Jadwiga Emilewicz: Obecność turystyki w gospodarce otworzy szerzej drzwi

Jak promować turystykę? Skąd wziąć na to pieniądze? Jak dzielić opłatę turystyczną? Czy bon turystyczny ma sens? O swojej wizji polityki turystycznej w pierwszym tak obszernym wywiadzie na ten temat opowiada minister rozwoju Jadwiga Emilewicz.

Publikacja: 24.01.2020 00:35

Jadwiga Emilewicz: Obecność turystyki w gospodarce otworzy szerzej drzwi

Foto: Fot. Ministerstwo Rozwoju

Filip Frydrykiewicz: Co zdecydowało, że turystykę przeniesiono do Ministerstwa Rozwoju?

Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju: To była decyzja premiera Mateusza Morawieckiego, do której dojrzewaliśmy od kilku lat. Powrót turystyki do resortu odpowiedzialnego za gospodarkę to bardzo logiczne rozwiązanie. Turystyka to w końcu 6 procent polskiego PKB i 700 tysięcy ludzi zatrudnionych w tym sektorze.

Dla mnie jednak to nie tylko oczywisty powrót do macierzy, ale przede wszystkim bardzo istotny dodatkowy instrument w kreowaniu marki polskiej gospodarki. Turystyka może tu odegrać ogromną rolę. Chcemy połączyć siły w budowie i promocji polskiej gospodarki na świecie. Mamy zagraniczne biura Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, mamy Polską Organizację Turystyczną i Zagraniczne Ośrodki POT. Staramy się też współpracować z innymi resortami, instytucjami i organizacjami.

Promując polską turystykę promujemy też polską gospodarkę. Przykład – największym wydarzeniem w tym roku będzie Expo w Dubaju. Przygotowujemy więc już pewne pomysły na współpracę PAIH-u z POT-em przy tej okazji.

Czy turystyka może być więc kołem zamachowym polskiej gospodarki? W wielu krajach jest tak traktowana – rozwija się bowiem szybciej niż inne dziedziny.

Rozmawia pan z kimś kto urodził się i wychował w Krakowie. Nie muszę mówić, jaka część przychodów miasta pochodzi tam z turystyki. Jest to oczywiście i piekło i niebo krakowian – cieszą się restauratorzy, cieszą się hotelarze i muzea, ale mieszkańcy są zmęczeni zalewem turystów. To też sprawia, że utrzymanie czystości, porządku, spokoju w mieście staje się coraz trudniejsze.

Dlatego zaczynamy dywersyfikować turystykę. Szczególnie atrakcyjna wydaje się turystyka biznesowa. Duże miasta zabiegają o nią intensywnie. Ludzie, którzy przyjadą na kongres, powiedzmy kardiologów, jeśli spodoba im się to miejsce, to zechcą do niego wrócić w roli turystów, spędzić czas w inny sposób, często z rodziną. Do tego potrzebna jest jednak odpowiednia, nowoczesna infrastruktura. Staram się teraz przekonać moje drugie miasto, czyli Poznań (z tego miasta minister Jadwiga Emilewicz startowała w wyborach do Sejmu i uzyskała mandat – red.), że brak pewnej infrastruktury sprawia, że Poznań traci w tym łańcuchu turystyki biznesowej.

Namawia pani branżę turystyczną, żeby zwiększyła udział turystyki w PKB. Branża pyta więc, jakiej pomocy może oczekiwać od władz państwowych. Na przykład poprzez promowanie turystyki polskiej.

CZYTAJ: Emilewicz: Stawiam branży turystycznej ambitne zadanie

To jeden z celów, które chcielibyśmy zrealizować. Przeanalizujemy, jakie środki wydają na turystykę inne kraje, i nie porównuję nas tutaj z Austrią czy Szwajcarią, ale z krajami naszego regionu Europy, jak dużo mniejsze Węgry czy Chorwacja, która od wielu lat pozostaje liderem w ruchu turystycznym w Europie. Precyzyjnie, świadomie prowadzona promocja sprawia, że to przełożenie na PKB może być znacznie większe niż 6 procent. Uporządkowanie i skoncentrowanie środków na promocję turystyki w Polsce jest jednym z naszych wyzwań na ten rok i kolejne lata.

