Betlej: Opóźnia się termin nadejścia sezonu letniego

Już nie czerwiec, ale lipiec, a może nawet sierpień, to moment, kiedy będzie można mówić o początku sezonu letniego w turystyce w tym roku. Pandemia nie cofa się tak szybko jak przewidywano miesiąc temu – pisze ekspert.

Publikacja: 14.04.2020 10:10

Betlej: Opóźnia się termin nadejścia sezonu letniego

Foto: Fot. Aleksander Kramarz

Można już przyjąć, że w rozwiniętym świecie rozprzestrzenianie wirusa mija swoje apogeum. W tej sytuacji największym wyzwaniem będzie ograniczanie negatywnego wpływu pandemii na gospodarkę poszczególnych państw i regionów – pisze na wstępie cotygodniowej analizy prezes Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej.

CZYTAJ TEŻ: Betlej: Wariant chiński z europejskim przesunięciem

Skala deklarowanego wsparcia dla poszczególnych gospodarek zdecydowanie przewyższa tę z ostatniego globalnego kryzysu zainicjowanego upadkiem banku inwestycyjnego Lehmann Brothers we wrześniu 2008 roku. Najenergiczniej działają instytucje amerykańskie, gdzie uchwalono program przeznaczający 2,3 biliona dolarów na ratowanie gospodarki. Unia Europejska dzień później, w ostatni piątek, przyjęła umiarkowany i nie do końca wyposażony w szczegóły program 540-miliardowy. W sytuacji opieszałości UE poszczególne państwa, w tym Polska, w lwiej części tworzą programy wsparcia z wykorzystaniem własnych budżetów – zauważa autor.

Cele gospodarcze kontra cele medyczne

jak pisze dalej Betlej, w pewnej sprzeczności wobec względów gospodarczych znajdują się zalecenia medyczne, które postulują utrzymywanie okresu restrykcyjnej izolacji (zalecenia WHO) tak długo aż utrwalą się symptomy wygaśnięcia epidemii, czyli nastąpi radykalny spadek liczby nowych zachorowań.

W prowincji Hubei i 11-milionowym mieście Wuhan o częściowym zniesieniu restrykcji zdecydowano 25 marca, czyli 50 dni po przybliżonym apogeum liczby zachorowań i 31 dni po apogeum liczby zgonów, a o całkowitym ich zniesieniu, tj. łącznie z likwidacją blokad uniemożliwiających przekraczanie granicy miasta 8 kwietnia, czyli 14 dni później. Gdyby ten sam scenariusz zastosować do sytuacji Polski to ta data wypadłaby 25 maja, chociaż w Polsce na razie trudno to przewidzieć, bo apogeum liczby zgonów mogło jeszcze tu nie wystąpić.

Tymczasem w wypowiedziach wielu polityków państw europejskich przewijają się najczęściej daty kwietniowe (częściowe znoszenie ograniczeń) lub majowe (szeroki powrót do normalności), a w przypadku Czech – początek czerwca.

Na razie w Europie nadal można w kwestii przesunięć apogeów liczby zachorowań i zgonów wyróżnić dwie grupy krajów. Pierwsza to te o nastawieniu restrykcyjnym (Włochy, Hiszpania, Austria, Szwajcaria, Belgia, Holandia, Portugalia, Czechy, Norwegia), w których średnie przesunięcie względem schematu chińskiego apogeum zachorowań wyniosło 4,5 dnia, w tym dla Włoch i Hiszpanii po 5 dni, a w wypadku apogeum zgonów średnio przesunięcia nie było wcale. W drugiej grupie krajów, o mniej konwencjonalnym podejściu, czyli Wielkiej Brytanii, Francji, Danii, Szwecji średnie przesunięcie apogeum zachorowań wyniosło 15 dni, a zgonów 2,5 dnia.

Epidemia cofa się za wolno, to opóźni sezon

Jednak okazuje się, że o krzywych przebiegu choroby decydują nie tyle kilkudniowe przesunięcia apogeów, ile znacznie mniej intensywny proces wycofywania się choroby. Na razie wygląda na to, że ten proces będzie trwał znacznie dłużej niż w wariancie chińskim. Oznacza to, że znoszenie ograniczeń będzie odbywać się w Europie na znacznie wcześniejszym etapie trwania choroby niż w Azji.

