińcy, Polacy. Ceny pozostaną niskie.

To się dzieje.

Zastanawia mnie casus Tunezji. Od roku panuje tam spokój, władze kraju zainwestowały w środki bezpieczeństwa, w tym zalecane im przez inne kraje, jak Niemcy, Francja. Spotykają się z branżą turystyczną w Europie i przekonują o tym, rozmawiają też z władzami najważniejszych z punktu widzenia turystyki przyjazdowej krajów. A mimo to ruch turystyczny odradza się tam bardzo wolno.

To prawda, wprawdzie jest przyrost, ale nawet jeśli jest on stuprocentowy, to i tak nie ma dużego znaczenia, bo baza, od której się liczy jest znikoma. W wypadku Egiptu zmiana jest dużo bardziej widoczna.

Czy to oznacza, że wakacje dla Niemców będą droższe?

Tak, cena rośnie w tej chwili o ponad 5 procent. Wspomniałem już o wyższych cenach w Hiszpanii. W Grecji ceny może nie wzrosły, ale jest tam mniej tanich ofert. A przez to, że Turcja i Tunezja wypadają, to udział tanich wyjazdów w całej puli jest mniejsza.

Co można powiedzieć o Bułgarii?

Przybywa Niemców spędzających wakacje w Bułgarii, ale na rynku niemieckim ma ona mniejsze znaczenie niż na polskim. Choćby z tego względu, że przelot z Niemiec jest tam dłuższy prawie o godzinę, kosztuje więc niedużo mniej niż przelot do Grecji. Cena pakietu nie jest więc dla turysty niemieckiego tak atrakcyjna, jak dla turysty polskiego.

W Polsce jest teraz bardzo modna Albania. Prym wiedzie na tym rynku Itaka.

Nie sądzę, żeby to miało coś wspólnego z modą. Podejrzewam, że gdyby zapytać turystów, którzy wybierają się do Albanii, czy byli wcześniej na innych wakacjach czarterowych, to usłyszelibyśmy od co trzeciego klienta, że to jego pierwszy taki wyjazd, a od następnych trzydziestu procent, że drugi. I pewnie mieszkali wtedy w hotelu dwugwiazdkowym. Tacy klienci po powrocie powiedzą „wcale nie było tak źle". Ale turyści bardziej doświadczeni, którzy mieli okazję spędzać urlopy w lepszych warunków, nie będą zadowoleni.

Niemieccy turyści są bardziej doświadczeni, każdy z nich wyjeżdżał już z biurem podróży siedem, dziesięć, piętnaście razy. Nie zaakceptują takiej jakości.

Ale cieszę się, że polskie biura już tam działają, bo to oczyści rynek. Wypadną z niego słabe hotele, a jeden i drugi przedsiębiorca zainwestują w porządne obiekty. Jak te porządne hotele powstaną, to za rok, dwa, trzy przyjadą niemieccy turyści.

Nowe hotele już powstają, a co do obecnej klienteli Albanii, to nie mogą to być turyści zupełnie zieloni i szukający taniego wypoczynku, bo wakacje w Albanii kosztują więcej niż w Bułgarii, są w cenie wypoczynku w Egipcie lub Turcji.

Teraz mogą być takie ceny, bo samoloty są już pewnie wypełnione. Poza tym pamiętajmy, że hotele w Turcji są w tym roku puste, ceny są tam więc wyjątkowo niskie, ale tak naprawdę takich cen w ogóle nie powinno być na rynku.

Jak TUI widzi przyszłość swojej spółki w Polsce? Chodzi mi o strategię.

Musi to być spółka, która rośnie najszybciej ze wszystkich naszych spółek środkowoeuropejskich.

Na razie TUI Poland traci w stosunku do konkurenta, z którym kilka lat temu rywalizowało o drugie miejsce, czyli do biura podróży Rainbow.

To pytanie nie do mnie, trzeba pytać prezesa Marcina Dymnickiego.

