Nowy szef sprzedaży w TUI Deutschland powiedział, że prowizja w wysokości 10 procent już od pierwszej rezerwacji nie jest dobrą strategią. Stwierdzenie to wywołało dyskusję wśród agentów, a oficjalne stanowisko w tej sprawie zajęła organizacja branżowa Schmetterling.
Rzecznik komisji do spraw agentów w Schmetterlingu André Bruns żąda, aby minimalne wynagrodzenie wynosiło 11 procent, już od pierwszej rezerwacji - informują niemieckie media branżowe. Jego zdaniem agenci od kilku lat muszą godzić się na stałe obniżanie prowizji – taką strategię przyjęli niemal wszyscy touroperatorzy.
- Branża musi wreszcie zmienić sposób myślenia, a agenci muszą się przeciwstawić temu trendowi – apeluje Bruns. Prowadzona przez niego komisja rozpoczęła kampanię w internecie pod hasłem #11+. Hasztagiem tym mają być opatrzone wypowiedzi w ramach dyskusji na forach na Facebooku, Twitterze i Instagramie, do której zachęcani są agenci należący do Schmetterlinga.
Bruns apeluje też do innych kooperatyw agencyjnych o przyłączenie się do akcji, swoje słowa kieruje szczególnie do organizacji QTA zrzeszającej różne organizacje, w tym Schmetterlinga. Do kolegów po fachu - Bruns sam jest właścicielem agencji turystycznej - mówi, że pora zmienić sposób myślenia, ostatecznie żaden handlowiec nie sprzedaje produktów, na których nie zarabia.
W ostatnim czasie koszty prowadzenia biur rosną, głównie z uwagi na wyższe pensje i konieczność pozyskania dodatkowych zabezpieczeń wynikających z nowej dyrektywy unijnej o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych. Do tego dochodzą dodatkowe obciążenia wynikające z „odmowy świadczenia usług" przez touroperatorów. - Kiedy po 45 minutach oczekiwania uda się w końcu połączyć z kimś z centrum obsługi organizatora, trzeba się cieszyć, jeśli w ogóle problem zostanie rozwiązany w satysfakcjonujący sposób – dodaje Bruns.