Na razie nie wiadomo, o ile zmniejszy się liczba zatrudnionych w Alitalii i czy linia rzeczywiście zostanie połączona z niemieckim Air Berlin, jak się nieoficjalnie słyszy. Wiadomo natomiast, że wejście emirackiej linii ma odbyć się poprzez podniesienie kapitału Alitalii, co doprowadzi do kolejnego spadku pakietu akcji Air France KLM, które kiedyś miały jedną czwartą udziałów, a dzisiaj około 7 procent.
Bez inwestora największej linii włoskiej groziło bankructwo. Alitalia zresztą już wcześniej zbankrutowałaby, gdyby jej płynności nie ratowali włoscy udziałowcy, którzy na początku roku wpompowali w tego przewoźnika 500 mln euro. Komisja Europejska do tej pory zastanawia się, czy uczestnictwo w tej akcji Włoskiej Poczty nie nosi znamion pomocy publicznej.
Po restrukturyzacji Alitalia ma skupić się na trasach dalekiego zasięgu, ponieważ włoski rynek zewnętrzny został już przejęty przez linie niskokosztowe — easyJeta, a teraz kolejny raz atakowany jest przez Ryanaira, który planuje operowanie z głównych lotnisk, bo to daje szansę na pozyskanie ruchu biznesowego. Alitalia w samych Włoszech ucierpiała także z powodu konkurencji szybkich kolei.
Prezes UniCreditu Federico Ghizzoni uważa, że inwestycja Arabów jest najlepszym, co mogło się Alitalii przydarzyć, bo siatki obydwu przewoźników się nie pokrywają. UniCredit jest teraz właścicielem 13-procentowego pakietu akcji Alitalii, wziął udział w ostatnim podwyższeniu kapitału.
Entuzajzm Ghizzoniego jest ważny, bo nieoficjalnie wiadomo, że Etihad domaga się umorzenia zadłużenia Alitaii, które sięga obecnie 900 mln euro. A UniCredit jest nie tylko akcjonariuszem, ale i wierzycielem. Gdyby ostatecznie banki (oprócz UniCreditu kredytodawcą był również Intesa Sanpaolo) nie zgodziły się na darowanie długu, Etihad ma nalegać na odłożenie jego spłaty.