Od początku tego roku zbankrutowało już kilka biur podróży, z czego najbardziej spektakularnym bankructwem był upadek Sky Clubu, który pozostawił za granicą około pięciu tysięcy klientów.
Urzędy marszałkowskie, szczególnie mazowiecki i wielkopolski, miały pełne ręce roboty w sprowadzaniu do kraju klientów zbankrutowanych biur, ponieważ to one, w myśl ustawy z 29 sierpnia 1997 o usługach turystycznych sprawują – pospołu z Ministerstwem Sportu i Turystyki – nadzór nad ich działalnością.
Według ustawy urzędy marszałkowskie prowadzą rejestry biur podróży, określają wymogi formalne, jakie biura powinny spełnić oraz co najważniejsze – określiły wraz z ministrem finansów zespół zabezpieczeń klientów biur w przypadku umyślnego lub nieumyślnego niewywiązania się ze swoich zobowiązań wobec klientów.
Do najważniejszych zabezpieczeń należą obowiązkowe ubezpieczenia – wysokość poziomu ubezpieczenia zależy od wielkości sprzedaży biura - oraz gwarancje bankowe wystawiane przez banki. Ten system powinien teoretycznie być wystarczający dla zapewnienia środków w przypadku bankructwa lub niewypłacalności dla zabezpieczenia zobowiązań biura wobec klientów, linii lotniczych i właścicieli sieci hotelowych.
Jak praktyka pokazała, „Polak potrafi" i biura ubezpieczały się od obrotów, ale pomniejszonych np. o opłaty za przeloty, co skutkowało obniżonym poziomem ubezpieczenia, o czym – obawiam się – niebawem przekonają się klienci Sky Clubu i innych zbankrutowanych biur podróży.