Turystyka przyjazdowa – dzieci gorszego Boga?

Rząd i parlament odmówił wsparcia firmom turystycznym obsługującym zagranicznych turystów odwiedzających Polskę. To fałszywa oszczędność, bo do stracenia jest dużo więcej – pisze przedsiębiorca turystyczny z Krakowa Piotr Laskowski.

Publikacja: 11.10.2020 15:54

Turystyka przyjazdowa – dzieci gorszego Boga?

Foto: Piotr Laskowski: Zabrakło pomocy dla ludzi, którzy są ambasadorami Polski. Fot. archiwum prywatne

Branża turystyczna dostała tarczę antykryzysową 5.0 (tzw. sektorową). Media mówią o wielkiej pomocy dla turystyki. Nagłówki prasowe informują, że ruszyły zwroty dla klientów i stawiają tezę o uratowaniu całej branży. Kreowany jest obraz turystyki, która dzięki tej pomocy utrzyma się na powierzchni. Wydawać by się mogło, że to sukces, jakiego od dawna nie doświadczyliśmy.

CZYTAJ TEŻ: Prezydent podpisał ustawę zwaną tarczą dla turystyki

To jednak nieprawda, a w każdym razie nie cała prawda. Okręt zwany turystyką tonie, a szalupy okazały się dziurawe i miejsca w nich starczy tylko dla wybranych.

Szczególnie cierpi sektor turystyki przyjazdowej. Jest traktowany jak „dzieci gorszego Boga”.

Oficjalne dane zamieszczone na stronie Ministerstwa Rozwoju mówią, że turyści zagraniczni zostawili w 2019 roku w Polsce, w polskich firmach, sklepach, punktach usługowych, a więc w setkach tysięcy polskich budżetów domowych 71,51 miliarda złotych. Chyba pora, by firmy z tego sektora (incoming) wreszcie się zmobilizowały i zaczęły podkreślać swoje znaczenie dla polskiej gospodarki.

ZOBACZ TEŻ: Postojowe dla agentów turystycznych naprawione w Sejmie

Warto mocno zaakcentować, że turystyka przyjazdowa generuje napływ pieniądza z zewnątrz do polskiej gospodarki, co szczególnie ważne w czasie kryzysu ekonomicznego, a z takim mamy niewątpliwie do czynienia. Powoli zaczyna się rozumieć, że postrzeganie Polski, m.in dzięki turystyce przyjazdowej, jako atrakcyjnej destynacji, jako kraju nowoczesnego, otwartego, z dużą bazą dobrze wyedukowanych mieszkańców, stanowi przyczynek do lokowania tu przez światowe koncerny swoich inwestycji.

Niestety, przeciętny przedstawiciel władzy na hasło „turystyka” widzi oczyma wyobraźni palmy i plaże w Grecji czy Egipcie, zamiast grup obcokrajowców w Krakowie czy Trójmieście. Należy pogratulować kolegom reprezentującym sektor wyjazdowy skuteczności w kreowaniu tego obrazu i mocno trzymać kciuki za ich walkę o wsparcie, bo im ono po prostu się należy, jako polskim przedsiębiorcom, płacącym podatki i zatrudniającym w Polsce tysiące osób.

Nie mniej istotna, choć mniej atrakcyjna wizerunkowo, jest jednak turystyka przyjazdowa. Tu należy wrzucić kamyk do własnego ogródka – zajęci realizacją kolejnych zleceń i obsługiwaniem kolejnych tysięcy turystów, zapomnieliśmy jako branża o systemowym lobbingu na rzecz tej dziedziny turystyki.

Przez ostatnie lata niesłychanej prosperity i ciągłego wzrostu liczby turystów zagranicznych, odwiedzających Polskę, nasze biura przyjazdowe poczuły, że to jest ten moment, kiedy mamy szansę z produktem „Polska” przebić się do turystycznej światowej ekstraklasy. Poziom świadczonych w Polsce usług był niewspółmiernie wysoki do ich ceny, a polska gościnność stała się znakiem rozpoznawczym naszego kraju.

Nie byłoby to możliwe bez zaangażowania touroperatorów i całego zespołu ludzi z nimi współpracujących lub przez nich zatrudnianych – pilotów, przewodników, kierowców, hotelarzy. Oddawali oni swój czas, pasję i serce, wcielając się w rolę najlepszych ambasadorów kraju. Wspierali działania promocyjne wiecznie cierpiącej z powodu mizernego budżetu Polskiej Organizacji Turystycznej. To dzięki nim Polska była odbierana na świecie jako atrakcyjna destynacja turystyczna, miejsce do którego warto pojechać i, w którym warto wydać pieniądze.

Ludziom, którzy nakręcali cały ten mechanizm, organizatorom turystyki, dziękuje się teraz brakiem jakiejkolwiek pomocy, odmawia się im wsparcia w chwili największego kryzysu w historii turystyki. Proponuje im się zmianę branży. Co gorsza, wielu z nich, zmuszonych sytuacją ekonomiczną, sobie poradzi, ale czy branża poradzi sobie bez nich i ich bezcennego doświadczenia, kiedy przyjdzie wreszcie moment odbudowy ruchu turystycznego i znowu trzeba będzie świadczyć usługi na najwyższym poziomie?

W przytoczonej na początku tego tekstu ustawie zabrakło wsparcia dla touroperatorów. Jak ujawnili przedstawiciele rządu podczas prac w Sejmie i Senacie, koszt przedłużenia umorzenia ZUS o trzy miesiące dla tej grupy zawodowej wyniosłyby 80 milionów złotych. W skali całej pomocy dla gospodarki i w skali przychodów, jakie daje turystyka przyjazdowa skarbowi państwa, to suma śmiesznie mała. 17 września posłowie mieli szansę naprawić błąd, kryjący się za tą pozorną oszędnością, ale uznali, że nie jesteśmy warci takich pieniędzy. Czy aby na pewno?

Piotr Laskowski, przedsiębiorca turystyczny, współwłaściciel biura podróży UTC Tour Operator, działającego pod marką SeeKrakow i spółki Smart Hotels & Hostels, zarządzającej trzema hotelami. W latach 2017-2020 (do września) prezes Krakowskiej Izby Turystyki, w ostatnich miesiącach członek zespołu kryzysowego przy ministrze rozwoju.

Branża turystyczna dostała tarczę antykryzysową 5.0 (tzw. sektorową). Media mówią o wielkiej pomocy dla turystyki. Nagłówki prasowe informują, że ruszyły zwroty dla klientów i stawiają tezę o uratowaniu całej branży. Kreowany jest obraz turystyki, która dzięki tej pomocy utrzyma się na powierzchni. Wydawać by się mogło, że to sukces, jakiego od dawna nie doświadczyliśmy.

CZYTAJ TEŻ: Prezydent podpisał ustawę zwaną tarczą dla turystyki

Pozostało 90% artykułu
Biura Podróży
Za dużo turystów? Biura podróży mają z tym problem
Biura Podróży
TUI organizuje się na nowo. Cel: więcej klientów, produktów, usług i kierunków
Biura Podróży
PIT: Turystyczny Fundusz Pomocowy zamiast pożyczać pieniądze będzie je wypłacać
Biura Podróży
Prezes PIT: Ceny wycieczek mogą się dynamicznie zmieniać. Potwierdził to sąd
Biura Podróży
Fostertravel.pl: Touroperatorzy wiedzą, że mogą na nas polegać, to buduje zaufanie