Przynajmniej do najbliższego piątku (26 września) będą strajkowali piloci Air France. Minister transportu Francji,Alain Vidalies nie ukrywa, że przyszłość przewoźnika stanęła pod wielkim znakiem zapytania.
- Nie wykluczam, że będziemy strajkować jeszcze dłużej, bo popierają nas praktycznie wszyscy piloci - mówił w niedzielę Jean-Louis Barber, przewodniczący związku SNPL (Syndicat National des Pilotes de Ligne) w Air France.
Podczas strajku Air France, ma obowiązek zapewnienia tzw. serwisu minimum, czyli wykonania 40 procent lotów. Mniej więcej tyle lotów się odbywa, z małymi wahaniami. W ostatnią niedzielę poleciało bowiem tylko 38 procent samolotów, za to już w poniedziałek 22 września - 41 procent.
Jest to protest przeciwko planom rozwinięcia niskokosztowego przewoźnika Transavia i zbazowania niektórych samolotów linii poza Francją. Za strajkiem opowiada się ponad 80 procent pilotów zatrudnionych w Air France. Poprzedni strajk pilotów francuskiego przewoźnika w takich rozmiarach miał miejsce w 1998 roku, kiedy protestowano przeciwko jego prywatyzacji. Strajk pracowników linii zdezorganizował wówczas transport podczas na Mundial.
Wiadomo już też, że zdezaktualizowały się tegoroczne prognozy zysków. Początkowo przewidywały one wynik (przed opodatkowaniem) na poziomie 79 mln euro. Strajk kosztuje jednak linię ok 15 mln euro dziennie. Do najbliższego czwartku straty z nim związane mogą więc sięgnąć 180 mln euro.