Poniedziałkowe spotkanie miało charakter konsultacji. Zabiegali o nie przedsiębiorcy skupieni w Radzie Przemysłu Spotkań i Wydarzeń. Jak relacjonowali uczestnicy narady, wicepremier Jarosław Gowin i wiceminister rozwoju Olga Semeniuk wysłuchali krótkiej prezentacji, pokazującej znaczenie przemysłu spotkań dla gospodarki i zapaść w tej branży wynikającą z pandemii. – Jesteśmy w lokcdownie de facto od marca – mówi podsumowując spotkanie Bartosz Bieszyński, koordynator Rady. – A nadziei i perspektyw na wyjście z tego stanu na razie nie widać. Po prostu brak popytu, zarówno klientów indywidualnych jak i biznesowych.
CZYTAJ TEŻ: Gowin: Będzie precyzyjnie zaplanowana pomoc dla turystyki
– Mówiliśmy premierowi, jak działa nasza branża, że to nie jest zakład fryzjerski czy restauracja, które można z dnia na dzień reaktywować – opowiada Bieszyński. Niejeden przedsiębiorca dałby się dzisiaj pokroić za 60- procentowy przychód w odniesieniu do roku poprzedniego. U nas spadek obrotów to minimum 80 procent. Emocje przedsiębiorców niepewnych przyszłości sięgają szczytu.
Już 20 procent firm eventowych albo już zawiesiło działalność, albo w ogóle się zamknęło.
Firmy eventowe mają więc postulaty, wśród których najważniejsze to dostęp do subwencji z PFR z obniżonym progiem wyznaczającym konieczność zwrotu, odroczenie kredytów i leasingów o kolejne 6 miesięcy, powołanie funduszu na kształt Turystycznego Funduszu Zwrotów, z którego firmy mogłyby pożyczyć pieniądze, żeby oddać zaliczki klientom, ustanowienie rodzaju talonu na usługi przemysłu spotkań, na wzór bonu turystycznego, obniżenie VAT na usługi świadczone przez firmy eventowe czy „poluzowanie funduszu socjalnego”, żeby można było finansować z niego spotkania firmowe. Branża oczekuje też zniesienia składek ZUS i prawa do postojowego do czerwca.