Mnie interesuje, żeby TUI Poland rozbudowywało swoją pozycję i rosło szybciej niż inne firmy w Europie Środkowej, a przy tym, żeby było dynamicznie zarządzane i nastawione bardzo mocno na młodych klientów.

Czy firma spełnia te warunki?

Absolutnie tak. Jak patrzę na ich liczby, jestem bardzo zadowolony.

Rozumiem, że polski rynek jest ciągle atrakcyjny dla koncernu?

Bardzo.

Jeśli tak jest, to może TUI byłby zainteresowany zdobyciem silniejszej pozycji poprzez zakup jakiejś firmy w Polsce?

Nie ma co kupić. Rainbow ma taką strukturę kapitałową (jest spółką notowaną na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych – red.), że praktycznie nie da się go kupić. Itaka jest z kolei, ze względu na wielkość, trudna do kupienia. Trzeba by się przy tym zastanowić, co by się dzięki temu zyskało. Na pewno Itaka ma bardzo dobrą markę, ale już sieć dystrybucji ma słabą, bo tworzą ją głównie sklepy franczyzowe i niezależni agenci. Stronę w internecie mają fajną, ale sprzedaż przez nią nie ma większego znaczenia. Z kolei inna wartość, ich kontrakty z hotelami, jest pozorna, bo kiedy będą się kończyć, za rok czy trzy lata, szczególnie w Hiszpanii, ich odnawianie będzie się odbywać na nowych warunkach - dużo, dużo drożej. A w Turcji czy w innych krajach, sami możemy sobie zapewnić odpowiednie kontrakty.

Inni, jak na przykład Grecos, nie są atrakcyjni, bo nie mają biur własnych, na których opieraliby sprzedaż. W tej sytuacji kupuje się jedynie markę. Ale z kolei marka Grecos to Wojtek Skoczyński. Wystarczy, że on odejdzie i założy spółkę Nowy Grecos... Nie, dziękuję.

Ale rozważaliście takie rozwiązanie.

Tak, ale im bardziej się temu przyglądaliśmy i jednocześnie widzieliśmy, jak rośnie nasza sprzedaż własna, tym bardziej wiedzieliśmy, że to nie ma sensu.

Skoro mowa o sposobach rozwijania biznesu. Dwaj liderzy polskiego rynku, Itaka i Rainbow, obrali dwa różne modele rozwoju. Itaka weszła na czeski rynek przez zakup Cedoka. Drugi z kolei postanowił budować własne hotele w Grecji. W zeszłym roku przejął i rozbudował pierwszy, w tym roku zacznie budowę drugiego, pięciogwiazdkowego. Planuje też zakup ziemni pod kolejny.

Przykładu Rainbowa nie nazwałbym modelem rozwoju, raczej inwestowaniem zgromadzonego kapitału. Coś trzeba zrobić z pieniędzmi, a wobec niskiego oprocentowania lokat w bankach, kupowanie ziemi i stawianie hoteli jest sensownym sposobem lokowania kapitału. Ale co to jest kilka hoteli własnych wobec pewnie ośmiuset lub więcej, które Rainbow ma w ofercie. W tym tempie znaczącą liczbę hoteli własnych postawi za sto lat.

Jest pan autorem rewolucji w systemie sprzedaży TUI Poland. W roku 2013 z dnia na dzień zrezygnował pan ze współpracy z prawie pięciuset agentami, zostawiając umowy tylko z około dwustoma. Skupił się pan na sprzedaży przez Internet. Czy patrząc z perspektywy było warto?

Wymowne spojrzenie z błąkającym się na ustach ironiczno-pobłażliwym uśmieszkiem

TUI polski sprzedaje online około 35 procent ofert, czyli dużo więcej niż TUI niemiecki. Trzeba pamiętać, że – co zawsze podkreślałem na spotkaniach z agentami turystycznymi w Polsce – polscy i niemieccy klienci bardzo się od siebie różnią. Zaczynając od tego, że polski średnio ma 40 lat, a niemiecki – kilkanaście lat więcej.

