Akcja „weekend za pół ceny” ma logikę interwencji. Proszę zauważyć, że narodziła się na poziomie lokalnym. Inicjatorem był Poznań, potem inne miasta i regiony wzięły z niego przykład.
FF: Jak postrzegają to samorządy i regiony?
Dorota Lachowska, prezes Forum Regionalnych Organizacji Turystycznych, dyrektor biura Lubelskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej.
POT jest do tego, żeby ułatwiać współpracę różnych podmiotów – samorządów, przedsiębiorców, stowarzyszeń, uczelni. POT ma wiele zadań, przede wszystkim związanych z promowaniem tego, co powstaje w regionach, przygotowanych tam produktów turystycznych.
FF: Przychodzicie do prezesa Walasa i mówicie: Mamy produkt, poradź czy powinniśmy go sprzedać na rynku japońskim czy niemieckim. Otwórz nam drzwi do ludzi, którzy mogą to zrobić. Masz doświadczenia i personel rozsiany po całym świecie?
Zgadza się. Temu między innymi służy konkurs POT na najlepsze produkty turystyczne. Oni wyciągają to, co może stać się produktem sprzedawanym przez biura podróży. To są też działania na rynkach zagranicznych, gdzie biura POT-u organizują spotkania z tamtejszymi touroperatorami i dziennikarzami.
FF: Ale to się już dzieje. Czego ROT-om brakuje w POT-ie? Jeśli, jak słyszymy, pan minister chce „redefiniować” POT w konsultacjach z ROT-ami, to co zaproponujecie, żeby ulepszyć POT?
Liczymy na wsparcie POT przy budowie produktu. Chcielibyśmy pogłębić współpracę w zakresie docierania do grup docelowych, żeby skuteczność była większa. W zakresie współpracy z touroperatorami zagranicznymi i krajowymi.
Jesteśmy silniejsi w systemie POT-ROT-LOT, możemy na przykład współfinansować promocję, która dzięki temu będzie skuteczniejsza i tańsza.
Drugi aspekt – badanie jakości w turystyce i certyfikowanie. Mam na myśli program oceniania punktów informacji turystycznej. Dzięki temu, że są zastosowane jednolite kryteria, regionalne, miejskie i lokalne organizacje turystyczne, które zwykle za punkty IT odpowiadają, wiedzą czym się kierować w ich przygotowaniu.
Magdalena Kachniewska
Choć często stawiamy na różnorodność, to są obszary, w których unifikacja jest konieczna. Tak jest ze wspomnianą certyfikacją punktów informacji turystycznej czy znakowaniem szlaków turystycznych. Trudno, żeby każdy region robił to po swojemu i wymyślał własne kryteria.
Jest jeszcze jedna ważna rzecz w działalności POT, w której nikt go nie zastąpi – badanie i analizowanie ruchu turystycznego i wszystkiego, co jest z tym związane, w skali kraju. Na to nigdy nie porwą się regiony ani tym bardziej mniejsze organizacje turystyczne. W tej dziedzinie akurat jest potrzebny jeden solidny ośrodek i tylko POT ma do tego wykwalifikowane siły i powinien mieć także możliwości, by to robić.
Mało wiemy dzisiaj o ruchu granicznym, bo nie ma już granic i nie możemy każdego zatrzymać i przesłuchać, świecąc mu lampą w oczy. Musimy to robić w sposób bardziej wyrafinowany. POT powinien być w awangardzie zbierania tego typu danych z zastosowaniem najnowszych technologii.
Dawid Lasek
Informacja jest we współczesnym świecie niezbędna do podejmowania decyzji. Dużo mówimy o tym, że brakuje nam danych o rynku, ilu turystów przyjeżdża, jak to badać, jak to mierzyć. Dlatego POT powinien być w kwestii statystyk swego rodzaju instytutem badawczym, jak kiedyś Instytut Turystyki. Oczywiście we współpracy z regionami, żeby metodologia była ujednolicona.
Druga rzecz to obserwatorium turystyki, którym już POT się zajmuje.
Informacja turystyczna to problem, który ministerstwo chce uporządkować. To wymaga solidnego podejścia, ale i dużych pieniędzy. W tym roku, mam nadzieję, uda nam się przygotować konstrukcję prawną, która w przyszłym roku będzie już uruchomiona. I będzie niezależna od tego, czy w danym roku będą pieniądze na badania, czy nie będzie. Po prostu muszą być, żeby nie przerywać rytmu badań.
Bartłomiej Walas, p.o. prezes POT
Mówimy o warunkach prawnych dla POT. Pamiętajmy, że kiedy POT powstawał w 2000 roku nie było Internetu, nie było tak rozbudowanego sektora turystyki biznesowej, nie było instytucji typu film commission (zajmujących się promowaniem kraju i regionów poprzez lokowanie ich w produkcjach filmowych – red.), a biura podróży miały dominującą rolę w organizowaniu przyjazdów.
POT ma status państwowej osoby prawnej. Niektórzy nam wręcz tego zazdrościli, ale dziś sam bym wskazał słabości tego rozwiązania. Choćby w kwestii zawiązywania partnerstwa publiczno-prywatnego. Nie możemy też wystawić faktur. I pomyśleć, że wiedeńskie convention bureau to potęga ekonomiczna, a VisitBerlin zarabia sprzedając na przykład wycieczki do Szczecina. Już te kwestie wystarczą, żeby zrewidować ustawę.
