Minister finansów w porozumieniu z ministrem rozwoju, odpowiedzialnym za turystykę, zmienia rozporządzenie do ustawy o imprezach turystycznych, w sprawie warunków, jakie musi spełnić biuro podróży, starające się o zabezpieczenie na wypadek niewypłacalności.
Chodzi o zmianę pozornie drobną, ale z punktu widzenia touroperatorów bardzo istotną. Poluzowany zostaje jeden z warunków uzyskania gwarancji. Organizator starający się o gwarancję na kolejny rok ma bowiem obowiązek zadeklarowania jakie obroty zamierza osiągnąć w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Na tej podstawie wylicza się jego gwarancję minimalną.
Przepis powstał po to, by biura podróży nie zaniżały swoich zabezpieczeń, które mają przecież chronić ich klientów na wypadek niewypłacalności firmy. Idąc dalej tym tokiem rozumowania ustawodawca zapisał, że owa 12-miesięczna projekcja obrotów – ze sprzedaży imprez turystycznych – nie może być mniejsza niż przychody z roku poprzedniego. Inaczej mówiąc – jeśli firma miała w zeszłym roku obroty 100, to w kolejnym nie może zaprogramować 50, 70 czy 90, ale musi to być co najmniej 100. Ten przepis sprawdza się w sytuacji, kiedy co roku obroty w zorganizowanej turystyce wyjazdowej rosną. Kiedy jednak następuje regres, firmy nie mogą zrobić kroku wstecz. A ponieważ zabezpieczenia na wypadek bankructwa – 90 procent biur podróży korzysta z gwarancji ubezpieczeniowych, ale mogą to być też zabezpieczenia bankowe i inne – nie są tanie, a przede wszystkim wymagają złożenia kaucji w gotówce lub np. w nieruchomości, a najczęściej w jednym i drugim, są one postrzegane przez biura jako duże obciążenie.
Problem z tym przepisem miało wielu touroperatorów po roku 2018, kiedy to w wyniku nadpodaży na rynku wycieczek, a co za tym idzie walki cenowej, wielu z nich ucierpiało finansowo. Nawet, jeśli urosła im liczba obsłużonych klientów, ich wynik finansowy był opłakany. Gdyby podobna sytuacja powtórzyła się w kolejnym sezonie, niektórzy musieliby zwinąć interes. Dlatego zmienili politykę – w roku 2019, przygotowali dużo mniej ofert, tak żeby udało się im je sprzedać z zyskiem. Takie działanie rzeczywiście się sprawdziło – wprawdzie obsłużyli mniejszą liczbę klientów, ale na każdym wyjeździe zarobili. Dzięki temu rok 2019 był w branży turystyki wyjazdowej rokiem rekordowych zysków.