Nie ma jednoznacznie pozytywnych sygnałów, żeby epidemia koronawirusa w Polsce była w odwrocie. Jednocześnie z niektórych krajów Azji napłynęły bardzo niekorzystne informacje – mimo że sytuacja wydawała się tam pod kontrolą, wirus w szybkim tempie zwiększa zasięg. Od tych dwóch niepomyślnych komunikatów zaczyna prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej kolejny cotygodniowy raport z frontu walki świata z pandemią koronawirusa i wpływu tejże na turystykę.
CZYTAJ TEŻ: Betlej: Opóźnia się termin nadejścia sezonu letniego
Zdradliwy koronawirus
„Wirusowa katastrofa” – tak określa Betlej sytuację w Singapurze. Przypomina, że miasto bardzo szybko zaczęło chronić się przed koronawirusem, dzięki temu uważane było za wzorcowo radzące sobie z tym zagrożeniem. W ostatnim tygodniu jednak liczba zakażonych zaczęła tam mocno wzrastać i osiągnęła 724 przypadki na milion, co jest wskaźnikiem bardzo wysokim, który w Unii Europejskiej plasowałby Singapur na trzecim miejscu za Irlandią i Belgią.
Na razie liczba infekcji nie przekłada się na wzrost liczby zgonów, jest on bowiem w naturalny sposób opóźniony, a ponadto czynnikiem hamującym ich liczbę jest bardzo wysoki poziom tamtejszej opieki medycznej. Przypadek Singapuru pokazuje jednak, jak zdradliwy i wysoce zaraźliwy jest koronawirus. Wystarczą zaniedbania na jednym odcinku i (prawdopodobnie) społeczna demobilizacja, żeby w krótkim czasie choroba wróciła – wskazuje autor.
Podobnie pogarsza się od trzech, czterech tygodni sytuacja w Japonii.