Branża hotelarska krytycznie oceniła rządowy pakiet pomocowy dla przedsiębiorców, zwany tarczą antykryzysową. Jeszcze przed jego ogłoszeniem (we środę, 18 marca) hotelarze wystosowali do rządu list, w którym opisali swoją dramatyczną sytuację i zaapelowali o pomoc.
CZYTAJ: Hotelarze znad morza proszą rząd o ratunek
Teraz wysłali kolejny list z apelem o wprowadzenie rozwiązań sektorowych, które uratują ich przed bankructwem. Wbrew ich oczekiwaniom rząd przedstawił bowiem jedynie pozorowane, ogólnogospodarcze propozycje, które w nikłym stopniu mogą im pomóc przetrzymać „największy kryzys gospodarczy polskiego i światowego hotelarstwa”.
Na Węgrzech, dają przykład hotelarze, gestorzy bazy noclegowej zostali zwolnieni do 30 czerwca z płacenia składek emerytalnych i zdrowotnych swoich pracowników. Do końca roku nie muszą też spłacać kredytów. Mogą liczyć na wprowadzenie elastycznych zasad zatrudnienia, co ma im ułatwić porozumienie z pracownikami. Polski pakiet pomocowy o wartości 212 miliardów złotych, czyli niecałych 10 procent PKB, okazał się najskromniejszym planem ratunkowym w Europie, podczas gdy wsparcie w innych państwach europejskich szacowane jest na 15-20 procent PKB – ubolewają hotelarze.
Ich sytuacja, jak piszą, pogorszyła się od poprzedniego apelu dramatycznie. 90 procent hoteli musiało się zamknąć. Spadki obłożenia sięgnęły 90, a w niektórych wypadkach nawet 100 procent. Ostatnio takie spadki odnotowano podczas wojny – zauważają hotelarze. Branża straciła już pół miliarda złotych i odtąd tyle będzie tracić co miesiąc.