W sobotę 25 kwietnia 2015 roku kilka minut przed dwunastą kolejka do świątyni Kasthamandap, w sercu starego miasta Katmandu była już całkiem spora. Ludzie oddawali krew, której brakowało w szpitalach. Honorowi dawcy wchodzili do przestronnego, wysokiego budynku w kształcie pagody o spadzistym dachu i grubych drewnianych filarach, gdzie panował przyjemny chłód.
Przekupki i sklepikarze ledwie zdążyli rozłożyć się z towarem u stóp świątyni, gdy ziemia zatrzęsła się z ogromną siłą. W przód i w tył, jakby niewidzialna ręka giganta kołysała grunt pod ludzkimi stopami. Zdezorientowani ludzie desperacko próbowali złapać równowagę, innych rzuciło od razu na ziemię. Złote zwieńczenia świątyń i spadziste dachy kołysały się coraz szybciej. Wytrącona z uśpienia ziemia za nic nie chciała się uspokoić.