Naukowcy wyjaśnili, że powodem tego, że wyspa „urosła" jest ożywienie podwodnego wulkanu. Pierwszy raz wulkan eksplodował dwa lata temu. Do podwodnej erupcji doszło na głębokości 1000 metrów, około czterech kilometrów od południowego wybrzeża wyspy.
Rok temu naukowcy stwierdzili, że wulkan wygasł i na zamieszkiwanej przez 10 tysięcy ludzi wyspie odwołano stan podwyższonego pogotowia. Ale od kilku dni czujniki zarejestrowały nietypowe, jak to określono, poziome i pionowe ruchy. Oznacza to, że wulkan ożył, a zebrana lawa i gazy uniosły wyspę o 6 centymetrów nad poziom morza.
Tym razem mieszkańcy El Hierro nie odczuwają wstrząsów. Przed dwoma laty ich siła przekroczyła 4 stopni w skali Richtera.