Kiedy wchodziliśmy w ten rok, nikt się nie spodziewał, że tak, jak go świetnie zaczynamy, tak go beznadziejnie skończymy.
Już niedługo rok 2020 odejdzie do historii. W turystyce miał być kolejnym rokiem wzrostu, sukcesu, zysku. Tymczasem nazwanie go okropnym lub strasznym będzie eufemizmem. Branża zapamięta go jako rok zapaści. Firmy i pojedynczy przedsiębiorcy jeszcze długo będą leczyć rany, jakie zadał im kryzys wywołany koronawirusem.
Ale jak to zwykle bywa, trudności są też często szansą na zmiany, na zdobywanie nowych umiejętności, na spojrzenie z boku na biznes i własne życie. Pytamy menedżerów branży turystycznej, jaki to był rok* dla nich zawodowo i prywatnie. Co uznają za sukces, a co za porażkę?
Dzisiaj rok 2020 podsumowuje Piotr Henicz, wiceprezes biura podróży Itaka, wiceprezes Polskiej Izby Turystyki, wiceprezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki.
– Jedno jest pewne – ten rok zapisze się jako jeden z najważniejszych, jeśli nie najważniejszy, w historii XXI wieku. Ale prawdę mówiąc chciałbym, aby już się skończył, abyśmy mogli o nim mówić w czasie przeszłym. Niestety, po ostatniej konferencji ministra zdrowia muszę ciągle mówić o trudnościach, które się przed nami piętrzą, w czasie teraźniejszym.
Już odhaczyliśmy sukces, kiedy zaczął się chaos
Kiedy wchodziliśmy w ten rok nikt się nie spodziewał, że tak jak go świetnie zaczynamy, tak go beznadziejnie skończymy. Po przedsprzedaży zapowiadał się rewelacyjnie. Można powiedzieć, że traktowaliśmy go już jak odhaczony pewniak, myślami i planami byliśmy w roku 2021.
Tymczasem okazał się rokiem niespodziewanych zmian, chaosu, dezinformacji, braku możliwości planowania czegokolwiek. Kosztował nas mnóstwo nerwów i pieniędzy.
CZYTAJ TEŻ: Piotr Henicz: Wakacje, za które klienci zapłacili, czekają na nich
Jednego dnia podpisywaliśmy umowę z klientem na wyjazd, a drugiego nie wiedzieliśmy, czy będziemy ją mogli zrealizować. Czasem wysyłaliśmy klientów samolotem na wakacje, ale nie wiedzieliśmy, czy będą mogli wrócić zgodnie z planem, czy nie zaskoczy nas wszystkich decyzja o kwarantannie. Chaos decyzji, decyzje wzajemnie się wykluczające – z tym był problem.
Oczywiście, że – jak wskazują niektórzy koledzy z branży – wiele się przez ten rok nauczyliśmy. Ale ta nauka była okupiona nieadekwatnym do jej znaczenia wysiłkiem, zdrowiem i stratami finansowymi.
Zdawaliśmy egzamin z zarządzania kryzysem i to kryzysem z jakim nigdy nie mieliśmy do czynienia. Począwszy od najmniejszej komórki, rodziny – kiedy dzieci uczyły się zdalnie, ktoś zachorował, a ktoś stracił pracę – poprzez nasze przedsiębiorstwa duże i małe, w których co miesiąc zastanawialiśmy się, skąd wziąć pieniądze na pokrycie choćby kosztów stałych, a skończywszy na instytucjach i organach państwa, ministerstwach, które musiały podejmować niemal w biegu decyzje. Czasem to były decyzje bardzo trudne, a czasem budzące kontrowersje.
Każdy musi sobie sam odpowiedzieć, czy zdał ten egzamin. Dla mnie jest pewne, że nie wszyscy go zdali.
Tłumaczenie decydentom turystyki
Nigdy nie unikałem zabierania głosu w sprawach dotyczących branży turystycznej, ale w tym roku sytuacja zmusiła mnie do szczególnego zaangażowania się w zapewnienie jej przetrwania – byłem częstym gościem w Warszawie, gdzie uczestniczyłem w spotkaniach, rozmowach, negocjacjach na najwyższym szczeblu. Cieszę się, że wspólnie z kolegami udało się załatwić niektóre rzeczy, ale nie jest to dla mnie źródło szczególnej satysfakcji, bo wolałbym zajmować się w tym czasie tym, co potrafię i lubię najbardziej, czyli naszą firmą, budowaniem jej relacji z klientami.
Przyznaję, że pośrednim efektem tego czasu była moja decyzja o zaangażowaniu się w pracę Polskiej Izby Turystyki, co przypieczętowało wybranie mnie przez walne zgromadzenie członków tej organizacji do zarządu.
