Wiceprezes Stowarzyszenia Przedsiębiorców Turystycznych z Marsal Alam Tarek Shalaby nie spodziewa się, żeby w najbliższym sezonie zimowym sytuacja tego regionu uległa poprawie. Choć branża podaje, że ostatni atak nożownika w Hurghadzie nie przyniósł negatywnych skutków, turystów jest w tym kraju zauważalnie mniej.
W rozmowie z dziennikiem "Daily News Egypt" Shalaby mówi, że obłożenie w hotelach waha się w tej chwili między 25 a 30 procent, głównie dzięki rezerwacjom last minute z Ukrainy, Niemiec i Włoch.
Około 25 hoteli nie pracuje już od jakiegoś czasu. Ich właściciele, którzy mają najczęściej więcej obiektów, zamykają część z nich, by zminimalizować koszty i straty. Touroperatorzy mogą więc - jeśli zajdzie taka potrzeba - w każdej chwili dokupić wolne miejsca. Obecnie cena noclegu w pokoju jednoosobowym waha się między 12 a 18 dolarów. Hotelarz muszą akceptować takie stawki, mimo że w ostatnim czasie w kraju doszło do wzrostu cen energii, paliwa, pensji i żywności o około 15-20 procent.
Marsa Alam najczęściej odwiedzane jest przez Ukraińców, którzy stanowią około 60 procent wszystkich gości. 10 procent przyjezdnych to Niemcy, kolejne 10 procent to Włosi, pozostałe 20 procent rozkłada się zaś na turystów z innych krajów. Mimo wielu wysiłków region nie przyciąga klientów z państw arabskich.
Shelaby uważa, że powodem fiaska w pozyskaniu gości z sąsiednich krajów był brak wsparcia ze strony Ministerstwa Turystyki. Jego zdaniem resort prawie nie współpracuje z prywatnymi przedsiębiorcami. Branża miała też nadzieję na uruchomienie lotów z Libanu, Jordanii, Arabii Saudyjskiej, Tunezji i Maroko, ale okazało się, że ceny wycieczek byłyby zbyt wysokie. W niektórych przypadkach na drodze do nowych połączeń stanęły też ograniczenia w wydawaniu wiz do Egiptu.