Betlej: Szykuje się efekt 500+ 2.0 w turystyce

Jeśli rząd przyjmie zapowiedziane na konwencji Prawa i Sprawiedliwości zmiany mające stymulować gospodarkę, na zagraniczne wycieczki poleci 320 – 370 tysięcy Polaków więcej niż rok wcześniej – szacuje ekspert

Publikacja: 28.02.2019 02:50

Betlej: Szykuje się efekt 500+ 2.0 w turystyce

Foto: Filip Frydrykiewicz

Większość biur turystycznych nadal nie ma zbyt wielu powodów do radości. Powodem jest słaba sprzedaż ofert letnich. Wielu touroperatorów zamierza więc zmienić swoje programy – zmniejszyć liczbę ofert gorzej sprzedających się kierunków zachodnioeuropejskich, a powiększyć tych, na które jest dużo większy popyt, czyli wyjazdów do Turcji i Egiptu. A ponieważ ceny wakacji w Egipcie są wysokie, takie posunięcie powinno spowodować ich obniżenie – takimi spostrzeżeniami dzieli się z czytelnikami prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej na początku cyklicznego materiału omawiającego sytuację w turystyce wyjazdowej.

Czytaj też: „Betlej: PiS obiecuje stymulację fiskalną gospodarki”.

Autor prezentuje „uaktualniony przybliżony przebieg bieżącej i skumulowanej sprzedaży” ofert biur podróży. Wykres zawiera też dane dotyczące zorganizowanej lotniczej turystyki wyjazdowej, co oznacza nieco inny przebieg niż w wypadku turystyki czarterowej. „Ponieważ rezerwowanie miejsc u tanich przewoźników przez biura podróży będzie coraz popularniejsze, w konsekwencji ich rola w turystyce lotniczej rośnie, ale na razie różnica w poziomach dynamiki całościowej i czarterowej nie jest duża i wynosi w przybliżeniu nieco mniej niż 2 procent” – czytamy w analizie.

Na koniec kwartału – tłumaczy ekspert – można się liczyć z dynamiką wzrostu czarterów w skali roku o 3 procent, a całej zorganizowanej lotniczej turystyki wyjazdowej o około 2 punkty procentowe większym.

Partia rządząca obiecuje

Najistotniejszym wydarzeniem minionego tygodnia z punktu widzenia turystyki wyjazdowej – pisze dalej Betlej – było ogłoszenie na konwencji partii rządzącej nowych gospodarczych propozycji programowych, określanej w mediach jako „piątka Kaczyńskiego”. Chodzi o zestaw istotnych zmian i inicjatyw, które mogą pomóc – oprócz osiągnięcia celów wyborczych – zniwelować skutki negatywnego wpływu na polską gospodarkę globalnego, a zwłaszcza europejskiego, spowolnienia gospodarczego. Do tego tematu – zapowiada Betlej – będzie jeszcze chciał wrócić.

Podczas konwencji zaskoczono obecnych propozycją programu 500+ 2.0, za to z obszaru podatkowej stymulacji fiskalnej zgłoszono jedynie wycinkowy fragment likwidacji PIT dla osób poniżej 26 roku życia. Szczegóły obniżki PIT dla pracujących w wieku większym niż 26 lat i zmian w kosztach uzyskania przychodu obiecano dopracować w kilka miesięcy w zależności od stanu budżetu – opisuje Betlej.

Czy ten program jest realny? – pyta Betlej. I odpowiada: jest. A wynika to co najmniej z czterech powodów.

Po pierwsze – dramatyczne spowolnienie w strefie euro w ostatnich dwóch miesiącach minionego roku ma w dużej mierze charakter techniczny i w okresie najbliższych dwóch, trzech miesięcy tamtejsza gospodarka najprawdopodobniej odżyje.

Po drugie – ekonomiści głównego nurtu, szacując wpływ programu na stan budżetu państwa najczęściej nie uwzględniają wpływu wydatków na zmiany w gospodarce, które z kolei przynoszą kolejne wpływy budżetowe.

Po trzecie – rząd ma jeszcze w zanadrzu prawie całkowicie akceptowalny społecznie i bardzo skuteczny instrument oddziaływania na wpływy budżetowe, z którego w zasadzie jeszcze nie skorzystał. Jaki? „O tym w kolejnych materiałach” – oznajmia autor.

Po czwarte – NBP jest wyjątkowo konserwatywny w podejściu do niekonwencjonalnych rozwiązań ze sfery monetarnej, które są powszechnie stosowane we współczesnym świecie, a w Unii Europejskiej należymy do wąskiego grona czterech takich krajów. Ponadto mamy w Unii konsekwentnie najwyższe realne stopy procentowe, co też daje pole do stymulacyjnego manewru, choć dość ograniczone.

