Negocjacje zarządu firmy ze związkiem zawodowym Cockpit trwają od czterech lat. Ostatnio jednak strony usztywniły swoje stanowiska. Gdyby rzeczywiście doszło do protestu, byłby to już 14. strajk w ciągu 18 miesięcy. Najdłuższa przerwa była w listopadzie 2015 roku, kiedy przewoźnik zmuszony został do odwołania 4,7 tysiąca lotów, a na ziemi pozostało 550 tysięcy pasażerów.
W odpowiedzi na zagrożenie strajkiem zarząd Lufthansy zaoferował zaproszenie mediatora do negocjacji, ale nie otrzymał odpowiedzi związkowców. Teraz związek zawodowy pilotów Cockpit zapowiedział jedynie, że poinformuje o akcji na 24 godziny przed jej rozpoczęciem.
To kolejny protest pracowników Grupy Lufthansy. W końcu października strajkował personel pokładowy niskokosztowych Eurowings i Germanwings. Ucierpiało wtedy ponad 40 tysięcy pasażerów, którym odwołano 400 lotów.
Negocjacje dotyczą warunków płac i pracy 5,4 tysiąca pilotów zatrudnianych w Lufthansie, Lufthansie Cargo, Germanwings i Eurowings. Piloci żądają podwyżek o 3,66 procent rocznie, z wyrównaniem za 5 lat wstecz. Motywują to brakiem jakichkolwiek podwyżek od 2012 roku, kiedy to wygasła ich ostatnia umowa płacowa. Pracownicy są zdania, że firmę stać na poprawę warunków płacowych, skoro w tym czasie zarobiła 5 mld euro.
„Nasze żądania wcale nie są wzięte z nieba, chcemy jedynie, aby wzrost naszych warunków płacowych był porównywalny z tymi, jakie otrzymali zatrudnieni w innych niemieckich firmach" - napisał Cockpit w oświadczeniu.