Pojawiają się liczne głosy o konieczności większego „uspołecznienia” POT-u, ale ci, którzy to postulują nie konkretyzują na czym miałoby to polegać. Uważam, że kusi wielu z nas silne sformalizowanie różnych możliwości współpracy, a może i jej centralizacja. To stoi w sprzeczności ze współczesnym modelem kompetycji (współpracy rywalizujących ze sobą na co dzień podmiotów).
Poza samą ustawą na pewno trzeba położyć większy nacisk na wykorzystanie mediów społecznościowych, w ogóle Internetu, który jest dziś decydującym kanałem promocji. Są jednak wciąż podmioty, które nie mogą się obyć bez tradycyjnych narzędzi. Fakt, że POT na 2016 rok zmniejszyła powierzchnię na targach ITB w Berlinie (z dotychczasowych 1500 do 750 metrów kwadratowych – red.) spotkał się z dużym niezadowoleniem. Po czym się okazało, że trudno było znaleźć polskich wystawców nawet na tę zmniejszoną powierzchnię. A z kolei w tym roku jest ich już nie 32, ale 55, w tym dużo biur podróży. Więc jak jest impuls – można zmieniać narzędzia.
POT przez te wszystkie lata zgromadził i dużą wiedzę, i doświadczenie. Teraz najważniejszy jest podział zadań i kompetencji w całym systemie. On może być narzędziowy – jeśli POT ma wiedzę, umiejętności, doświadczenie w ściąganiu do polski zagranicznych touroperatorów i dziennikarzy i robienie mini kampanii na poszczególnych rynkach, to powinna to robić. Inne organizacje narodowe w tym kierunku idą.
Tymczasem w Polsce jest zauważalna skłonność do trzymania się pionowej struktury organizacyjnej. Wystarczy powiedzieć „system” i wiadomo, jak to jest wszystko zbudowane, jak przechodzą pieniądze. Byłoby dziwnie, gdyby wszystkie środki były w jednej, POT-u, kieszeni, a POT, by je rozdawał wszystkim. Nie, niech to będzie rozproszone, tylko stworzyć należy mechanizmy, które pozwolą na takie „win to win”, współfinansowanie przez różne podmioty, w tym prywatne, wydarzeń. Przecież my też podajemy w sprawozdaniach, ile pozyskaliśmy środków lub usług od przedsiębiorców, regionów, placówek dyplomatycznych. W 2015 roku było tego nieco za ponad milion euro. Więc chyba model rozproszony powinien być rozwiązaniem docelowym.
Co jest dzisiaj słabym punktem polskiej turystyki? Przychylałbym się do opinii, że produkt. Miasta europejskie zachęcają do przyjazdu turystów konkretnymi walorami, na przykład „Sztokholm dla zakochanych”, czy „Brandenburgia dla rowerzystów”. My też musimy przedstawiać korzyści i wartości, jakie zyska klient. A co najważniejsze – jeśli już jest zachęcony, gdzie to może kupić i za ile. Najlepiej byłoby, żeby już za trzecim kliknięciem w Internecie mógł zarezerwować cały pakiet usług.
Zmieniają się także formy współpracy przedsiębiorców. Żaden touroperator zagraniczny nie powie: Pokaż mi swój program i cenę, a ja ci przyślę sto grup. Teraz krajowy partner musi go wspierać w promocji na jego rynku, na przykład w wydaniu katalogu czy przeprowadzeniu prezentacji.
Współpraca z branżą turystyczną jest bardzo słaba. POT-owi ciągle trudno znaleźć partnerów. Sprowadzamy do kraju setki dziennikarzy, blogerów i touroperatorów z zagranicy rocznie. Jeżdżą po Polsce, zwiedzają i przeważnie wyjeżdżają zachwyceni. Na takiej promocji zyskują liczne hotele i restauracje, ale gdy przychodzi do wsparcia takiej podróży usługami, nie ma chętnych. Opieramy się na kilkunastu hotelach i jeszcze mniejszej liczbie restauracji. O handlu i transporcie lokalnym nawet nie wspominam. Z narodowym przewoźnikiem lotniczym nie możemy się porozumieć od lat.
Magdalena Kachniewska
Jest jeszcze problem – gdzie powinna kończyć się prywatyzacja zysków, skoro mamy upublicznienie kosztów? Jak choćby koszt zanieczyszczenia środowiska, bo turyści przyjeżdżają samochodami. Płacą za to wszyscy, którzy tam mieszkają, a na turystyce zarabiają nieliczni.
Na Mazowszu obserwuję takie sytuacje, że przedsiębiorcy skrzyknęli się i stworzyli jakąś atrakcję, ale w momencie gdy pojawiły się zyski z niej, pojawiły się też konflikty. Kto ma więcej zarobić – hotelarz, czy prawnik, który pomagał ten produkt stworzyć? A może stacja benzynowa, w której są rozdawane ulotki reklamujące?
Mądra i zaawansowana dyskusja o strukturze turystyki w Polsce musi dotyczyć również tego, jak wyobrażamy sobie zarządzanie regionalne nie tylko od strony wytwarzania zysków, ale też ponoszenia kosztów wynikających z rozwoju produktu.