180 dni i co dalej w turystyce?

Program rządu ratowania polskiej gospodarki zwany szumnie tarczą antykryzysową został przyjęty i zaczyna być wdrażany. Czy wpłynie on na przetrwanie touroperatorów, biur podróży, hoteli, przewoźników i innych firm z sektora turystyki?

Publikacja: 07.04.2020 19:05

180 dni i co dalej w turystyce?

Foto: Fot. Aleksander Kramarz

To się okaże w najbliższych miesiącach, chociaż uważam, że bez podjęcia znacznie bardziej radykalnych działań nie uratuje on branży turystycznej od głębokiej recesji. Tarczę w obecnym kształcie należy traktować jako rozwiązanie wyłącznie doraźne. Nie wynika z niej żaden kompleksowy plan, raczej widać brak pomysłu na realne wsparcie przedsiębiorców turystycznych.

CZYTAJ TEŻ: #LOTdoDomu, czyli próba niezależności

Zaczęło się nawet obiecująco. Ministerstwo Rozwoju, które teraz odpowiada za turystykę, rozpoczęło rozmowy z przedsiębiorcami. Powołano nawet specjalny zespół branżowy i poprzez wideokonferencje przedstawiciele ministerstwa rozmawiali z nim o tym, co należałoby zrobić. Ważne jest to, że pierwszy raz pochylono się nad turystyką oddzielnie, jako nad ważną gałęzią gospodarki. To niewątpliwie sukces, jaki należy przypisać determinacji przedsiębiorców i organizacji z tej branży. Jednak szybko coś zaczęło szwankować w tych konsultacjach. Zaczęły coraz wyraźniej dochodzić głosy, że to co proponuje rząd nie wystarcza do odbudowania się z ruin, jakie niewątpliwie pozostawi w dziedzinie wypoczynku pandemia.

Z zasadniczych postulatów przyjęto jedynie możliwość przedłużenia terminu przewidzianego na zwrot wpłat za niezrealizowane umowy z klientami z 14 do 180 dni. Jest to niewątpliwie ważna dla przetrwania organizatorów turystyki inicjatywa, ale bez dalszego i gruntownego wsparcia sektora, może ona stać się w przyszłości obciążeniem, nie tylko dla klientów, ale także dla touroperatorów, czy powiązanych z nimi hotelarzy. Przecież te środki trzeba będzie po tym okresie zwrócić, a po kolejnych miesiącach bessy będą one w znacznej mierze wykorzystane na bieżące przetrwanie przedsiębiorstw. Dodatkowo klienci, sami dotknięci w mniejszym lub większym stopniu kryzysem, będą głównie zainteresowani odzyskaniem gotówki. Takie rozwiązanie sprzyja konfliktom i niweczy wypracowane przez lata zaufanie. Może również pojawić się wśród klientów mimowolny strach przed bankructwami organizatorów turystyki.

Inne rozwiązania tarczy antykryzysowej szerokim łukiem omijają trzon branży turystycznej, zapewniając ulgi z danin państwowych głównie mikroprzedsiębiorcom. Oczywiście jest ich wielu w branży, ale ich funkcjonowanie oparte jest w znacznej mierze na współpracy z dużymi graczami, jak touroperatorzy, sieci hoteli czy czarterowe linie lotnicze. A trudności tych dużych przedsiębiorstw pociągną za sobą całą rzeszę mniejszych firm. Tak więc właściwie ministerstwo zgodziło się jedynie na rozwiązanie, które nie obciążało w żaden sposób budżetu państwa, przerzucając cały ciężar na klientów biur podróży. Na koniec wiceminister podziękował za współpracę i zakończył swój bezpośredni udział w konsultacjach z przedstawicielami branży turystycznej. W ten sposób wycofał się chyba z niekomfortowej dla siebie sytuacji, w której nie ma wystarczającej siły przebicia, aby przeforsować konkretne rozwiązania dla ratowania turystyki.

Może dlatego, że jedynym właściwym kierunkiem jest opracowanie programu finansowego wsparcia przedsiębiorców poprzez bezpośredni zastrzyk gotówki i zapewnienie im dostępu do korzystnych kredytów i gwarancji bankowych. Co do tego chyba nie ma wątpliwości i inne kraje to dostrzegają, starając się takie wsparcie w miarę możliwości zapewnić. Jeśli nasze władze tego nie zrozumieją, to pogrążą rodzimą turystykę i wystawią ją na przejęcie przez kapitał zagraniczny, któremu łatwiej będzie przetrwać kryzys.

A pieniądze można przecież znaleźć, co widać chociażby poprzez państwowe wsparcie

w ramach tarczy antykryzysowej, takich instytucji jak Turystyczny Fundusz Gwarancyjny. Jest to niepokojące zjawisko, w którym urzędnicy starają się wzmocnić i tak dobrze skapitalizowany fundusz, poprzez kredyty rządowe. A przecież fundusz uruchamiany jest w przypadku niewypłacalności biur podróży, co oznacza, że łatwiej administracji państwowej przyjąć scenariusz lawinowych bankructw, niż przeznaczyć te środki na ochronę sektora przed upadłością i zapewnić dalsze płynne funkcjonowanie dodatkowej ochrony konsumentów, jakim jest ten fundusz. Dodatkowo, co jest w tej sytuacji wyjątkowo niezręczne, przedstawiciele funduszu wypowiadają się o pomysłach nowych obowiązków sprawozdawczych dla firm turystycznych, myśląc, że zbierając dane statystyczne, będą potrafili rozwiązywać ich problemy. I tak kółko urzędniczej logiki się zamyka, tyle że jak zwykle, nie na korzyść przedsiębiorczości.

Powinniśmy więc jak najszybciej zacząć pracować nad realnym programem ratowania turystyki, w co zaangażowane winny być zarówno rząd na najwyższym możliwym szczeblu, jak i aktywni i stanowczy w swoich postulatach przedsiębiorcy.

Nie można doprowadzić do sytuacji, w której izolujemy naszych obywateli od możliwości podróżowania, w sposób nawet gorszy niż to było za czasów władzy komunistycznej, bo wymuszonej nie ideowo, ale ekonomicznie. A tak się stanie, jeśli branża turystyczna przegra walkę z pandemią. Czy Ministerstwo Rozwoju i osoby odpowiedzialne za turystykę w jego strukturach, wezmą na siebie odpowiedzialność polityczną i przed kolegami z branży, za stan destrukcji całego sektora, tak ważnego dla społeczeństwa? Jeszcze raz powtarzam, że nie można do tego dopuścić.

Dorota Dulińska, ekspert branży turystycznej, była podsekretarz stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki

Tendencje
Chorwaci: Nasze plaże znikają, bo obcokrajowcy chcą mieć domy nad samym morzem
Tendencje
Ustka kontra reszta świata. Trwa głosowanie na najlepszy film promocyjny
Tendencje
Poranne trzęsienie ziemi na Krecie. Turyści wyszli bez szwanku
Tendencje
La Palma znowu przyjmuje samoloty