Kryzys wywołany pandemią pokazał jeszcze raz, jak ważne jest ciągłe uświadamianie decydentom i opinii publicznej, że turystyka to nie tylko wakacje nad morzem – to złożony, wielowątkowy organizm (turystyka wyjazdowa, krajowa, przyjazdowa, tysiące miejsc pracy w samej turystyce i w usługach powiązanych), ważna gałąź gospodarki. Że rzucenie przez jakiegoś polityka czy urzędnika hasła „nie wyjeżdżajmy za granicę” nie oznacza jedynie, że Kowalski nie pojedzie na wakacje do Grecji, ale że nie będzie miało pracy biuro podróży, linia lotnicza, lotnisko, agencja handlingowa, przewoźnik dowożący ludzi na lotnisko, hotel, agent turystyczny, pilot turystyczny, przewodnik… cały łańcuch ludzi. Dlatego nie można wypowiadać takich słów w przestrzeni publicznej bez głębszego namysłu i uzasadnienia.
Kompetentni konsultanci, wyrozumiali klienci
Kryzys przewartościował niektóre zasady, jakimi się kierowała Itaka. Większość kontraktów, jakie zawieraliśmy przed pandemią z hotelami przywidywały długą współpracę i gwarantowanie miejsc, co wiązało się z wpłacaniem im zaliczek. Dzięki temu nasi klienci mieli zróżnicowaną ofertę w dobrych cenach. Ten atut wyróżniający nas na rynku, zamienił się z dnia na dzień w duże obciążenie. Okazało się bowiem, że pieniądze ulokowane w hotelach są praktycznie nie do cofnięcia – kryzys dotknął przecież wszystkie segmenty branży na całym świecie. Mogliśmy tylko negocjować z kontrahentami, przesunięcie wykorzystania zaliczek na kolejne sezony. Nasz dział kontraktu pracował nad tym intensywnie i pracuje do tej pory.
ZOBACZ TEŻ: „Odkryj świat na nowo” – lato 2021 z Itaką już w sprzedaży
Jakie jeszcze doświadczenia wynosimy z pandemii? Kiedy po pierwszym lockdownie otworzyliśmy nasze biura zobaczyliśmy, jak wielka jest potrzeba klientów bezpośredniego kontaktu ze sprzedawcami. Choć niektórzy uważają, że lockdown sprawi, że klienci przeniosą się do internetu i teraz tam głównie będą kupować wycieczki i w sieci będzie się odbywać większość relacji międzyludzkich, okazało się, że to nieprawda. W tych naznaczonych niepewnością czasach ludzie są spragnieni rozmowy, bezpośredniego spotkania z konsultantem, potrzebują kompetentnych i wyczerpujących informacji, rozwiania wątpliwości.
Niestety, w ostatnich miesiącach wiele z tych kontaktów dotyczyło anulowanych wyjazdów. Bezpośrednie rozmowy pozwalały łagodzić ten stres, podtrzymywać dobre relacje z klientami. Bardzo jesteśmy im wdzięczni za cierpliwość, za wyrozumiałość, bo przecież niektórzy musieli zmieniać plany nawet dwa razy lub czekać na swoje pieniądze kilka miesięcy. Mimo to zostali z nami i kiedy teraz próbujemy wracać na dawne tory, odzywają się do nas, szukają oferty. Są zmęczeni brakiem odpoczynku, marazmem, bezsilnością wobec zewnętrznej sytuacji.
Chcemy tak niewiele – równych szans
Za największą porażkę tego roku muszę uznać brak pomocy z Polskiego Funduszu Rozwoju. Mimo że PFR został ustawą zobowiązany do niesienia pomocy przedsiębiorcom, małym i dużym, Itaka nie uzyskała do dzisiaj z tego źródła ani złotówki.
Jesteśmy największym polskim touroperatorem. Mamy ponad 30-letnią historią i świetną kartę firmy zdrowej finansowo. Prowadzimy biznes odpowiedzialnie, bez zadłużania się i od lat jesteśmy rentowni. Spadek liczby klientów w tym roku, w porównaniu z zeszłym, mamy ponad 80-procentowy, a nasza strata w tym roku wyniesie kilkadziesiąt milionów złotych. I pomoc nam się nie należy! Jesteśmy karani za to, że jesteśmy dobrym gospodarzem i jakoś sobie radzimy w tych nadzwyczajnych warunkach. Nie potrafię tego zrozumieć i z tym się pogodzić. Przecież właśnie takiej firmie, jak nasza, powinno się pomóc, bo ona najlepiej rokuje, że przetrwa i że dobrze te pieniądze wykorzysta. To jest porażka.
Brak szybkiej pomocy naszego państwa boli nas podwójnie, ponieważ nasza konkurencja, podmiot niemiecki, działający między innymi na polskim rynku, dostała od swojego rządu ogromną pomoc. Wykorzystując uzyskaną dzięki temu przewagę, próbuje odebrać nam rynek – zasypuje go ofertami z cenami poniżej kosztów.