To powinno przynieść ewidentne korzyści ekonomiczne, ale przy ryzyku wydłużenia czasu trwania epidemii, a co za tym idzie, potencjalnym dodatkowym odsunięciu powrotu do sezonu w turystyce wyjazdowej. Już nie na czerwiec – jak jeszcze niedawno – ale na lipiec, a może nawet początek sierpnia, trzeba wyznaczać ten termin.

Są przy tym dwa czynniki, jak ponowne uaktywnienie się koronawirusa w Azji i możliwość odradzania się siły epidemii w okresie jesienno-zimowym, które mogą zdecydować o odroczeniu sezonu w turystyce wyjazdowej nawet do 2021 roku.

ZOBACZ TEŻ: Andryszak: Podróże ruszą już tego lata. Na początek będą tanie

Czynnikiem o pewnym znaczeniu dla turystyki – zwraca uwagę Betlej – mogą być znaczne różnice w zasięgu i rozpowszechnieniu się wirusa w ramach poszczególnych krajów. Generalnie jest ono stosunkowo małe, zwłaszcza w regionach określanych jako turystyczne. Na przykład w Kalabrii i na Sycylii proporcjonalne do liczby mieszkańców liczby zgonów są 34 razy mniejsze niż w Lombardii, a na Sardynii 26 razy mniejsze. Są one jedynie około 5-6-krotnie większe niż obecnie ma to miejsce w Polsce. Podobna jest sytuacja na Wyspach Kanaryjskich, przy czym jest dość prawdopodobne, że się poprawi.

W ten sposób można założyć, że ryzyko wyjazdów turystycznych ze stosunkowo słabo zainfekowanej Polski do miejsc takich jak Bułgaria, wyspy greckie, wymienione regiony włoskie i Wyspy Kanaryjskie byłoby bardzo małe i racjonalnie rzecz biorąc mogłoby być akceptowalne, zwłaszcza przy ograniczeniu wieku wyjeżdżających np. do 55 lat i ewentualnych szybkich testach przeprowadzanych przed wylotem. Jest to jednak podejście bazujące na szacowanym ryzyku statystycznym, niekoniecznie mającym większe przełożenie na decyzje administracyjne w zakresie odbywania podróży – zastrzega ekspert.

Koronawirus dzieli Europę

Tradycyjnie już prezes Traveldaty przedstawia na mapach i w tabeli, jak rozwija się koronawirusa w krajach stanowiących tak zwane rynki źródłowe i rynki docelowe w turystyce. Dane nie obejmują liczb bezwzględnych, jak jest to powszechnie podawane w mediach, ale liczby zachorowań i zgonów odniesione do liczby mieszkańców, a także nie obejmują liczb narastająco od początku epidemii lecz pokazują aktualną sytuację rozwoju choroby w okresie ostatniego tygodnia pomiędzy godzinami 22 w kolejne niedziele.

""

Foto: turystyka.rp.pl

Na mapie rynków źródłowych widoczne jest, że zdecydowany podział kontynentu na część zachodnią o bardzo wysokich wskaźnikach zachorowań i zgonów i część środkowo-wschodnią, gdzie wskaźniki te są zdecydowanie niższe nie ustępuje, choć uległ on w ostatnim tygodniu pewnemu złagodzeniu.

Polska nadal jest krajem o stosunkowo małej gęstości zachorowań, a zwłaszcza zgonów. Warto zwrócić uwagę, że krajem o bardzo pogarszającej się sytuacji w tym względzie jest Belgia, w której relatywna liczba zgonów jest już ponad 50 razy większa niż w Polsce. Relatywnie dużo zgonów w ostatnim tygodniu wystąpiło również we Francji – 26 razy więcej niż Polsce – opisuje Betlej.
Interesującym przypadkiem jest także Skandynawia, w której proporcje między relatywnymi liczbami zgonów bardzo się różnią. W ostatnim tygodniu w proporcji do liczby mieszkańców była ona w Szwecji 6,3 razy większa niż średnio w Norwegii i w Finlandii (niewidoczne na mapce, która ujmuje te kraje razem), a 3,5 razy większa niż w Danii. Przyczyną tak dużej różnicy jest prawdopodobnie to, że Szwecji stosuje jedynie niewielką liczbę ograniczeń w kontaktach międzyludzkich (np. zakaz zgromadzeń ponad 50 osób).

