Agenci turystyczni wyszli na ulice, by walczyć o pomoc finansową

„Ratujcie agentów turystycznych” to hasło demonstracji w niemieckich miastach, w których udział wzięły tysiące wakacyjnych doradców. By przetrwać kryzys, potrzebują oni łącznie około 1,5 miliarda euro.

Publikacja: 30.04.2020 13:48

Agenci turystyczni wyszli na ulice, by walczyć o pomoc finansową

Foto: Fot. Vorbereitung bundesweite Demo Reisebüros / Facebook

W środę, 29 kwietnia, za pięć dwunasta w kilkudziesięciu niemieckich miastach rozpoczęły się strajki pracowników i właścicieli biur agencyjnych. W ten sposób wakacyjni doradcy chcieli zwrócić na siebie uwagę rządu i wymóc na politykach wsparcie. Za organizacją ogólnokrajowych protestów, które odbyły się zaledwie 48 godzin po tym, jak na Facebooku pojawiła się propozycja wyjścia na ulice, stoi Gabriele Kausche z biura Reiselounge w Hamburgu. – Wszystko poszło bardzo szybko. Ta nowa solidarność wśród agentów to bomba – mówi, cytowana przez niemiecki portal branży turystycznej Travel Talk.

Protesty miały pokojowy charakter, agenci wystawili leżaki plażowe, pompowane samoloty, zrobili plakaty, a nawet własne kamizelki ratunkowe. Akcja wzbudziła zainteresowanie mediów, dzięki czemu informacja o trudnej sytuacji agentów odbiła się szerokim echem. – Wielu klientów nie zdawało sobie sprawy, że w tej chwili pracujemy za darmo – podkreśla organizatorka akcji.

ZOBACZ TEŻ: Niemieccy agenci turystyczni wychodzą na ulice protestować

Z uwagi na bezpieczeństwo liczba uczestników musiała być ograniczona, na przykład w Kolonii przed słynną katedrą spotkało się 20 agentów, którzy poza leżakami i plakatami przynieśli puste walizki. – To dziwne tak tutaj stać, ale jestem pewien, że to odniesie jakiś skutek – uważa Jens Kamp, kierownik biura Artz Reisen z Rheinbergu. Co prawda przechodniów w centrum Kolonii było niewielu, ale ci, którzy byli świadkami protestu, dopytywali, o co toczy się walka. Kamp powtarza słowa Kausche – wiele osób nie zdaje sobie sprawy, w jakiej sytuacji znalazły się biura.

W Dreźnie przez miasto przejechał konwój autokarów, w Kiel 30 agentów tańczyło przy głośnej muzyce przed Landtagiem, a na lotnisku Paderborn-Lippstadt pracownicy biur ustawili w półkole swoje samochody oplakatowane żądaniami pomocy. Wiele osób przyłączyło się do protestów w mediach społecznościowych – na Facebooku można znaleźć dużo wpisów i zdjęć poświęconych akcji, organizatorzy utworzyli nawet specjalny profil na Instagramie (@rettet_die_reisebueros). W Norymberdze protest relacjonowały radio i telewizja.

CZYTAJ TAKŻE: Nastroje niemieckich agentów turystycznych złe jak nigdy dotąd

Największa akcja odbyła się w Hanowerze – udział w niej wzięło 200 uczestników, ale bodaj największy sukces, przynajmniej chwilowy, odnieśli protestujący z Szlezwiku-Holsztynu. Tamtejszy minister gospodarki Bernd Buchholz był jedynym politykiem, który podjął rozmowy z przedstawicielami branży agencyjnej. Co prawda powiedział, że nic nie może obiecać, ale przeanalizuje, czy uda się wyasygnować dodatkowe środki ze specjalnego budżetu.

Markus Orth, prezes sieci biur agencyjnych Lufthansa City Center, mówi w rozmowie z niemieckim magazynem branży turystycznej „FVW”, że sieć sprzedaży rozumiana jako biura zajmujące się turystyką wypoczynkową i wyjazdami firmowymi potrzebuje około 1,5 miliarda euro w formie pomocy. Jeśli jej nie uzyska, wiele firm nie przetrwa kryzysu. Jego zdaniem trzeba stworzyć model działania, który zabezpieczy podstawowe wynagrodzenie agentów w tym roku.

– Jeśli wychodzimy od tego, że na szali są 3 miliardy euro potrzebne na pokrycie kosztów stałych, które uzyskuje się z prowizji lub marży, to szacuję, że pakiet pomocowy musi wynieść około 1,5 miliarda euro – mówi Orth. Wysokość kwoty zależy jednak od tego, jak długo potrwa kryzys. – Zanim turystyka naprawdę się odrodzi, minie 15 miesięcy. Przed sezonem lato 2021 nic się nie będzie działo, a potem, jeśli wszystko dobrze się potoczy, dojdziemy do poziomu 80 procent przychodów z lata 2019 – dodaje.

CZYTAJ TEŻ: Niemcy za voucher płacą agentowi dodatkową prowizję

Prezes LCC odnosi się też do problemu voucherów, które według niemieckiej branży powinny być przyjmowane przez klientów obligatoryjnie. Na takie rozwiązanie nie zgodziła się jednak Komisja Europejska. Orth uważa, że, choć prowizja od wartości bonu jest pewną formą pomocy dla agentów, to należy to traktować jedynie jako czasowe rozwiązanie. Kiedy biura nie dostają prowizji za wycieczkę, powinny być wynagradzane za obsługę klientów, których przekonują do bonów.

Orth konkluduje, że jeśli stacjonarna sieć sprzedaży przetrwa kryzys, wyjdzie z niego wzmocniona, ale też odmieniona. Biura będą musiały stać się bardziej niezależne, z kolei klienci będą potrzebować doradztwa w większym stopniu niż przed wybuchem kryzysu, zmienią się też ich oczekiwania wobec agentów. Sam proces obsługi będzie też przebiegał inaczej – wiele osób będzie wolało kontakt przez internet.

W środę, 29 kwietnia, za pięć dwunasta w kilkudziesięciu niemieckich miastach rozpoczęły się strajki pracowników i właścicieli biur agencyjnych. W ten sposób wakacyjni doradcy chcieli zwrócić na siebie uwagę rządu i wymóc na politykach wsparcie. Za organizacją ogólnokrajowych protestów, które odbyły się zaledwie 48 godzin po tym, jak na Facebooku pojawiła się propozycja wyjścia na ulice, stoi Gabriele Kausche z biura Reiselounge w Hamburgu. – Wszystko poszło bardzo szybko. Ta nowa solidarność wśród agentów to bomba – mówi, cytowana przez niemiecki portal branży turystycznej Travel Talk.

Pozostało 86% artykułu
Zanim Wyjedziesz
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte. Na razie na próbę
Biura Podróży
Grecos: To był udany sezon. Urośliśmy o jedną piątą
Biura Podróży
Polska spółka TUI rozwija biznes turystyczny w Czechach. „Podwoimy liczbę klientów”
Biura Podróży
W polskiej turystyce startuje nowa marka. "Prosta, krótka, dobrze się kojarząca”
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Biura Podróży
Seria wakacyjnych obniżek przerwana. Pierwszy raz od 11 tygodni jest drożej