Dokument ma się ostatecznie nazywać „unijny certyfikat COVID-19”. Komisja Europejska proponowała by był to „cyfrowego zielonego certyfikat”, ale jak stwierdził jeden z europarlamentarzystów ani nie jest zielony, ani elektroniczny.
Certyfikat ma ułatwić podróżowanie jego okazicielom. Będzie zawierał informacje o jego właścicielu: czy został zaszczepiony, jest ozdrowieńcem czy uzyskał negatywny wynik testu na covis-19. Dokument generalnie ma mieć miał formę elektroniczną, ale może być też papierowy.
Komisja Europejska chce, żeby zaczął obowiązywać od czerwca. Potrzebna jest jednak jeszcze zgoda poszczególnych krajów. Najbardziej na wprowadzeniu certyfikatu zależy krajom o znaczącym udziale turystyki w gospodarce, jak Grecja, Hiszpania czy Chorwacja. Polska zachowuje w tej sprawie rezerwę (czytaj: Premier: Paszport covidowy? Być może nie uda nam się od niego odejść).
Podczas wczorajszej debaty wielu posłów zwracało uwagę, że Unia Europejska powinna udostępnić wszystkim swoim obywatelom testy za darmo, jak to zrobiono w wypadku szczepionek. Komisja Europejska odpowiadała jednak, że takie decyzje mogą podejmować u siebie poszczególne kraje członkowskie. Ostatecznie uchwalili, że należy „zapewnić powszechne, dostępne, terminowe i bezpłatne testy”.
Europarlamentarzyści byli też za tym, aby wszystkie kraje unijne obowiązkowo akceptowały szczepienia wykonane szczepionkami dopuszczonymi przez Europejską Agencję Leków (Pfizer/BioNTech, Moderna, AstraZeneca i Janssen). Mogą też jednak we własnym zakresie uznawać inne preparaty.