Unia Europejska przyjęła przepisy ułatwiające śledzenie samolotów. Mają one zapobiec powtórzeniu się zniknięcia samolotu, jak to było w wypadku malezyjskiego MH370. Uwzględniono także zalecenia francuskich specjalistów badających katastrofę samolotu Air France, który w 2009 r. spadł do Atlantyku, a odnaleziono go dopiero po dwóch latach.
Zgodnie z nowymi regułami, linie lotnicze będą mieć trzy lata na zainstalowanie w samolotach urządzeń do ich śledzenia podczas lotów w normalnych warunkach poza zasięgiem radarów, nad oceanami albo odległymi regionami. Maszyny będą musiały mieć też system do częstszego podawania pozycji w nadzwyczajnych sytuacjach. System ten ma być na tyle solidny, że nie dojdzie w nim do awarii i tak zabezpieczony, żeby nie można go było wyłączyć.
- To technicznie uniemożliwi powtórzenie się scenariuszy z samolotami Air France AF447 i Malaysia Airlines MH370 — stwierdził rzecznik Komsiji Europejskiej.
Nowy unijny przepis nie określa jednak częstotliwości podawania pozycji samolotu, co ma wpływ na koszt wprowadzenia systemu i wywołało różnice zdań między organami nadzoru a liniami lotniczymi. Zadecyduje o tym Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego EASA po przeprowadzeniu konsultacji.
Grupa zadaniowa powołana przez ICAO zaproponowała początkowo, by istniejącą już technologię śledzenia samolotów wprowadzono w 2016 r., ale przewoźnicy starali się uzyskać odroczenie tego terminu powołując się na konieczność zapewnienia, by systemy te działały automatycznie.