Tylko w kilku krajach Europy zatankujemy w te wakacje drożej niż rok temu. Przynajmniej na razie, bo konflikt w Iraku może jeszcze wywindować ceny ropy i benzyny.
Drożej niż rok temu zatankujemy w tym roku w Rumunii (o ok. 50 groszy, zależnie od rodzaju paliwa), a także Norwegii, gdzie władze wyraźnie promują auta z napędem elektrycznym – tam za litr E95 zapłacimy w przeliczeniu z koron norweskich aż 8,01 złotego.
Drożej jest też w Andorze. To maleńkie pirenejskie księstwo przez długie lata było dla zmotoryzowanych źródłem taniego paliwa. Różnica między cenami przy dystrybutorach w Andorze i w Hiszpanii sięgała 30 – 40 eurocentów, a w porównaniu z Francją była jeszcze większa. Przez długie lata więc przygraniczne stacje we Francji i Hiszpanii bankrutowały, podczas gdy po stronie Andory ustawiały się na nich nawet kilometrowe kolejki.
Na ile te ceny, które dzisiaj podajemy mogą się zmienić? – Z całą pewnością się zmienią. Zwłaszcza w sytuacji niepokojów w Iraku prawdopodobne jest, że ceny paliw mogą wzrosnąć. Dodatkowo zwyczajowo wakacyjne ceny benzyny są nieco wyższe, bowiem wtedy przypada szczyt konsumpcji tego paliwa, które jest podstawowe dla indywidualnego transportu. Nie spodziewam się jednak, że zmiana mogłaby w rewolucyjny sposób zmienić układ cen między krajami – te, które są najdroższe, takie pozostaną, podobnie najtańsze – mówi Jakub Bogucki, analityk portalu paliwowego e-petrol.
Tankuj przed granicą
Tutaj konfiguracja od kilku lat jest właściwie stała – najdroższymi krajami są zwykle Holandia, Turcja, Włochy (zwłaszcza po wprowadzonych ostatnio podwyżkach podatków) i oczywiście Norwegia. Podobnie jak w Polsce, tam również warto rozglądać się w poszukiwaniu tańszych stacji i okresowych promocji, które się pojawiają.