– Pięknie się branża rozwija, tylko że nie ma z tego adekwatnie dużo pieniędzy – komentował ubiegłoroczne wyniki Betlej i pokazywał kolejne planszę.
W podsumowaniu kilku ostatnich lat szczególnie widać niepowodzenie roku 2018. – Branża nigdy nie miała dużej rentowności, ale rok 2018 był pod tym względem fatalny. O ile średnio na kliencie biura zarabiały wcześniej około 50 złotych, o tyle wtedy tylko 15 złotych.
Co o tym zdecydowało? Betlej wymienił kilka przyczyn: brak dostatecznej informacji o rzeczywistych parametrach i ograniczeniach biznesowych branży, brak prawidłowego rozeznania w działaniach jednego z konkurentów, czyli TUI Poland, firmy która zasypała rynek bardzo tanimi ofertami, wystąpienie niekorzystnych czynników o mniejszym znaczeniu jak niekorzystna pogoda, czyli taka która zniechęcała do dalekich wyjazdów, i istotne wydarzenia sportowe, jak mistrzostwa świata w piłce nożnej.
TUI straszy branżę
Touroperatorzy wyciągnęli jednak wnioski z tych doświadczeń i kolejny sezon, 2019 zaplanowali o wiele ostrożniej. Szczególnie z niepokojem obserwowali kolejne wejście TUI Poland w sprzedaż (first minute) z tanimi wycieczkami na 2019 rok. – Rozmawiałem wtedy z jednym z touroperatorów – relacjonował Betlej. – TUI chce was trochę ustawić, przestraszyć – mówiłem mu. – Jeśli chciał nas przestraszyć – miał usłyszeć w odpowiedzi – to mu się udało.
Obawa przed tym, co zrobi ten potężny gracz, a także wzorowanie się na liderze, czyli Itace, która zapowiedziała, że nie będzie brała udziału w wyścigu na ilość obsłużonych klientów kosztem wyniku finansowego, miały zdaniem Betleja przyczynić się do sukcesu branży w roku 2019.
– Zapanowała polityka wstrzemięźliwości, branża przyhamowała – wyjaśniał prelegent. – Stąd w tytule dzisiejszej konferencji „Mniej znaczy więcej…” – jak się pohamujemy, to coś wygramy.
Kolejny wykres ilustrował zmiany liczby klientów biur podróży korzystających z przelotu czarterem (dane Urzędu Lotnictwa Cywilnego)
Jak szacuje Traveldata – wyjaśniał Betlej – tegoroczny wzrost liczby klientów biur podróży wyniesie 3-4 procent. Dużo więcej zyskają natomiast przychodów. Szczególnie drugi i trzeci kwartał roku charakteryzowały się bardzo dobrymi dla touroperatorów cenami i małymi kosztami (korzystna relacja złotego do euro i dolara oraz niskie ceny paliwa lotniczego).
Betlej krótko omówił zmiany cen rok do roku według klucza poszczególnych kierunków i klucza największych biur podróży. – Jak widać TUI tylko na początku „wymiata” cenami, później zachowuje się podobnie jak inni touroperatorzy, to znaczy podnosi ceny. Ale szczególnie korzystne ceny udało się uzyskać Grecosowi, mimo początkowych kłopotów Grecji (słaba sprzedaż na przełomie 2018 i 2019 roku i na początku 2019 roku – red.) – wyjaśniał Betlej. Zwrócił też uwagę na politykę Corala Travel, który utrzymywał stosunkowo niskie ceny i stosował małe podwyżki. – Można wyróżnić rozsądek Itaki, waleczność TUI i „greckość” Grecosa – półżartem podsumował ten wątek Betlej.
Kolejne tablice pokazywały, jak poszczególni touroperatorzy kształtowali ceny swoich wycieczek w ostatnim roku. Szczególnie jedna z nich wyraźnie pokazywała, jak to określił ekspert, „lekką defensywność” Itaki (mało niskich cen) i ofensywność TUI (dużo niskich cen) w porównaniu z tym samym okresem (kwartałem) poprzedniego sezonu.
Następny wykres pokazywał, jak kształtowały się zyski biur podróży w 2018 i w 2019 roku. O ile wcześniej znakomicie rosły dynamicznie do maja wzbudzając entuzjazm touroperatorów, a później spadały niwecząc wcześniejsze osiągnięcia, o tyle w tym roku po kilkumiesięcznym spadku, szły do góry dopiero od lutego, ale tak dynamicznie i tak konsekwentnie, że osiągnęły rekordowy poziom.
W efekcie zasada „mniej znaczy więcej” sprawdziła się – w najważniejszych elementach branża samoograniczając się wyjątkowe wyniki finansowe. Jak szacuje prezes Traveldaty, o ile wzrost liczby klientów będzie niewielki, rzędu trzech, czterech procent – i w całości jego zdaniem skonsumuje go TUI Poland – o tyle średnie wyniki poprawią się wyjątkowo. Zysk netto wzrośnie 4,7 raza, rentowność firm spod znaku turystyki wyjazdowej 4,2 raza, a zysk na klienta prawie 4,6 raza.
– Rentowność rzędu 2 – 3 procent można uznać za naprawdę dobry wynik, warto go utrwalić – wyjaśniał Betlej. – Owszem, w krajach skandynawskich touroperatorzy uzyskują wyższy, cztery, pięć, a nawet w porywach 6 procent, ale tam dużo większa niż u nas część sprzedaży przechodzi przez internet, koszty organizatorów są więc mniejsze.
W sumie tegoroczny zysk organizatorów turystyki powinien wynieść około 300 milionów złotych, przy 10 miliardach złotych obrotów. Jest to więc wynik rekordowy i przełomowy. Zdaniem Betleja, polska branża po osiągnięciu pewnego pułapu stabilizacji mogłaby rozpocząć podbój w innych krajach. Nadal jednak wisi nad nią widmo wewnętrznej walki, wywoływanej apetytem na ekspansję w Polsce koncernu TUI. Przy czym jest to o tyle zrozumiałe, że TUI też podlega presji – ucieka przed konkurencją jeszcze większych firm, jak na przykład Ryanair – wyjaśniał Betlej.
Wszystkie wykresy: Traveldata
Foto: turystyka.rp.pl
Na koniec ekspert przestrzegł przed nadmiernym optymizmem co do planowania biznesu turystycznego na rok 2020. Jego zdaniem nadchodzące „transfery społeczne i podatkowe”, czyli zapowiedziane w kampanii wyborczej lub już realizowane przez państwo wypłaty na dzieci (500+), dodatkowe emerytury, zniesienie podatku PIT dla najmłodszych przedsiębiorców (do 26 roku życia) czy podniesienie płacy minimalnej, nie przyniosą dużego efektu w postaci wzrostu popytu na usługi turystyczne. Liczba klientów biur podróży nie będzie więc gwałtownie rosła. Touroperatorzy muszą się z tym liczyć.
WIĘCEJ NA TEN TEMAT: Betelej: Marny zastrzyk dla turystyki zorganizowanej
Jak komentowali wystąpienie prezesa Traveldaty uczestnicy konferencji? Czytaj drugą część relacji: Touroperatorzy: W 2020 roku nie zamierzamy szarżować