Urlop w klasztorze tylko dla twardzieli

Spacer nie po plaży, lecz po klasztornym krużganku, obiad w refektarzu, a wieczór nie w barze, ale w kaplicy na modlitwie. A o świcie pobudka i gimnastyka

Aktualizacja: 26.07.2015 11:09 Publikacja: 26.07.2015 10:27

Urlop w klasztorze tylko dla twardzieli

Foto: Fotorzepa

Już kilkadziesiąt klasztorów w naszym kraju otwiera furty przed świeckimi. Nastała moda wśród menedżerów, pracowników korporacji uczestniczących w wyścigu szczurów, wielkomiejskich singli dzielących dobę między intensywną pracę i jeszcze intensywniejszą rozrywkę, szefów firm mających na głowie tysiące spraw i urząd podatkowy.

Ale nie tylko oni garną się pod skrzydła opatów i przeorysz, kusi to wielu ludzi zestresowanych szybkim tempem życia, wielkomiejskim ruchem i szumem, reklamami, korkami, spalinami.

Opactwo benedyktynów w Tyńcu pod Krakowem to – po Jasnej Górze – bodaj najsławniejszy klasztor w Polsce. Można przyjechać i po prostu mieszkać jakiś czas w opactwie albo włączyć się w klasztorny rytm i razem z mnichami uczestniczyć w codziennej eucharystii i liturgii godzin. Mężczyźni mają wstęp do refektarza, gdzie posiłki spożywa się z całą wspólnotą benedyktynów. Ale decydując się na to, trzeba wiedzieć, że obiad rozpoczyna się i kończy na znak opata, w trakcie posiłku jeden z zakonników czyta lekturę duchową i fragmenty reguły św. Benedykta, a żaden z mnichów nie odejdzie od stołu, póki ostatni gość nie skończy jedzenia. Mężczyźni mają wstęp do objętego klauzurą ogrodu (kobiety nie).

Kogo na to stać? Prawie każdego, bo na przykład tygodniowe rekolekcje u tynieckich benedyktynów, w zależności od rodzaju pokoju, kosztują od 990 złotych. U pallotynów w Otwocku jest drożej, na tygodniowy pobyt trzeba mieć 1190 zł, ale nic w tym dziwnego, bo w cenie są nalewki ziołowe według receptur św. Hildegardy. Ta niemiecka mistyczka żyjąca w XI wieku zalecała jedzenie chleba, kopru, migdałów, selera, fasoli, czosnku, jabłek i miodu. Ostrzegała przed mięsem. I właśnie na tego rodzaju dietę trzeba być przygotowanym. Poza tym, wybierając się do otwockich pallotynów, należy ze sobą zabrać Pismo Święte, kubek do picia ziół, termofor i strój do gimnastyki (nie będzie łatwo). Pallotyni polecają, aby na trzy dni przed przybyciem do nich wykluczyć z diety mięso, alkohol, kawę, słodycze i papierosy.

To się może wydać wielu ludziom dziwne, ale urlop w klasztorze to prawdziwe wyzwanie, coś dla twardzieli.

W Stoczku, w starym pobernardyńskim klasztorze, urlopowicze nocują w ciemnych małych celach, w których dawniej mieszkali bracia. Goście mają łóżko, komodę, lampkę i nic więcej. Ale za dnia czekają na nich stawy, w których można łowić ryby, grządki w ogrodzie, które można okopywać, i boisko do piłki.

U kamedułów na krakowskich Bielanach obowiązuje pobudka o 3.45, a śniadanie o 7. Później goście pracują w ogrodzie, kolację dostaną o 17. W pokoiku mają do dyspozycji wąskie drewniane łóżko, mały stolik i krzesełko, żadnych telewizorów, komputerów, radia. A jednak, mimo spartańskich warunków, trudno o miejsce, mnisi robią rezerwacje. Modlitwa nie jest obowiązkowa. Nie ma cennika, każdy płaci „co łaska", ale to oferta tylko dla mężczyzn, reguła kamedułów zabrania kobietom wchodzenia do klasztoru.

Ale nie do klasztoru Kamedułek w Złoczewie. Jest to zgromadzenie kontemplacyjne o surowej regule, zakonnice przez większą część dnia milczą, rozmawiają tylko z konieczności. Kto chce spędzić u nich urlop, musi odbyć rozmowę kwalifikacyjną z przeoryszą, ona oceni czystość jego intencji i albo zezwoli na przekroczenie furty, albo ją zatrzaśnie.

Przy czym, jeśli trzeba, furta nie jest zamykana nawet przed największymi grzesznikami (w świecie świeckim nazywa się ich przestępcami). Tu także nie ma cennika, za urlop zakonnice przyjmują „co łaska".

Ludzie świeccy decydują się na tego rodzaju urlop, bo chcą się wyciszyć, bo taka panuje moda. Natomiast dla klasztorów jest to sposób na gromadzenie funduszy na utrzymanie. Klasztory nie posiadają już, tak jak dawniej, wsi, młynów, z których mogłyby czerpać dochody, nie łożą na nie królowie i magnaci, więc radzą sobie w nowoczesny sposób.

Już kilkadziesiąt klasztorów w naszym kraju otwiera furty przed świeckimi. Nastała moda wśród menedżerów, pracowników korporacji uczestniczących w wyścigu szczurów, wielkomiejskich singli dzielących dobę między intensywną pracę i jeszcze intensywniejszą rozrywkę, szefów firm mających na głowie tysiące spraw i urząd podatkowy.

Ale nie tylko oni garną się pod skrzydła opatów i przeorysz, kusi to wielu ludzi zestresowanych szybkim tempem życia, wielkomiejskim ruchem i szumem, reklamami, korkami, spalinami.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek