Już kilkadziesiąt klasztorów w naszym kraju otwiera furty przed świeckimi. Nastała moda wśród menedżerów, pracowników korporacji uczestniczących w wyścigu szczurów, wielkomiejskich singli dzielących dobę między intensywną pracę i jeszcze intensywniejszą rozrywkę, szefów firm mających na głowie tysiące spraw i urząd podatkowy.
Ale nie tylko oni garną się pod skrzydła opatów i przeorysz, kusi to wielu ludzi zestresowanych szybkim tempem życia, wielkomiejskim ruchem i szumem, reklamami, korkami, spalinami.
Opactwo benedyktynów w Tyńcu pod Krakowem to – po Jasnej Górze – bodaj najsławniejszy klasztor w Polsce. Można przyjechać i po prostu mieszkać jakiś czas w opactwie albo włączyć się w klasztorny rytm i razem z mnichami uczestniczyć w codziennej eucharystii i liturgii godzin. Mężczyźni mają wstęp do refektarza, gdzie posiłki spożywa się z całą wspólnotą benedyktynów. Ale decydując się na to, trzeba wiedzieć, że obiad rozpoczyna się i kończy na znak opata, w trakcie posiłku jeden z zakonników czyta lekturę duchową i fragmenty reguły św. Benedykta, a żaden z mnichów nie odejdzie od stołu, póki ostatni gość nie skończy jedzenia. Mężczyźni mają wstęp do objętego klauzurą ogrodu (kobiety nie).
Kogo na to stać? Prawie każdego, bo na przykład tygodniowe rekolekcje u tynieckich benedyktynów, w zależności od rodzaju pokoju, kosztują od 990 złotych. U pallotynów w Otwocku jest drożej, na tygodniowy pobyt trzeba mieć 1190 zł, ale nic w tym dziwnego, bo w cenie są nalewki ziołowe według receptur św. Hildegardy. Ta niemiecka mistyczka żyjąca w XI wieku zalecała jedzenie chleba, kopru, migdałów, selera, fasoli, czosnku, jabłek i miodu. Ostrzegała przed mięsem. I właśnie na tego rodzaju dietę trzeba być przygotowanym. Poza tym, wybierając się do otwockich pallotynów, należy ze sobą zabrać Pismo Święte, kubek do picia ziół, termofor i strój do gimnastyki (nie będzie łatwo). Pallotyni polecają, aby na trzy dni przed przybyciem do nich wykluczyć z diety mięso, alkohol, kawę, słodycze i papierosy.
To się może wydać wielu ludziom dziwne, ale urlop w klasztorze to prawdziwe wyzwanie, coś dla twardzieli.