Środki muszą być adekwatne do tego, co chcemy osiągnąć. Brakuje nam ciągle dobrej, spójnej opowieści o marce Polski, tak samo brakuje nam opowieści, dlaczego Polska jest atrakcyjnym państwem. Wiemy już z danych, dlaczego jesteśmy atrakcyjni dla inwestorów – nie tylko dlatego, że potrafimy szybko przeprowadzić proces inwestycyjny, ale po prostu dlatego, że tu jest stabilnie i bezpiecznie. Dlatego w Polsce dobrze czuje się globalny interes, bo tu może przywieźć swoich zarządców i partnerów. Nie muszą chodzić po ulicach z ochroną, czy odprowadzać dzieci do szkół. Polska staje się też miejscem, w którym można atrakcyjnie spędzić czas wolny.

Widzimy, że jeśli zorkiestrujemy kilka instrumentów, wraz z pojawianiem się nowych połączeń lotniczych z kolejnych kierunków, natychmiast pojawia się wzrost ruchu turystycznego. Doskonałym przykładem jest Izrael. Dzięki uruchomieniu w ciągu ostatnich czterech lat dwudziestu połączeń samolotowych tygodniowo do sześciu miast w Polsce, zmienił się kompletnie wizerunek turysty z Izraela. To już nie jest tylko turystyka. Coraz więcej turystów, w tym młodych ludzi, przyjeżdża do nas na zakupy, koncerty, czy dla dobrej kuchni. To jest niewiarygodna historia, która wydarzyła się w krótkim czasie.

To prawda, ale trzeba przypomnieć, że była stymulowana przez rząd Izraela, który przeznaczył duże pieniądze na dopłaty do tych rejsów, żeby przyciągnąć do siebie turystów z Polski. Intensywnie też promował w Polsce te loty pod hasłem „Jedna podróż – dwa miasta. Jerozolima i Tel Awiw”.

To jest właśnie dla nas lekcja efektywnej promocji, która się wzajemnie nam opłaca, gdyż wielu Polaków lata teraz do Izraela, nie tylko na pielgrzymki. W tym roku LOT uruchomi bezpośrednie połączenia do Waszyngtonu i na Zachodnie Wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Mamy bezprecedensową okazję napisać nową fascynującą opowieść. I co jest ważne, ta dobra opowieść może podbić wartość naszego PKB.

Ten rok ma kilka naturalnych pretekstów, które możemy wykorzystać w promocji na różnych polach. Jedna to wspomniane Expo w Dubaju. Chociaż nie jestem zwolenniczką wystaw gospodarczych w czasach, gdy największą wystawą jest internet, to tam akurat ze względu na światowe znaczenie tej imprezy warto mocno zaznaczyć naszą obecność. Dlatego staramy się, żeby zarówno polski pawilon, jak i program naszej obecności przyciągnęły uwagę.

Drugi temat to XVIII Konkurs Chopinowski. Fryderyk Chopin to jeden z naszych bohaterów i atutów, których nie wykorzystujemy do końca, a nie wymaga to wielkich nakładów. Do konkursu już zgłosiło się 500 uczestników, z czego 300 z Azji. To zainteresowanie to darmowe okienko na Polskę. Miasta, szkoły będą zainteresowane śledzeniem konkursu. Słowo „Chopin” podczas finału konkursu jest najczęściej wpisywanym słowem w wyszukiwarkę Google’a na świecie.

Razem z POT chcemy tę muzyczną turystykę wokół Chopina budować w połączeniu z dobrymi połączeniami lotniczymi i promocyjnymi materiałami LOT. Miejsca związane z Chopinem w Polsce to nie tylko konkurs, ale również obiekty architektoniczne. Warto nie tylko z zamiłowania do muzyki, ale właśnie w oparciu o infrastrukturę zobaczyć związane z kompozytorem przedsięwzięcia, bo o Chopinie słyszało bardzo dużo ludzi na całym świecie, nie tylko melomanów.

Trzeci wątek, skierowany bardziej w pierwszej odsłonie na rynek wewnętrzny – jeśli chodzi o turystykę weekendową, bo Kraków i Sopot powoli pękają w szwach – to pokazanie nowych, atrakcyjnych miejsc w Polsce. Jednym z cudów wskazywanych przez samych Polaków jest Kraina Wielkich Jezior. To polskie szlaki tematyczne, krajobrazowe, historyczne czy kulinarne – warto je znać. Nie odkrywamy tu Ameryki – Francuzi, Włosi mają szlaki serowe, winne, a winiarstwo w Polsce to nowy sport narodowy. Wino to zresztą nie tylko winnice, ale i spa, w których spędza się czas w weekendy.

