W środę, 29 kwietnia, za pięć dwunasta w kilkudziesięciu niemieckich miastach rozpoczęły się strajki pracowników i właścicieli biur agencyjnych. W ten sposób wakacyjni doradcy chcieli zwrócić na siebie uwagę rządu i wymóc na politykach wsparcie. Za organizacją ogólnokrajowych protestów, które odbyły się zaledwie 48 godzin po tym, jak na Facebooku pojawiła się propozycja wyjścia na ulice, stoi Gabriele Kausche z biura Reiselounge w Hamburgu. – Wszystko poszło bardzo szybko. Ta nowa solidarność wśród agentów to bomba – mówi, cytowana przez niemiecki portal branży turystycznej Travel Talk.
Protesty miały pokojowy charakter, agenci wystawili leżaki plażowe, pompowane samoloty, zrobili plakaty, a nawet własne kamizelki ratunkowe. Akcja wzbudziła zainteresowanie mediów, dzięki czemu informacja o trudnej sytuacji agentów odbiła się szerokim echem. – Wielu klientów nie zdawało sobie sprawy, że w tej chwili pracujemy za darmo – podkreśla organizatorka akcji.
ZOBACZ TEŻ: Niemieccy agenci turystyczni wychodzą na ulice protestować
Z uwagi na bezpieczeństwo liczba uczestników musiała być ograniczona, na przykład w Kolonii przed słynną katedrą spotkało się 20 agentów, którzy poza leżakami i plakatami przynieśli puste walizki. – To dziwne tak tutaj stać, ale jestem pewien, że to odniesie jakiś skutek – uważa Jens Kamp, kierownik biura Artz Reisen z Rheinbergu. Co prawda przechodniów w centrum Kolonii było niewielu, ale ci, którzy byli świadkami protestu, dopytywali, o co toczy się walka. Kamp powtarza słowa Kausche – wiele osób nie zdaje sobie sprawy, w jakiej sytuacji znalazły się biura.
W Dreźnie przez miasto przejechał konwój autokarów, w Kiel 30 agentów tańczyło przy głośnej muzyce przed Landtagiem, a na lotnisku Paderborn-Lippstadt pracownicy biur ustawili w półkole swoje samochody oplakatowane żądaniami pomocy. Wiele osób przyłączyło się do protestów w mediach społecznościowych – na Facebooku można znaleźć dużo wpisów i zdjęć poświęconych akcji, organizatorzy utworzyli nawet specjalny profil na Instagramie (@rettet_die_reisebueros). W Norymberdze protest relacjonowały radio i telewizja.