Warto też zwrócić uwagę na bardzo znaczny wzrost (2,7 razy) liczby zachorowań w Rosji, który powinien z opóźnieniem przełożyć się na wzrost liczby zgonów. Równoległy znaczny wzrost występuje też w Turcji, która jest dla Rosjan głównym krajem zagranicznego wypoczynku – wyjaśnia autor raportu.

Pozycja Polski nadal korzystna

Polska w ostatnim tygodniu utrzymała dobrą pozycję wśród krajów Unii pod względem wskaźnika liczby zachorowań. Mniejszy miały jedynie Słowacja, Bułgaria i Grecja, która wysunęła się przed Polskę już w poprzednim zestawieniu. Pod względem wskaźnika liczby zgonów korzystniej prezentowały się Słowacja, Cypr, Bułgaria, Chorwacja i Grecja.

""

Foto: turystyka.rp.pl

Mapa rynków docelowych pokazuje, że Hiszpania nadal ma zdecydowanie mniej korzystne wskaźniki niż Włochy. Z kolei Grecja zyskała jeszcze lepszą pozycję względem Turcji, zarówno w liczbie zachorowań, jak i zgonów. Ważne jest też to, że na wyspach greckich wskaźniki są szczególnie niskie, co może mieć istotne znaczenie w kontekście ewentualnego tegorocznego sezonu letniego – wskazuje Betlej.

""

Foto: turystyka.rp.pl

Podobnie jak przed tygodniem dużą zmianą jest kolejne pogorszenie się sytuacji Stanów Zjednoczonych, w których wzrost wskaźników zachorowań i zgonów stał się już wyraźnie gorszy niż w Europie Zachodniej. Trzeba jednak pamiętać, że z tej ostatniej do oddzielnego wiersza wyłączone są niekorzystnie prezentujące się kraje jak Włochy i Hiszpania, która pozostaje w grupie krajów docelowych.

Nadal widoczna jest duża różnica między Europą Wschodnią, a zachodnią, choć w zakresie wskaźnika gęstości zachorowań uległa ona pewnemu zmniejszeniu, co może wynikać z innych faz cyklu liczby zachorowań, w których znajdują się obie części kontynentu.

Warto też zwrócić uwagę już na trzeci tydzień z rzędu pogarszania się wskaźników w Japonii. Potwierdza to pogląd niektórych specjalistów, że rozprzestrzenianie się wirusa powstrzymuje jedynie przestrzeganie dyscypliny w ograniczeniu kontaktów międzyludzkich. W momencie, kiedy są one rozluźniane wirus ponownie daje znać o sobie – dodaje autor.

Można już przyjąć, że w rozwiniętym świecie rozprzestrzenianie wirusa mija swoje apogeum. W tej sytuacji największym wyzwaniem będzie ograniczanie negatywnego wpływu pandemii na gospodarkę poszczególnych państw i regionów – pisze na wstępie cotygodniowej analizy prezes Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej.

CZYTAJ TEŻ: Betlej: Wariant chiński z europejskim przesunięciem

Pozostało 96% artykułu
Zanim Wyjedziesz
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte. Na razie na próbę
Biura Podróży
Polska spółka TUI rozwija biznes turystyczny w Czechach. „Podwoimy liczbę klientów”
Biura Podróży
W polskiej turystyce startuje nowa marka. "Prosta, krótka, dobrze się kojarząca”
Biura Podróży
Seria wakacyjnych obniżek przerwana. Pierwszy raz od 11 tygodni jest drożej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Biura Podróży
Itaka zachęca: Dzięki nam „Langkawi Best Wey”, czyli "Langkawi naprawdę najlepsze"