Ale program, do którego chcielibyśmy zachęcić, żeby to był program rządowo-samorządowy, to jest przypadająca w tym roku setna rocznica urodzin Jana Pawła II. Sam styl życia Jana Pawła II, kiedy jeszcze mieszkał w Polsce, jego wędrówki, spływy kajakowe, umiłowanie przyrody – to doskonała reklama turystyki. Tatry, Bieszczady, Kraina Wielkich Jezior, Krutynia i Rospuda, morze – jest tyle miejsc w Polsce, które odwiedził, że stworzenie szlaku papieskiego wydaje się ciekawym projektem. Będziemy chcieli wspólnie z samorządami stworzyć interaktywną mapę Jana Pawła II, z długoterminowymi ambicjami dodania tych miejsc, w których Jan Paweł II był poza granicami Polski.

Czwarta narracja o Polsce wiąże się z popularnością, jaką cieszy się w świecie „Wiedźmin” Andrzeja Sapkowskiego. To najczęściej pobierana w tej chwili książka w Amazonie. Serial Netflixa był kręcony między innymi w Polsce. Na przykład w Ogrodzieńcu. Wystarczy więc tylko wskoczyć na tę falę i dobrze ją wykorzystać.

Te cztery wielkie opowieści chcielibyśmy wspólnie z Polską Organizacją Turystyczną w tym roku zrealizować.

Przez dwa lata trwało w poprzedniej kadencji rządu przygotowanie „Białej księgi promocji turystycznej”. Przy tej okazji powrócono – bo dyskusja trwa już co najmniej dziesięć lat – do idei nakładania na turystów niewielkiej opłaty, opłaty turystycznej. Środowiska związane z turystyką, w tym samorządy, chciałyby dostać takie narzędzie do ręki, ale obawiają się, czy zebrane od turystów składki nie trafią na inne cele niż związane z rozwojem turystyki w miastach, gminach i regionach.

Będziemy w tym roku na ten temat rozmawiać. Jestem zwolennikiem tego typu opłaty, z dwóch powodów. Po pierwsze ze względu na wspomnianą konieczność utrzymywania porządku w związku ze wzmożonym ruchem turystycznym.

I od razu też powiem, że jestem zwolennikiem takiego rozdzielania pieniędzy z opłaty, żeby część z nich trafiała z powrotem do tych, którzy są odbiorcami dużego ruchu albo do tych, którzy dopiero aspirują do tego, żeby nakłady szły na poprawę oferty lokalnej. Ale też żeby druga część szła na zwiększenie budżetu państwa na promocję. W każdym razie to byłyby pieniądze znaczone, nie mogłyby być przeznaczone na inne cele, niż te związane z turystyką.

Jesteśmy po wstępnej bardzo rozmowie z Ministerstwem Finansów. Będzie nad tym pracować specjalny zespół. Zapewniam od razu, że nie będziemy zaskakiwać branży i każdy pomysł będzie z nią konsultowany. Chcę bowiem, żeby opłata turystyczna to była opłata zgody powszechnej, która ma dać pozytywny wpływ całej branży.

Kiedy rozmawiałam z przedstawicielami organizacji branżowych, to widziałam, że jest zgoda co do sensowności wprowadzenia opłaty, ale jest obawa, co do jej dzielenia i późniejszego przeznaczenia. Spróbujemy tak te środki zaprogramować, żeby branża widziała, że te pieniądze idą naprawdę na promocję.

Opłata byłaby zapewne wzmocnieniem finansowania promocji, ale na nią musimy poczekać. Nie wiadomo przy tym nawet, ile udałoby się z niej zebrać pieniędzy. Tymczasem POT ma dwa, a nawet więcej razy mniej pieniędzy niż podobne instytucje w Czechach i na Węgrzech. A to z tymi krajami często Polska rywalizuje o zainteresowanie turystów. Czy wchodzi w grę zwiększenie budżetu POT?

Chcielibyśmy go zwiększyć, ale najpierw wskażmy sobie cele, jakie POT ma osiągać. Łatwiej będzie mi rozmawiać z panem premierem o tym, jeśli powiemy, że w tym roku opracujemy skalę opodatkowania – bo opłata będzie rodzajem podatku, trzeba to sobie powiedzieć – i ile zwiększymy dzięki temu wpływy POT.

Widzę jeszcze trzecią możliwość do wykorzystania – pieniądze na promocję Polski, w tym także turystyczną, rozproszone są po wielu ministerstwach i instytucjach. Że wymienię tylko Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Rolnictwa i Wsi (promowanie agroturystyki), PAIH i szczególnie zasobną Polską Fundację Narodową. Czy nie myślała Pani o stworzeniu jakiejś synergii między nimi a POT?

