Od wieczora gromadzą się w siedmiu miejscach, które organizatorzy wyznaczyli jako główne centra protestu. Ich celem jest komunikacyjny paraliż stolicy Tajlandii. Zablokowane mają być główne skrzyżowania, a także budynki rządowe.

Demonstrujący chcą uniemożliwić pracę urzędów centralnych. Zapowiedziano m.in. pozbawienie ich prądu. Na razie nie ma informacji, czy zostanie też zablokowane lotnisko w Bangkoku, które zamknięto podczas protestów w 2008 roku. Na pewno trzeba jednak przygotować się na utrudnienia, bo wiele linii lotniczych odwołuje w najbliższych dniach loty do stolicy Tajlandii.

Protestujący zapowiadają, że nie ustąpią do czasu odejścia z urzędu obecnej premier kraju. Władze rozważają wprowadzenie stanu wyjątkowego. Amerykańska ambasada w Bangkoku poradziła obywatelom USA, by zgromadzili zapasy żywności na dwa tygodnie.

Polski MSZ wystosował kilka dni temu apel do Polaków, przebywających w Bangkoku, by omijali miejsca zgromadzeń.