Polscy turyści nie podróżują do Grecji wyłącznie latem. Cenimy ich między innymi za to, że pomagają nam wydłużać sezon turystyczny. Ci, którzy mają dzieci, z konieczności jeżdżą na wakacje w lipcu lub sierpniu, ale bezdzietni podróżują do takich krajów jak Grecja w maju, we wrześniu czy w październiku, bo letnie miesiące są dla nich o wiele za gorące. Dla nas, Greków, zresztą też.
Jak układa się pana współpraca z polską branżą turystyczną?
Bardzo dobrze. Chętnie współpracujemy z touroperatorami w formule co-marketingu, organizując wspólne kampanie – oni promują Grecję, a my partycypujemy w kosztach. Właśnie zakończyliśmy trzy kampanie – z Itaką, Rainbowem i Coralem Travel.
Przejdźmy teraz do spraw ogólnych. Jak podsumowałby pan miniony sezon turystyczny w Grecji?
Sezon był świetny. Ostatnie dwa lata – 2023 i 2024 – były rekordowe. W ubiegłym roku do Grecji przyjechało 39-40 milionów turystów, łącznie z pasażerami statków wycieczkowych.
W tym roku spodziewamy się kolejnego rekordu – liczba turystów przekroczy 40 milionów. Ale dokładne statystyki będziemy znali dopiero w połowie 2026 roku.
Dużo mówi się ostatnio o turystyce zrównoważonej, tymczasem wiele miejsc w Grecji zmaga się z overtourismem i nie wytrzymuje już naporu turystów.
Rozwijanie turystyki zrównoważonej jest priorytetem Ministerstwa Turystyki. Dotujemy związane z nią projekty, szukamy nowych kierunków dla greckiej turystyki. Jednym z nich jest rozpraszanie ruchu turystycznego.
O overtourismie możemy mówić tylko w odniesieniu do niektórych, najpopularniejszych miejsc, ale w Grecji jest przecież tyle innych, oferujących równie dobry produkt, choć nie tak znanych, mam na myśli na przykład wybrzeże kontynentalnej części Grecji.
No i oczywiście Grecję można odkrywać nie tylko latem.
Jak Grecja chce zaprezentować się światu w ramach swojej strategii promocyjnej?
Naszym podstawowym celem jest ugruntowanie pozycji Grecji jako atrakcyjnego, nowoczesnego i wciąż rozwijającego się kraju, z wieloma wyspami i rozległym wybrzeżem, a także niezwykłą różnorodnością atrakcji w głębi lądu. Z ludźmi w samym centrum.
Szefuje pan warszawskiemu biuru GNTO od roku. Jak to się stało, że trafił pan do Polski?
Stanowisko było dostępne, wystartowałem w konkursie i zostałem wybrany. Wcześniej byłem dyrektorem GNTO w Tel Awiwie. Podpisałem trzyletni kontrakt, z możliwością przedłużenia na kolejne trzy lata. Spędzę więc w Polsce jeszcze co najmniej dwa lata.
Dlaczego chciał pan przyjechać do Polski?
Po pierwsze chciałem wyjechać z Izraela – z wielu powodów – i nawet przez moment nie żałowałem tej decyzji. Warszawa bardzo mi odpowiadała, bo nie lubię wielkich miast. Pochodzę z Aten, które są ponad dwa razy większe od Warszawy i mocno zatłoczone. A tu żyje się po prostu łatwiej.
Chciałem też zgłębić kulturę, której dobrze nie znałem. Ponadto fascynują mnie kraje dawnego bloku komunistycznego, które przeszły transformację.
Jak ma się polska rzeczywistość do pańskich oczekiwań?
Jest o wiele lepsza niż się spodziewałem. Choć, jeśli mam być szczery, szykując się do przyjazdu do Warszawy, nie oczekiwałem wiele. A to dlatego, że wcześniej miałem bardzo duże oczekiwania względem Izraela, by potem mocno się rozczarować. Nie chodzi tylko o kwestię Palestyny, ale na przykład o bardzo wysokie koszty życia czy duże trudności w przemieszczaniu się w czasie szabatu. Nie chciałem więc kolejny raz przeżywać zawodu.
Tymczasem Warszawa bardzo mi się spodobała, jestem tu szczęśliwy. To, że mieszkam i pracuję w centrum, pozwala mi czuć rytm i klimat miasta. Mieszkam blisko biura i do pracy chodzę piechotą.
Jestem z wykształcenia socjologiem, więc postrzegam rzeczywistość przez pryzmat społeczeństw. Polacy bardzo różnią się od Greków, którzy są głośni i ekspresyjni. Kiedy Grecy ze sobą rozmawiają, innym może się wydawać, że się kłócą, a my po prostu wyrażamy różne opinie i punkty widzenia.
Wy, Polacy, macie jednak tę słowiańską cechę, która czyni was żywszymi, energiczniejszymi od innych narodów Północy, co bardzo mi się w was podoba. Podczas Forum PIT w Salonikach przekonałem się, że mamy ze sobą wiele wspólnego – świetnie się razem bawiliśmy. To jedno z moich odkryć, które napawa mnie radością. Niestety jesteśmy uczeni, żeby skupiać się na tym, co nas dzieli, i nie dostrzegać tego, co łączy.
Czy jest coś, co panu w Polsce nie odpowiada?
Nie lubię zim. Chociaż dla was ostatnia zima nie była zbyt dokuczliwa, dla mnie była bardzo trudna. Uwielbiam natomiast lato – ulice pełne ludzi i zawsze przyjemne temperatury.
Czy ma pan ulubione miejsca w Warszawie?
Bardzo lubię Wisłę latem i Stare Miasto. Najwięcej czasu, także poza pracą, spędzam jednak w nowoczesnym centrum, w okolicy, w której mieszkam.
Czy miał pan okazję podróżować po Polsce?
Byłem tylko w Gdańsku, którym się zachwyciłem, mimo że był luty i od Bałtyku wiał lodowaty wiatr. Następnym miastem na mojej liście, które chciałbym odwiedzić, jest Kraków.