W poprzedniej kadencji udało mi się wiele zdziałać w zakresie promowania gospodarki, wyciągając rękę do współpracy z różnymi instytucjami. Niedługo będziemy mieli przykład – wystawa polskich mebli na prestiżowych targach mebli w Nowym Jorku. Udało nam się zjednoczyć siły Polskiej Fundacji Narodowej, dużych spółek skarbu państwa i Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. Przy dobrej woli takie rzeczy da się robić. Obiecuję, że tak się wydarzy i w tym wypadku.

Mimo że POT ma już 20 lat, ciągle się tej promocji uczymy. Na szczęście sprzyja nam koniunktura gospodarcza. Polska wyświetla się na zielono w rankingach rozwoju gospodarczego, co powoduje większe zainteresowanie, naturalną ciekawość, co to za kraj ta Polska.

Dzisiaj rano mieliśmy spotkanie z Polsko-Amerykańską Izbą Handlową. Proszono nas o wskazanie elementów, na które chcielibyśmy położyć nacisk. Od razu powiedziałam „Polska na weekend”, promujmy ją wraz z nowymi połączeniami lotniczymi między Polską i Stanami Zjednoczonymi. Kilka dni temu „New York Times” umieścił Kraków na 58 pozycji wśród najbardziej atrakcyjnych celów podróży. Izba z zainteresowaniem mnie wysłuchała, będziemy to więc podbijać w amerykańskiej prasie biznesowej.

Myślę więc, że obecność turystyki w gospodarce otworzy szerzej drzwi i do polskiej infrastruktury hotelarskiej, i do polskich atrakcji turystycznych.

Pani poprzednik w kierowaniu polityką dotyczącą turystyki, minister Witold Bańka, wskazywał konieczność zmiany ustawy o POT. Dwa lata pracował nad wspomnianą już „Białą księgą”, mającą być summą pomysłów i dyskusji, poprzedzających prace legislacyjne. Na tym się jednak skończyło. Bańka sugerował chęć centralizowania zarządzania promocją turystyczną. Czy uważa pani za konieczne kontynuowanie tych działań i jak widzi pani współpracę z samorządami i biznesem turystycznym w dziedzinie promocji?

Jak przeanalizujemy, ile tak naprawdę idzie środków na promocję turystyczną od budżetów gminnych do centrali, to okazuje się, że tego nie jest tak mało. Jest pokusa, żeby zgromadzić to w jednej sakiewce i uprościć. Ale bez współpracy rządu z samorządem żadnej ważnej polityki publicznej nie da się realizować. Nie warto burzyć tego, co działa dobrze. Moją intencją byłoby wzmocnienie finansowe POT, bo mocniejszego głosu pokazującego Polskę brakuje. Jak POT będzie mocniejszy finansowo, to i miasta i regiony będą z nim chętniej współpracować.

Tak więc system zostawiłabym tak jak jest, choć oczywiście popracowałabym na zasadzie dialogu. Z zazdrością wspominam ze swoich licznych podróży po prowincjach francuskich, jak poszczególne departamenty znaczą tam swoją agroturystykę i jakość poszczególnych atrakcji turystycznych i usług. Dzięki temu jako turystka wiem, czego się mogę spodziewać. W Polsce takiego systemu nie mamy. Hotelarze tak samo zwracają na to uwagę, mówią – w jednym województwie jest tak, a w drugim tak. Raz zwykłe mydło, a raz mydło w płynie.

Warto pomyśleć o opracowaniu systemu certyfikowania, wprowadzenia standardów. Ale nie w duchu centralizowania, lecz z myślą o poprawie jakości usług. Miastu, gminie będzie się to opłacać, bo na przykład, jeśli stosujesz się do standardu, to coś masz w zamian. Raczej metodą marchewki niż kija.

Minister Andrzej Gut-Mostowy nosi się z pomysłem wprowadzenia dopłat dla najuboższych mieszkańców kraju do podróżowania, poznawania kraju. Roboczo nazwał to bonem turystycznym. Powołuje się na przykłady Francji i Hiszpanii, gdzie takie dopłaty istnieją. Dopłaty państwowe miałyby działać stymulująco na gospodarkę turystyczną, dzięki czemu skarb państwa zyskałby na podatkach. Jak pani odnosi się do tej idei?

CZYTAJ: Gut-Mostowy: Stawiam na turystykę społeczną

To dopiero faza koncepcyjna. Na marginesie badań, jaki wpływ miał zakaz handlu niedzielnego na handel detaliczny, wyszło nam, że zmieniły się nawyki spędzania czasu w weekendy – zwiększył się ruch w tańszych miejscach noclegowych, w agroturystyce.