WARTO: Betlej: TUI korzysta z kryzysu, w Polsce ma już 40 procent rynku
Nie mamy nic przeciwko konkurencji, ale konkurencji w warunkach równych szans. A równych szans teraz nie ma. To jest kolejna porażka.
Wprawdzie dostaliśmy pozytywną opinię PFR kilka tygodni temu, ale brakowało zgody komitetów kredytowych banków komercyjnych współfinansujących tę pomoc. W trakcie udzielania tej wypowiedzi dotarła do mnie informacja, że jest szansa otrzymania pomocy płynnościowej z PFR po ustaleniu szczegółów dotyczących wierzytelności z innymi bankami. Mówimy tu, niestety, jedynie o pożyczce płynnościowej, nie preferencyjnej. Ale może to dobra świąteczna nowina, lepiej późno niż wcale.
W nowy rok z nowymi pomysłami
Co w tym roku mógłbym zaliczyć do sukcesów? Oprócz tych drobniejszych, o których już wspomniałem, generalnym sukcesem jest to, że jednak nadal działamy, a nawet mamy szerokie plany i możemy o tym rozmawiać.
Powoli się odradzamy. Realizujemy największy na polskim rynku program lotów czarterowych i to samolotem szerokokadłubowym do kilku egzotycznych destynacji: na Zanzibar, Kubę, do Dominikany, Omanu i na Wyspy Zielonego Przylądka. Latamy też na Wyspy Kanaryjskie, na Maderę i do Egiptu.
WIĘCEJ: Itaka: Na Kubę, Zanzibar i do Omanu airbusem 330-220
Jest duże zainteresowanie klientów tymi kierunkami, ale musimy pamiętać, że to zaledwie 20-30 procent tego, co mieliśmy w ofercie rok temu o tej porze. Takie mamy czasy, że cieszymy się z każdego sprzedanego samolotu.
Cieszymy się, że, jak pokazują badania, wyjazdy zagraniczne, wypoczynkowe są ciągle na wysokim miejscu listy potrzeb Polaków. W najbliższym roku będziemy chcieli odbudowywać program Itaki i odzyskiwać rynek. Krok po kroku, bez gwałtownych skoków, priorytetem będzie dla nas bowiem stabilność i rentowność. Liczymy się z tym, że dochodzenie do poziomu z 2019 roku zajmie dwa, trzy sezony.
Mamy też już całkiem konkretne plany. Za kilka tygodni ogłosimy nową formułę Klubów Przyjaciół Itaki i w ogóle wyjazdów rodzinnych. Planujemy też nowe otwarcie w wyjazdach tylko dla dorosłych, a także całkiem nowy produkt „Tylko dla Ciebie”, czyli podróże indywidualnie przygotowywane nawet tylko dla dwóch osób.
WARTO TEŻ: Itaka: 478 pomysłów na trzydziestą zimę
Miło mi też poinformować, że po kilku miesiącach przerwy wznowiliśmy prace przy budowie naszej nowej siedziby w Opolu – za rok będziemy mogli się nią pochwalić.
Jeden maraton zamiast trzech
Pandemia, kryzys i, co się z tym wiązało, konieczność funkcjonowania dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie pozwoliły mi zrealizować planów wyjazdowych, jakie miałem jeszcze na początku roku. W ogóle niewiele czasu zostawało na życie prywatne.
Musiałem też ograniczyć hobby, czyli udział w maratonach i półmaratonach. Głównie dlatego, że zostały odwołane. Udało mi się wziąć udział tylko w jednym maratonie wokół Jeziora Wigry i kilku biegach terenowych, a planowałem jeszcze bieg w Stanach Zjednoczonych, w Lizbonie i w mistrzostwach świata w półmaratonie w Gdyni.
Nie rezygnowałem jednak z treningów. Dzięki temu czuję się przygotowany do nowych wyzwań, bo jak fizycznie człowiek się dobrze czuje, to i głowa lepiej pracuje.
*CZYTAJ INNE WYPOWIEDZI Z CYKLU:
TO BYŁ ROK… Bieszyński: Dostałem wycisk, ale niczego nie żałuję
TO BYŁ ROK… Dybaś: Marzę, by znowu usiąść w kawiarni wśród ludzi
TO BYŁ ROK… Gut-Mostowy: Bon pomaga polskiej turystyce
TO BYŁ ROK… Baszczyński: Czułem się jak w rollercoasterze
TO BYŁ ROK… Chełkowska: Rządzący nie rozumieją znaczenia turystyki
TO BYŁ ROK… Adamowicz: Przekujmy tę trudną lekcję w sukces
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętę digitalizację, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami "Regulaminu korzystania z artykułów prasowych" [Poprzednia wersja obowiązująca do 30.01.2017]. Formularz zamówienia można pobrać na stronie www.rp.pl/licencja.