Piątka Kaczyńskiego

W kolejnym obszernym fragmencie ekspert przytacza, o co chodzi w „piątce Kaczyńskiego”. Najistotniejszą propozycją – pisze – jest rozszerzenie dotychczasowego programu 500+ na pierwsze dziecko, niezależnie od dochodu rodziny. Program miałby funkcjonować od 1 lipca. Roczny koszt szacowany jest na 20 mld złotych, ale w tym roku kosztowałby połowę tej kwoty.

Kolejna inicjatywa, to wypłata dodatkowej emerytury w wysokości 1100 zł (nie jest do końca jasne brutto, czy netto) każdemu emerytowi. Szacowany koszt 10 mld złotych lub nieco więcej sugeruje, że jest to kwota brutto, która obejmie również rencistów (w I półroczu 2018 roku było ich 9,178 miliona, ta liczba rośnie w tempie około 3 procent rocznie).

Trzecią propozycją jest zwolnienie pracujących w wieku do 26 lat (szczegółów zaliczania do tej grupy wiekowej nie podano) z podatku PIT. Koszt takiego zwolnienia określany jest na 2 mld złotych, ale wydaje się niedoszacowany.

Czwarta inicjatywa to radykalne zwiększenie liczby i częstotliwości połączeń autobusowych, określane jako podwojenie liczby przejeżdżanych kilometrów łącznie z pół do miliarda – szacowany koszt około 1,5 miliarda (raczej nieco zaniżony), ale szczegółów nie podano.

Piąta propozycja zarysowana na konwencji jedynie ogólnie, to obniżenie kosztów pracy poprzez obniżenie PIT dla pracujących w wieku powyżej 26 lat i co najmniej podwojenie kosztów uzyskania przychodu. W grę wchodzi obniżka pierwszej stawki podatkowej z 18 na 17 procent. Nie jest do końca jasne czy rozwiązanie to będzie obowiązywać już w tym roku, czy dopiero w następnym.

Koszty wszystkich propozycji to około 45 mld złotych rocznie – oblicza prezes Traveldaty. Jego zdaniem są to wielkości, które budżet państwa potrafi udźwignąć.

Niektórzy przespali 500+

Touroperatorzy powinni bardzo starannie przeanalizować wpływ zapowiadanego pakietu stymulacyjnego na ich biznesy. Prawdopodobnie będzie on bowiem około dwa razy większy od dotychczasowego programu 500+. A przecież ten ostatni (wraz ze wzrostem płac i zatrudnienia) „wyrwał zorganizowaną turystykę wyjazdową z wieloletniego marazmu (wyjątkiem był rok 2014) i miał duży udział w 70-procentowym wzroście branży w ostatnich 2 latach”.

Według autora wielu touroperatorów nie doceniło znaczenia programu 500+ (kwiecień 2016 – czerwiec 2019) i nie wzięło go dostatecznie pod uwagę w swoich kalkulacjach. „Nietrafny pogląd w jakiejś branży ma to do siebie, że rodzi ograniczone skutki, jeśli jest popełniany przez wszystkie istotne w niej podmioty jednocześnie. Tym razem znalazł się jednak jeden, który przyjął postawę odmienną i uprzedził biznesowo pozostałą resztę. Ruch ten był wprawdzie dostrzegany przez innych graczy, ale do listopada 2017 nie zdawano sobie sprawy, ani ze skali, ani ze skutków takiego podejścia. Dopiero podanie rocznych wyników przez TUI Poland, bo o tym biurze mowa, zszokowało rynek i skłoniło wielu organizatorów do istotnej modyfikacji podejścia”.

Tymczasem wpływ 500+ na popyt w turystyce był bardzo duży. Pieniądze popłynęły bowiem do uboższych rodzin w tzw. Polsce B i pobudziły konsumpcję. W rezultacie Polska B odnotowała w latach 2017-2018 około 100-procentowy wzrost liczby klientów, podczas gdy w branży jako całości wyniósł on około 70 procent – wyjaśnia Betlej.

500+ 2.0 doda biurom klientów

Rozmiar nowego programu socjalnego wynosi około 85 procent dotychczasowego (obejmuje 46 procent dzieci), ale jego skuteczność zarówno pod względem ogólnych efektów wzrostu konsumpcji, jak i koniunktury w turystyce powinna być znacznie słabsza. Z modeli wynika, że w latach 2017- 2018 programowi 500+ można przypisać średnio około 40-45 procent wzrostu liczby klientów, zatem 12-14 procent średniorocznie – wyjaśnia ekspert.

Program 500+ 2.0 trafi do rodzin zasobniejszych, które nie przeznaczą dodatkowych pieniędzy w całości na konsumpcję (słabszy efekt mnożnikowy w gospodarce), a ponadto baza dochodów gospodarstw domowych i procentowa baza odniesienia wyjeżdżających na zagraniczne wycieczki są wyższe. Relatywny efekt nowego programu powinien być o około 2 do 2,5 raza słabszy, co w połączeniu z mniejszą liczbą beneficjentów powinien (przy uwzględnieniu tegorocznego „zwykłego” wzrostu liczby turystów) wygenerować dodatkowy wzrost w granicach 4,5 – 5,5 procent, czyli 200 – 250 tysięcy osób do podziału pomiędzy tanie linie lotnicze i biura podróży. W roku 2019 wzrost ten teoretycznie mógłby być nieco mniejszy – program ma działać od lipca, ale lepiej sytuowanym grupom społecznym wystarczy sama świadomość poprawy rodzinnych finansów, aby wyjechać np. w czerwcu – opisuje Betlej.

Dodatkowa emerytura na wakacje po sezonie

Dosłownie takich doświadczeń nie ma, ale można by w jakimś stopniu skorzystać z analizy zmian popytu w turystyce wynikających z wypłat deputatów węglowych (10 tysięcy złotych), które dostało około 235 tysięcy rodzin górniczych na przełomie 2017 i 2018 roku, gdyby takie istniały. Bez chociażby takiego punktu odniesienia szacunki mogą być utrudnione i obarczone sporymi błędami.

Z dużą dozą pewności – pisze Betlej – można jedynie powiedzieć, że efekt mnożnikowy dla ogólnej koniunktury w gospodarce będzie w tym wypadku duży, gdyż pieniądze te zostaną w bardzo dużej części wydane, i to w większości na towary pochodzenia krajowego. Ze sporym ryzykiem popełnienia błędu można szacować, że może to zwiększyć popyt na zagraniczne wycieczki o 1,5 – 4 procent, przy czym wyższy koniec przedziału jest wyraźnie zarezerwowany dla sytuacji oferowania przez biura produktu skrojonego dla tej grupy, zwłaszcza poza szczytem sezonu, czyli w czasie z kilku względów odpowiedniejszym na wypoczynek starszych ludzi.

Młodzi nie pójdą do biur podróży

Skłonność młodych ludzi o wydawania dodatkowych pieniędzy jest duża. Efekt mnożnikowy dla gospodarki jako całości będzie jednak ograniczany ze względu na prawdopodobny dość wysoki udział towarów importowanych (np. lepszy smartfon) w ogólnym przyroście wydatków tej grupy. Również niewielki może być przyrost liczby klientów z tej grupy w biurach podróży ze względu na skłonność do organizowania przez jej przedstawicieli wyjazdów samodzielnie.

Temat wpływu połączeń autobusowych na turystykę wyjazdową pomijam, jak i wpływ propozycji piątej, gdyż nie jest ona jeszcze oficjalnie wyartykułowana.

Reasumując – kończy ten wątek ekspert – można szacować, że nowy pakiet stymulacyjny może wygenerować dodatkowy popyt w lotniczej turystyce wyjazdowej wielkości 7-8 procent (może 9 z odpowiednim produktem dla emerytów), czyli 320 – 370 (410) tysięcy klientów. Podzielą się nimi biura podróży i tanie linie lotnicze. Byłaby to nawet nieco większa skala niż szacowany ubytek liczby klientów spowodowany nadzwyczajnym spadkiem nastrojów konsumenckich, które szczególnie silnie przenoszą się na skłonność do zakupów zagranicznych wycieczek.

Ekonomiści zapomnieli, że Polska to kraj katolicki

Na zakończenie prezes Traveldaty postanowił wyjaśnić problem wyników gospodarczych krajów strefy euro i Polski na ich tle. Grudniowe wyniki były bowiem w tej pierwszej grupie „wręcz szokująco słabe”. Może to skłaniać niektórych do „głębokiego pesymizmu również odnośnie do polskiej gospodarki”. Nie należy jednak się przerażać. Zdaniem autora, wnioski wielu komentatorów ekonomicznych opierają się na błędnych danych.

Źródło wykresów: Traveldata

Wykres pokazuje dynamikę wzrostu produkcji przemysłowej w ostatnich trzech latach w trzech najważniejszych obszarach gospodarczych świata, czyli w USA, Chinach i strefie euro, a także w Polsce. Jednym z ciekawych wniosków – co widać na wykresie – jest stopniowe uzyskiwanie przewagi polskiego przemysłu w tempie wzrostu nad przemysłami trzech potęg gospodarczych.

