Miniony rok był dla światowego lotnictwa najlepszy od kryzysowego odbicia w 2010 roku. Obecny też może być pomyślny i dla pasażerów, i dla przewoźników – wynika z najnowszego raportu Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewoźników Powietrznych (IATA).
Poza Rosją i Brazylią wszystkie liczące się rynki lotnicze odnotowały wzrost. Najszybciej rósł ruch w Azji – o 8,2 procent, głównie dzięki takim fenomenom, jak rynek indyjski, gdzie przewozy pasażerskie w 2015 roku (w porównaniu z rokiem 2014) zwiększyły się aż o 25 procent. Nie przestają zadziwiać przewoźnicy z regionu Zatoki, którzy odnotowali wzrost o 10,5 procent. Linie bliskowschodnie, co jest w dużym stopniu zasługą Emirates, mają już 14,2 procent udziału w światowym transporcie lotniczym.
Mimo kryzysu nie ucierpiał transport lotniczy w Chinach. Wzrost o 8,2 procent, to tylko o włos więcej niż w Polsce, gdzie zwiększył się o 8 procent. Średnio ruch w Europie wzrósł o 5 procent.
– Byłoby o wiele lepiej, gdyby nie strajki Lufthansy, Air France, włoskich i francuskich kontrolerów – przyznaje Brian Pierce, główny ekonomista IATA.
Zdaniem IATA pojawiają się jednak powody, dla których koniunktura w światowym lotnictwie może się załamać. Nie wiadomo, na ile poważna jest epidemia Zika w Ameryce Łacińskiej – czy dla transportu lotniczego będzie miała taki sam niekorzystny efekt, jak ebola w Afryce i jak będzie się rozwijał kryzys związany z masowym napływem uchodźców do Europy.