Tego wszystkiego, i jeszcze więcej, mogli dowiedzieć się agenci turystyczni, którzy odwiedzili podczas Dnia otwartego siedzibę biura podróży Neckermann Polska. Touroperator postanowił, że z okazji nadejścia wiosny kalendarzowej, 21 marca, pokaże się od mniej formalnej strony. Zaprosił swoich sprzedawców do centrali. Co dwie godziny w nowoczesnym biurowcu w Alejach Jerozolimskich 94 w Warszawie meldowała się kolejna grupa. W sumie chęć zwiedzania zgłosiło 70 osób.
Czytaj też: "Neckermann szkolił agentów z dynamicznego pakietowania w Modlinie".
Chcesz zapłacić taniej - zainwestuj
Wizytę zaczynała prelekcja dyrektora handlowego Artura Reznera, który opowiadał pokrótce, jak działa biuro podróży i jak w związku z tym wygląda jego wewnętrzna struktura. Jak wyjaśniał, touroperator w Polsce prowadzi niezwykle trudną działalność, licząc zaledwie na jedno-, dwu-, a w najlepszym wypadku trzyprocentowy - w stosunku do obrotów - zysk netto. To bardzo mało. W krajach Europy zachodniej i centralnej jest to 4 - 6 procent, w najlepszym wypadku 7 – 9 procent, a na wschodzie (np. Rosja) nawet 20 procent.
Z hotelarzami w krajach, do których wysyła klientów, zawiera dwa rodzaje umów. Mogą to być umowy, zakładające dużą zaliczkę, ale dające touroperatorowi pewność, że ma pokoje zagwarantowane i to po niższych cenach. Hotelarz uzyskuje za to z góry większą sumę, dzięki czemu może odnowić lub rozbudować swój obiekt. Są też hotele, które godzą się, żeby organizator sprzedawał ich pokoje i płacił im za to na bieżąco, kiedy już znajdzie klientów (allotment). Choć biuro podróży nie musi z góry płacić, nie jest pewne, czy dostanie tyle pokojów, ile będzie potrzebować. Poza tym ich cena będzie większa.
Trzecia kategoria produktu to hotele własne touroperatora, najbezpieczniejsze dla niego. - Ta formuła pozwala też mieć największy wpływ na jakość hotelu – wyjaśniał Rezner. Koncern Thomas Cook, w skład którego wchodzi polska spółka Neckermann, ma siedem własnych sieci hoteli, a ściślej rzecz biorąc są to w większości obiekty dzierżawione.