Paweł Niewiadomski: Jestem zdziwiony takim podejściem. Wiele pracy włożyliśmy bowiem wspólnie z Ministerstwem Sportu i Turystyki, by ochrona klientów biur podróży była na wysokim poziomie. Obecne napięcie między organizatorami turystyki może wpłynąć negatywnie na jakość tej ochrony.
Ministerstwo, w ramach prac rządu, powinno być koordynatorem wszystkich kwestii, dotyczących sportu i turystyki, a więc dostrzegać także problemy branży turystycznej. A ponieważ resort niejednokrotnie deklarował, że docenia rolę turystyki jako sektora gospodarki, mam nadzieję, że cytowane stanowisko wynika z nieporozumienia.
Grzegorz Baszczyński: MSiT i inne organy regulujące i nadzorujące nie do końca zdają sobie sprawę z potencjalnych konsekwencji obecnej sytuacji. My to wiemy, bo siedzimy w środku, i widzimy jakie mogą być następstwa.
Filip Frydrykiewicz: Podobnie jak prezes Niewiadomski nie zgadzam się z główną myślą listu, że zadaniem MSiT jest jedynie ochrona konsumentów. Odpisałem, że moim zdaniem równie ważnym zadaniem jest sprzyjanie rozwojowi rynku turystycznego przez stwarzanie jak najlepszych warunków działającym na nim przedsiębiorcom, monitorowanie sytuacji i reagowanie na nieprawidłowości. Unikanie rozmowy na ten temat z branżą turystyczną nie służy branży ani konsumentom. Powiedzmy, dlaczego może to nie służyć konsumentom.
Grzegorz Baszczyński: Pierwsza sprawa to bankructwo, które miało miejsce ostatnio. Można powiedzieć – to tylko jedno małe biuro [chodzi o upadek biura Millennium z Legnicy, któremu zabrakło pieniędzy na sprowadzenie na koniec sezonu turystów z Bułgarii i Grecji – red.]. Nie chcę tego nazywać początkiem fali, ale nie można tego rodzaju scenariusza wykluczyć. Małemu biuru, bez zasobów finansowych, trudno konkurować z dużymi touroperatorami. A już szczególnie z tymi, którzy są tańsi o kilkanaście tysięcy złotych na jednej ofercie. Takie biuro nie ma argumentów. A takich biur w Polsce jest dużo wśród prawie 4800 wszystkich zarejestrowanych.
Prezes Niewiadomski mówił o anulowaniu imprez autokarowych. To jest pozbawianie chleba wielu przedsiębiorców, którzy za chwilę mogą zbankrutować. Dla branży turystycznej to będzie oznaczało czarny PR i ponownie kryzys zaufania klientów do nas. A dla ministerstwa – przede wszystkim konieczność wypłacania pieniędzy z Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego. Funduszu, na który zresztą składają się głównie duże biura podróży.
Nadszedł chyba moment, w którym Ministerstwo Sportu i Turystyki powinno zacząć reagować. Jeżeli nagle okaże się, że bankrutujących firm będzie bardzo dużo, to żaden fundusz gwarancyjny tutaj nie pomoże.
Piotr Henicz: Rynek został rozregulowany. Obawiamy się braku stabilności naszej branży. Czy rzeczywiście musi dojść do spektakularnych bankructw, aby MSiT czy urzędy marszałkowskie zwróciły uwagę na ten problem?
Musimy patrzeć w dalszej perspektywie, nie tylko z punktu widzenia tego roku. Jako osoby prowadzące ten biznes od kilkudziesięciu lat czujemy się odpowiedzialni za tę branżę. Możemy konkurować ze sobą ciekawszym produktem, atrakcyjniejszą akcją promocyjną, odkrywaniem nowych kierunków, podejmowaniem ryzyka. Tak to robimy od lat. Ale mówimy o uczciwej konkurencji, w ramach jakichś zasad, a nie o sytuacji irracjonalnej, przez którą nie tylko my, ale też państwo będzie ponosiło straty.
Czarny scenariusz wcale nie musi być odsunięty w czasie. Takie rzeczy dzieją się bardzo szybko. Podobna sytuacja miała miejsce kilka lat temu w Belgii. Działania przypominające politykę cenową TUI, trwające dwa, trzy lata, spowodowały absolutną dominację jednej marki i wiele problemów. Ktoś powie, że to inny rynek, ale przecież mechanizm jest podobny.
Filip Frydrykiewicz: Jeżeli mamy 4800 biur podróży, to może jest to naturalny mechanizm? Trudno – mniejsze biura podróży muszą zbankrutować? Nastąpi tak zwana konsolidacja, zostaną najwięksi.
Grzegorz Baszczyński: Ta konsolidacja już nastąpiła. My się obawiamy konsolidacji składającej się z jednego touroperatora.
Marcin Wujec: Postawa ministerstwa jest dziwna. Jeżeli MSiT deklaruje, że zainteresowany jest ochroną konsumentów, a polskie firmy podnoszą problem nieuczciwej konkurencji, destabilizacji rynku, to docelowo właśnie ucierpi na tym klient.