„Nieprzychylni obecnemu rządowi komentatorzy ekonomiczni wyciągnęli prosty i szybki wniosek, że oto mamy to, na co zasłużyliśmy, czyli wstęp do ogólnej recesji. Piszący te słowa od mniej więcej 28 lat zajmuje się danymi gospodarczymi i pamięta jak w latach dziewięćdziesiątych ekonomiści żenująco mylili się w prognozach wzrostu przemysłu, bo… nie liczyli różnic w dniach roboczych. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale tak było. Dziś takich ekonomistów już nie ma i wszyscy zaznaczają, że uwzględnili dni robocze. Tak, ale zapomnieli, że mówią o Polsce, czyli bardzo katolickim kraju, w którym kościelne święta odgrywają bardzo ważną rolę” – pisze Betlej.

I jak dalej wyjaśnia, ostatnia wigilia wypadała w poniedziałek, czyli między niedzielą a dniem Bożego Narodzenia. „Zakładanie, że jest to w Polsce dzień roboczy w przemyśle przetwórczym, to dla zwykłego człowieka czysty absurd”. Ekonomiści jednak tego nie zauważyli. Poważne wątpliwości budzi też traktowanie sylwestra jako dnia roboczego w przemyśle przetwórczym, który w grudniu wypadał między niedzielą, a Nowym Rokiem.

Wcale więc grudzień nie był taki słaby. Trzeba też pamiętać, że katolickich krajów jest w Europie więcej i podobny problem dotyczył Niemiec (-3,9 proc. spadku produkcji), Włoch (-5,5 proc.), Hiszpanii (-6,2 proc.) i Irlandii (-7,8 proc.). Zaskakująco korzystnie wypadła za to mało katolicka Francja (tylko -1,4 procent). „Dlatego nie można jednoznacznie powiedzieć, że strefa euro pogrążyła się w jakimś dramacie”.

Ile zależności od Unii Europejskiej

Betlej podważa też twierdzenie ekonomistów, że spowolnienie w przemyśle europejskim mocno odbije się na polskim przemyśle i resztę gospodarki ze względu na bliskie powiązania. Polski przemysł zależy bowiem od europejskiego w ponad 80 procentach.

Jego zdaniem wątpliwe jest, że „w ogóle z tak silnym zjawiskiem mamy do czynienia”. Druga jego wątpliwość polega na tym, że wiele z polskiej produkcji wcale nie jest finalnie przeznaczona dla Niemiec, ale dla Chin. Polscy producenci zależą więc od popytu i koniunktury w Chinach, a tam „sprawy mają się nadal całkiem dobrze, co uwidacznia żółta linia na wykresie”.

„Mniejsze znaczenie mają Stany Zjednoczone, ale za to niemal dokładnie od czasu objęcia urzędu przez prezydenta Trumpa (patrz wykres) nastąpił tam ewidentny „wystrzał” koniunktury, co też ma dla nas pozytywne znaczenie.

Wnioskiem niejako ubocznym dotyczącym USA (ale i Polski) jest to, że wiele tamtejszych wskaźników jest na najwyższych poziomach od 40 lat, o co ewidentnie zadbał prezydent, „organizując” w 2017 roku spore osłabienie dolara (srodze zapłacili za to nasi touroperatorzy), a w 2018 roku wprowadzając wielki pakiet fiskalny w postaci niespotykanie dużych redukcji podatków” – kończy swój wywód Betlej.

Większość biur turystycznych nadal nie ma zbyt wielu powodów do radości. Powodem jest słaba sprzedaż ofert letnich. Wielu touroperatorów zamierza więc zmienić swoje programy – zmniejszyć liczbę ofert gorzej sprzedających się kierunków zachodnioeuropejskich, a powiększyć tych, na które jest dużo większy popyt, czyli wyjazdów do Turcji i Egiptu. A ponieważ ceny wakacji w Egipcie są wysokie, takie posunięcie powinno spowodować ich obniżenie – takimi spostrzeżeniami dzieli się z czytelnikami prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej na początku cyklicznego materiału omawiającego sytuację w turystyce wyjazdowej.

Pozostało 96% artykułu
Biura Podróży
35 lat Itaki: 10 milionów klientów i największy zysk w historii
Biura Podróży
Majówka - kierunek zagranica. „To przez mocną złotówkę i złą pogodę w Polsce”
Biura Podróży
Zuzanna Sprycha na czele Turystycznej Organizacji Otwartej
Biura Podróży
Wakacje z biurem podróży. Grecja i Hiszpania tańsze niż Bułgaria i Turcja
Biura Podróży
Do kogo po tanie wakacje w dobrych hotelach? Zdecydowanie prowadzi jedno biuro podróży