Jeśli bon ma przynieść efekt, to powinien służyć otwieraniu drzwi do miejsc nieoczywistych, nie tych już i tak odwiedzanych przez turystów. Wtedy dopiero po pierwsze realizowałby politykę społeczną, a po drugie dawał wsparcie nowemu obszarowi, który chce dopiero zaistnieć na mapie turystycznej. I najlepiej poza głównym sezonem, żeby listopad, grudzień, styczeń nie były martwe w turystyce.

Minister Gut-Mostowy jako człowiek znający się na turystyce i zajmujący się nią jako polityk i jako przedsiębiorca na pewno koncepcję społecznego bonu turystycznego będzie dopracowywał razem z branżą turystyczną.

Jaki harmonogram czasowy zakłada pani dla przeprowadzania tych wszystkich planów, o których pani teraz wspominała?

Doświadczenie poprzednich lat nauczyło mnie, że jeżeli chce się przygotować duże zmiany, to trzeba to zrobić w pierwszej połowie kadencji. Myślę, że jesteśmy na tyle uzbrojeni merytorycznie, że potrafimy te propozycje dopracować w pierwszym roku. Na poziomie rządowym i konsultacyjnym powinniśmy być gotowi, aby w kolejnych latach stały się rzeczywistością prawną. To będzie oczywiście wymagało ogromnej pracy.

Piętą achillesową branży i nie tylko, jest brak kompleksowych i szybko podawanych badań ruchu turystycznego – zarówno krajowego, jak i przyjazdów i wyjazdów – i jego wpływu na gospodarkę. Chociażby przywoływane chętnie przy różnych okazjach przez polityków, a przez to słynne już hasło, że turystyka wypracowuje 6 procent PKB. Nikt nie potrafi jednak powiedzieć, skąd się ta cyfra wzięła i co obejmuje. I czy przez lata, w związku z rozwojem gospodarki i rozwojem turystyki, coś się w relacji dochodów z turystyki do wielkości budżetu nie zmienia.

Co jakiś czas są podejmowane inicjatywy badania ruchu turystycznego, ale raczej fragmentaryczne (na przykład przez kilka dużych miast). Najłatwiej zwykle zaoszczędzić na badaniach, stąd pieniądze na nie najszybciej są w budżetach ścinane. To też hamuje rozwój turystyki, w wielu segmentach przedsiębiorcy poruszają się jak we mgle. Czy pani minister może coś na to poradzić?

Posiłkujemy się danymi z GUS. Mocno przebudowaliśmy i poprawiliśmy też pracę naszego departamentu analiz gospodarczych. On robi naprawdę dobre badania. Jest również Polski Instytut Ekonomii, sygnalizowałam już dyrektorowi Piotrowi Arakowi, że go poproszę o takie dobre, systemowe, przesiewowe badania dotyczące turystyki.

Jest też spora pula środków europejskich na prowadzenie badań gospodarczych. Będziemy po nie sięgać, tak jak już to robimy w wypadku innych branż. Zastanowimy się z POT, czego nam brakuje, jakiej wiedzy nie mamy. Ale nie czuję, że trzeba powoływać nową specjalną organizację badawczą.

Jadwiga Emilewicz – od listopada 2019 roku minister rozwoju, któremu podlega polityka w zakresie turystyki. Wcześniej (2018 – 2019) była ministrem przedsiębiorczości i technologii i podsekretarzem stanu (2015 – 2018) w Ministerstwie Rozwoju. W latach 1999-2002 pracowała w departamencie spraw zagranicznych Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a w 2009 r. została kierownikiem Muzeum PRL w Krakowie. Absolwentka Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ otworzyła przewód doktorski. Członek partii Porozumienie Jarosława Gowina.

Filip Frydrykiewicz: Co zdecydowało, że turystykę przeniesiono do Ministerstwa Rozwoju?

Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju: To była decyzja premiera Mateusza Morawieckiego, do której dojrzewaliśmy od kilku lat. Powrót turystyki do resortu odpowiedzialnego za gospodarkę to bardzo logiczne rozwiązanie. Turystyka to w końcu 6 procent polskiego PKB i 700 tysięcy ludzi zatrudnionych w tym sektorze.

Pozostało 98% artykułu
Nowe Trendy
Brytyjska branża turystyczna: Brakuje pracowników i zrównoważonej gospodarki
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Nowe Trendy
Co piąty turysta przyjechał do Polski z zagranicy. Najwięcej z Niemiec
Nowe Trendy
Minister od turystyki, Piotr Borys, nie zostanie prezydentem
Nowe Trendy
Bruksela sprawdza, czy Google nie łamie prawa, pokazując oferty lotów
Nowe Trendy
Jaki wpływ na gospodarkę ma branża spotkań i wydarzeń? „Wyniki są imponujące”