Jak podaje podaje portal Travel News, niekontrolowane tłumy urlopowiczów to jeden z największych problemów tego lata. Ostatnio do grupy włoskich i hiszpańskich miast narzekających na masową turystykę dołączyła grecka wyspa Santorini. Liczy ona 20 tysięcy stałych mieszkańców, a dziennie odwiedza ją nawet 70 tysięcy turystów.

Tłumnie przybywający goście to z jednej strony dodatkowe przychody dla usługodawców, ale z drugiej – problemy. W tym roku brakowało na przykład wody. Burmistrz Santorini Nikos Zorozos powiedział w rozmowie z greckim dziennikiem „Ekathimerini”, że jego zmartwieniem jest też rosnąca ilość śmieci. Popularność wyspy zagraża środowisku. Burmistrz chce wprowadzić zakaz budowy nowych hoteli, a może nawet i mieszkań. Obecnie 11 procent powierzchni wyspy jest zabudowane. Dla całej Grecji wskaźnik ten wynosi 1 procent.

Według Uniwersytetu Egejskiego 70 procent budynków na Santorini jest stosunkowo nowych. Rośnie też liczba miejsc noclegowych. Podczas gdy w 2004 roku było tam 9255 łóżek hotelowych, to w 2015 roku liczba ta zwiększyła się do 14096, co oznacza wzrost o 52 procent.

Uniwersytet Egejski przeprowadził w październiku 2016 roku ankietę wśród 800 mieszkańców. Skarżą się oni na różne niedogodności wywołane przez napływ turystów. Kłopoty sprawiają hałdy śmieci, ale problemem są też zapchane ulice i drogi. Firmom, które zatrudniają ludzi spoza wyspy, coraz trudniej znaleźć dla nich nocleg.

Szef stowarzyszenia usługodawców na Santorini Nikos Nomikos uważa, że problemem jest nie tyle liczba gości, ile nieumiejętne zarządzanie turystyką. Jego zdaniem należy dopasować infrastrukturę i liczbę pracowników do popytu. Zwraca też uwagę, że wyspa nie skoncentrowała się na klientach z najwyższej półki, przez co stała się miejscem turystyki masowej.