O zdarzeniu poinformował rzecznik ministerstwa podstawowych branży przemysłu Craig Hughes, który określił postępowanie kobiety jako "lekkomyślne i skrajnie ryzykowne". Jak zaznaczył, wraz ze zwierzęciem do Nowej Zelandii mogły przywędrować kleszcze czy choroby, których tam nie ma.

Z uznaniem Hughes wypowiedział się natomiast o kotce Belli, która jego zdaniem "musi być wyjątkowo łagodnym i spokojnym stworzeniem", jeśli podczas długiego lot z Vancouver w Kanadzie do Auckland w Nowej Zelandii ani załoga, ani współpasażerowie nie zorientowali się, że podróżuje z nimi kot.

Obecność Belli została odkryta przypadkiem, gdy służby na lotnisku w Auckland poprosiły, aby para zdjęła buty do chodzenia po górach i przy okazji zdecydowały się sprawdzić, co jest w torebce kobiety, czemu kanadyjska turystka była zdecydowanie przeciwna.

Przepisy dotyczące przywozu zwierząt do Nowej Zelandii są bardzo surowe. Zwierzęta muszą mieć świadectwa szczepień i być zachipowane. Obowiązkowo przechodzą też dziesięciodniową kwarantannę.

Właśnie kwarantanny chciała uniknąć właścicielka kota, która, jak wyznała, "nie wyobrażała sobie, by mogła spędzić cudowne wakacje bez swej ukochanej Belli". Kotka przeleciał łącznie 22,6 tysiąca kilometrów.