Po raz pierwszy w historii linii zysk netto jest niższy od wyniku z roku poprzedniego – o 46 mln euro. Jako powody przewoźnik podaje ostrą konkurencję na rynku tanich przewozów, wysokie ceny paliw, inwestycje w poprawę jakości serwisu.
Podczas wczorajszej prezentacji wyników prezes linii Michael O'Leary nie mówił o jeszcze jednym powodzie – niższych wpływach z funduszów marketingowych lotnisk i regionów, do których linia lata. Teraz Unia Europejska bardzo skrupulatnie patrzy na subsydiowanie lotnictwa. Wyraźnie widać, że samorządy są coraz mniej chętne dotować połączenia lotnicze, a to z nich głównie Ryanair żyje, bo dotacje stanowią ok. 20 proc. przychodów przewoźnika.
Ryanair musi też zmienić model biznesowy. Już nie wystarczy rzucać hasłami o miejscach stojących czy płatnych toaletach. Pasażerowie mają wybór i coraz mniej dają się nabrać na mity o „tanich liniach".
– Często „tradycyjny" przewoźnik, który lata z głównego lotniska, pozwala zabrać 23 kilo bagażu rejestrowanego, a w razie odwołania lotu zapewni hotel i wyżywienie, żąda niewiele większych pieniędzy – uważa Krzysztof Moczulski, analityk rynku lotniczego.
Rok wcześniej Ryanair wypracował zysk w wysokości 569 mln euro, o 8 proc. więcej niż obecnie. Przychody ze sprzedaży w ostatnim roku finansowym były większe o 3 proc. niż w 2013 r. i wyniosły ponad 5 mld euro.