Na polskim rynku ekspansję prowadzą niskokosztowe linie lotnicze, Ryanair i Wizz Air. Co chwila ogłaszają nowe trasy, w tym do miejsc stricte turystycznych. Niemcy przeżywały ten boom kilka lat temu. Jak biura podróży mogą sobie radzić z taką konkurencją?

To przychodzi z Zachodu i było od dawna oczywiste, że tak będzie i w Polsce. Powiem więcej – to się jeszcze nie skończyło.

Tanie linie wchodzą tam, gdzie klienci są otwarci i gotowi sami organizować sobie z ich pomocą wakacje. Jak sobie radzić z tym zagrożeniem? Walczyć o klientów w sieci, obniżać marże i rozwijać działalność tam, dokąd tanie linie nie latają, na przykład w Egipcie.

Michael O'Leary, prezes Ryanaira, zapowiedział miesiąc temu podczas pobytu we Wrocławiu, że w 2018 roku będzie chciał zaoferować czartery polskim biurom podróży. Dzisiaj 90 procent ruchu czarterowego obsługują trzej przewoźnicy: Enter Air, Small Planet i Travel Service. Można powiedzieć, że zwiększenie konkurencji na tym rynku, przysłuży się touroperatorom.

O'Leary wie co robi. Dzięki takiej linii zorientuje się, jakie są potrzeby polskich klientów, jakie wypełnienie samolotów, zbierze dane o nich, a w trzecim roku będzie próbował ich przechwycić. Na koniec może się okazać, że biura podróży więcej stracą niż zyskały.

Jakie widzi pan perspektywy przed europejską turystyką zorganizowaną?

Mam nadzieję, że wobec spadku rezerwacji do Hiszpanii, hiszpańscy hotelarze zorientują się, że przedobrzyli śrubując ceny. Grecy patrzą, co się dzieje w Turcji, bo to dla nich najbliższa konkurencja i muszą się liczyć z tym, że jej znaczenie zacznie wracać. Już wszystko było na dobrej drodze, ale Erdogan zepsuł to swoimi wypowiedziami. To, co się będzie działo w Turcji ma duże znaczenie dla tego, co będzie w Grecji i Hiszpanii. Tureckich hotelarzy, których bardzo mi szkoda, bo znam wielu fajnych, ratują teraz przynajmniej Rosjanie, którzy dzięki wzrostowi wartości rubla, zaczynają znowu więcej podróżować.

Na szczęście powoli kończy się problem uchodźców. Sytuacja w Syrii się stabilizuje. Za dwa lata nie będzie tematu uchodźców, w sensie tysięcy ludzi stojących na brzegach morza Egejskiego i Śródziemnego.

W Polsce pojawiło się w ostatnich dwóch, trzech latach kilka firm, które działają już w innych krajach: turecki Orex, grecki Mouzenidis, rumuński Christian Tour, tunezyjsko-czeski Blue Style (właściciel marki Sun & Fun), czy egipsko-niemiecki ETI. Czy pańskim zdaniem ich obecność wpłynie jakoś na kształt rynku touroperatorskiego?

Wszyscy razem mają pewnie nie więcej niż jeden procent rynku. Dopóki przychodzą i kładą na stole pięć tysięcy złotych, a nie dwadzieścia milionów, ich obecność jest bez znaczenia.

Filip Frydrykiewicz z Berlina

Z byłym prezesem spółki TUI Poland (2008 – 2016), a od stycznia tego roku dyrektorem operacyjnym w TUI Deutschland, Markiem Andryszakiem, umówiliśmy się na rozmowę w Berlinie, podczas targów turystycznych ITB.

Filip Frydrykiewicz: Jaki sezon czeka niemiecką turystykę wyjazdową?

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Turystyka
Nie tylko Energylandia. Przewodnik po parkach rozrywki w Polsce
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive