Za odwołaniem strajku, który we Francji nazywany jest „dniem akcji", głosowało 96 procent związkowców zrzeszonych w SNPL.
Protest był zaplanowany na każdy dzień w czasie dwóch szczytów odlotowych od godziny 5.45 do 7.45 rano i od 12.45 do 14.45 po południu. W ten sposób piloci chcieli zaprotestować przeciwko konieczności informowania o protestach na 48 godzin przed planowanym strajkiem oraz prawu linii lotniczych do wynajmowania pilotów niezatrudnionych w Air France. Ma to zapewnić tzw. minimalne usługi - obydwa zapisy zostały wprowadzone przez poprzedni rząd, kiedy u władzy była prawica starająca się ograniczyć strajki we Francji.
Protestu udało się uniknąć, kiedy wiceminister transportu Frederic Cuvillier zapewnił związkowców, że 48-godzinne wyprzedzenie w informowaniu o strajkach, to nie ograniczenie ich praw do protestów, czy czas dla linii lotniczych, aby mogły zorganizować zastępczych pracowników, ale środek, który ma uchronić pasażerów przed kłopotami w podróży. Te 48 godzin ma im dać możliwość zmiany planów i rezerwacji, chociaż wiadomo, że na dwa dni przed odlotem ceny biletów są już wyższe.
Minister przyznał, że taki zapis może wydawać się „niepokojący" jednak nie dał związkowcom gwarancji, że te przepisy zostaną unieważnione, bądź złagodzone. Obiecał, że spotka się z przedstawicielami przewoźników i postara się ich przekonać, aby nie nadużywali korzyści z obowiązku informowania o akcjach planowanych przez związkowców. — Już zwróciłem się do przewoźników, aby szanowali prawo do strajków i wprowadziły kodeks dobrych praktyk - mówił minister.
Yves Deshayes, przewodniczący SNPL nie powiedział we francuskiej telewizji, że takie rozwiązanie go satysfakcjonuje. I, że wierzy ministrowi.