Linie lotnicze sprzedają zazwyczaj około 70 procent biletów przez pośredników takich jak agenci turystyczni, ale w ostatnich czasach mają dość napięte stosunki z globalnymi systemami rezerwacji typu Amadeus i Sabre. Firmy te narzucają zazwyczaj o wiele wyższe marże niż sami przewoźnicy, których oferty dystrybuują. Podejmowane przez przewoźników próby ograniczenia tej współpracy i kierowania klientów na własne strony internetowe kończyły się zazwyczaj utratą części pasażerów i powrotem do poprzednich praktyk.

Komisja Europejska rozpoczęła w miniony piątek dochodzenie, które ma ustalić, czy Amadeus i Sabre nie łamią europejskich przepisów antymonopolowych, czego konsekwencją byłyby wyższe ceny biletów. Jeśli okazałoby się, że doszło do złamania przepisów, komisarz do spraw konkurencji może nałożyć na firmy karę w wysokości 10 procent ich obrotów.

Amadeus poinformował, że jego działania są zgodne z przepisami, a polityka handlowa linii lotniczych, to już ich problem. Sabre zapowiedział, że zamierza współpracować z Komisją Europejską i podkreślił, że jego celem było i będzie oferowanie agentom dostępu do oferty linii lotniczych i dostarczanie rozwiązań, które są korzystne dla przewoźników, agentów, korporacji i podróżnych.

Trzy lata temu Lufthansa wprowadziła opłatę za sprzedaż oferty przez systemy GDS, żeby lepiej kontrolować ceny i poprawić wyniki finansowe. W zeszłym roku tym samym tropem poszedł IAG, do którego należą British Airways i Iberia.