Filip Frydrykiewicz: Ministerstwo stworzyło Turystyczny Fundusz Gwarancyjny. Jest w nim już około 80 milionów złotych. Urzędnicy są więc spokojni, że w razie bankructwa jakiegoś organizatora turystyki klienci nie stracą pieniędzy. Wydaje się, że na tym kończy się ich troska o rynek.
Paweł Niewiadomski: Powiedzmy – 80 milionów złotych, które w żaden sposób nie są zabezpieczone.
Polska Izba Turystyki od początku prac nad systemem zabezpieczenia dla klientów mówi, że gdyby stworzono prawdziwy fundusz, a nie jedynie rachunek w banku, mógłby on kontrolować standing finansowy biur podróży. Szczególnie tych, które generują największe ryzyko. Dzięki temu byłaby szansa przeciwdziałania bankructwom, a nie tylko wypłacania pieniędzy, kiedy jakaś firma upadnie. Innymi słowy, można by zapobiegać pożarom, a nie tylko biegać z gaśnicą, gdy już wybuchną.
Krzysztof Piątek: Nawiązując jeszcze do odpowiedzi MSiT. Pamięć ministerstwa jest krótka – przecież wiosną tego roku uczestniczyliśmy w obecności podsekretarza stanu w MSiT, nazwiska zapomniałem, bo szybko się zmieniają, w podpisaniu kodeksu etyki w turystyce, promowanego przez ONZ. Jego głównym celem jest zapewnienie odpowiedzialnej i zrównoważonej turystyki. Chciałbym zacytować prezesa Światowej Organizacji Turystyki, który powiedział, że aby zapewnić trwałe, pozytywne skutki w turystyce, musimy stworzyć bardziej zrównoważony sektor wśród wszystkich podmiotów.
Chodzi więc o zrównoważony, etyczny rozwój branży, którą MSiT przecież reguluje.
Grzegorz Baszczyński: Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co się wydarzy za dwa lata. Przecież polityka cenowa TUI nie może trwać wiecznie. Jego strategia polega na tym, żeby uzyskać pozycję dominującą na rynku i wtedy ceny zmienić – prawdopodobnie na wyższe niż rynkowe.
Filip Frydrykiewicz: Największe biura podróży rozpoczęły już sprzedaż wyjazdów na sezon Lato 2019. Jak doświadczenia tego roku wpływają na panów przyszłoroczne plany?
Grzegorz Baszczyński: Każdy z nas ma nieco inną wizję biznesu. Rainbow jest spółką giełdową, dlatego nie możemy sobie pozwolić na pokazywanie złych wyników dwa lata z rzędu. Nasza strategia będzie nastawiona na zysk. Jeśli jego osiągnięcie będzie wymagało zrobienia kroku wstecz, jeżeli chodzi o liczbę klientów, to my się nie zawahamy.
Założyliśmy teoretyczny wzrost programu o kilka procent, ale dzisiaj jego osiągnięcie wydaje mi się mało realne, a jeśli nawet, to pewnie byłoby to znowu obarczone dużymi kosztami. Realnie liczymy zatem na program podobny do tegorocznego.
Piotr Henicz: Itaka nie jest spółką giełdową. Nie oznacza to jednak, że będziemy postępować irracjonalnie. Wyciągniemy wnioski z tego sezonu. Pierwszy wniosek – prowadzenie walki, polegającej tylko i wyłącznie na niekończącym się wzroście liczby wysyłanych klientów jest bezsensowne. Ja bym się cieszył, gdyby tu chodziło tylko o względy ambicjonalne. Wtedy – szczerze mówiąc – byłbym spokojny o naszą przyszłość.
Chcemy rywalizować na innych polach, być najbardziej rozpoznawalną marką, traktowaną jako biuro świadczące usługi na najwyższym poziomie, z największą liczbą powracających klientów. To jest dla nas najważniejsze – jakość.
Oferta na pewno nie będzie mniejsza – zakładamy kilkuprocentowy wzrost – co nie znaczy, że nie będzie różnorodna i ciekawa dla klientów. Niewątpliwie będziemy też inaczej i szybciej reagować, zamiast oczekiwać na świetny wynik na koniec roku.
Filip Frydrykiewicz: Itaka zakończy ten rok bez zysku?
Piotr Henicz: Tak źle nie będzie, ale na pewno zysk będzie znacznie gorszy od oczekiwanego, jak i dużo gorszy od zysku z poprzedniego roku.
Grzegorz Baszczyński: W Rainbow to samo.
Filip Frydrykiewicz: Są renomowane biura podróży, które mówią, że jak wyjdą w tym roku na zero, to będą zadowolone. Liczą się wręcz ze stratami. Jeśli i przyszły rok miałyby zakończyć bez zysku, to mogą – mówiąc eufemistycznie – wypaść z rynku.
Piotr Henicz: Nikogo nie stać na taką długofalową strategię. To nie podlega dyskusji. Można sobie z tym poradzić w jednym sezonie, ewentualnie dwóch. Ale to jest typowe działanie na wyniszczenie konkurentów.
Paweł Niewiadomski: Nasza rozmowa pokazuje, że trudna sytuacja nie kończy się wraz z końcem sezonu letniego. Mam nadzieję, że podejmowane działania (dotychczasowe i kolejne) zapobiegną jednak czarnemu scenariuszowi i nie będzie potrzebna interwencja organów państwa, np. Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego.