Betlej: Czeka nas eksplozja podróży zagranicznych

Dobra sytuacja gospodarcza kraju, zasobne portfele i dobre nastroje Polaków, a do tego ich uwolniona potrzeba podróżowania i wypoczywania – to przesłanki, które spowodują, że turystyka wyjazdowa za dwa lata potroi się w porównaniu z rekordowym rokiem 2019 – uważa ekspert.

Publikacja: 12.02.2021 10:27

Betlej: Czeka nas eksplozja podróży zagranicznych

Foto: Fot. Filip Frydrykiewicz

Jak będzie wyglądał rynek i koniunktura w turystyce wyjazdowej w latach 2022-2023, gdy najprawdopodobniej sytuacja epidemiczna będzie już opanowana? Takie pytanie stawia na początku cotygodniowego materiału poświęconego właśnie temu segmentowi turystyki prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej.

Punktem odniesienia do swoich rozważań ekspert obrał ostatni stabilny rok w turystyce wyjazdowej, czyli 2019, kiedy to zorganizowanych podróżach lotniczych odnotowano prawie 3,2 miliona turystów. Do tego dodał niemal 800 tysięcy turystów indywidualnie organizujących sobie wyjazdy z wykorzystaniem przelotu tanią linią lotniczą na trasach turystycznych, co dało około 4 mln turystów w lotniczej turystyce wyjazdowej o charakterze wypoczynkowym (czyli np. bez city breaków).

CZYTAJ TEŻ: Betlej: Słabną szanse na udane lato w turystyce wyjazdowej

Jest gotówka na kontach

Jednym z najważniejszych czynników, które decydują w zwykłych czasach o popycie jest sytuacja gospodarcza kraju i gospodarstw domowych. Sytuacja makroekonomiczna Polski jest oceniana jako bardzo korzystna, bezrobocie utrzymuje się na niskim poziomie, stabilność finansowa kraju jest najkorzystniejsza wśród krajów członkowskich UE (raport Komisji Europejskiej sprzed kilku dni), bardzo korzystne są też prognozy rozwoju gospodarczego na najbliższe lata formułowane przez Komisję Europejską i wiodące światowe instytucje finansowe.

Podobnie korzystna jest sytuacja gospodarstw domowych, zwłaszcza, jeśli chodzi o ich płynność finansową. Rosnące płace i malejące w czasie pandemii wydatki oraz strumień pieniędzy z tarcz finansowych spowodowały nienotowany wcześniej wzrost oszczędności na rachunkach bankowych, który przekroczył 100 mld złotych.

Bardzo duży popyt odłożony

Za optymistycznym widzeniem przyszłych sezonów przemawia też, że miesiące ograniczeń spowodowały powstanie bardzo dużego popytu odłożonego na wyjazdy wypoczynkowe. Nie zaspokoją go wczasy krajowe nad Bałtykiem, w górach i na Mazurach.

Dzięki temu, po ustąpieniu zasadniczego zagrożenia pandemicznego, występować będą równocześnie dwa ważne czynniki determinujące powstanie popytu na zagraniczne wyjazdy – dostateczne zasoby finansowe i dobre nastroje konsumenckie. Wprawdzie w tej chwili są one stosunkowo słabe, ale jest to ewenement na skalę Europy (wspominany już we wcześniejszych materiałach przez autora) i najprawdopodobniej ustąpi po powrocie życia społecznego na dawne tory.

Słaby złoty nie zawsze będzie słaby

Kolejny element, na który trzeba zwrócić uwagę, starając się przewidzieć, jak turystyka wyjazdowa rozwinie się w 2022 i 2023 roku to kurs złotego do dolara i euro. Zdaniem autora „złoty nie zawsze będzie słaby”. Dlaczego?

W warunkach kryzysu tania waluta jest gospodarczo pożądana, dlatego NBP dość energicznie działa na rzecz osłabiania krajowej waluty, sprzedając złotego za waluty, przede wszystkim dolary i euro. Efektem ubocznym jest systematyczny wzrost rezerw dewizowych państwa, które w dotychczasowym okresie pandemii wzrosły o prawie 40 mld dolarów, czyli o prawie 34 procent (sic!). „Takiej polityki nie da się prowadzić wiecznie i w średniej perspektywie (w 2022 i kolejnych latach) prawdopodobne jest znaczące umocnienie złotego”.

Powinien to być więc dodatkowy czynnik sprzyjający zagranicznym wojażom. Po pierwsze z punktu widzenia ekonomicznego, a po drugie emocjonalnego, bo część naszych obywateli może traktować umocnienie jako zjawisko przejściowe i tym bardziej będzie chciała skorzystać z – ich zdaniem – okazji jakie ono stwarza – pisze ekspert.

Czeka nas boom w turystyce wyjazdowej

To wszystko przemawia na korzyść wzrostu koniunktury bardzo dużego wzrostu rynku lotniczej turystki wyjazdowej – z dotychczasowej rekordowej liczby 4 milionów turystów do około 8-10 milionów, ze wskazaniem na tę wyższa cyfrę – prognozuje Betlej.

Do zdobycia znacznych udziałów w tak rosnącym rynku jest predestynowanych kilka biur podróży. Należy do nich najbardziej ofensywny organizator, czyli TUI Poland, tanie linie lotnicze i pozostali, „liczący się krajowi i zagraniczni organizatorzy”.

Atutem TUI Poland i tanich przewoźników lotniczych – wyjaśnia autor – jest stosunkowo silne zaplecze finansowe, połączone z determinacją lub wręcz koniecznością ekspansji. Wydaje się, że są to czynniki niedoszacowane zwłaszcza w wypadku tych ostatnich. Z dużym prawdopodobieństwem będą oni szukać rekompensaty w miejsce spadków lub stagnacji ruchu lotniczego związanego z ruchem biznesowym w segmencie czysto turystycznym.

Możliwości ekspansji pozostałych organizatorów (za wyjątkiem biur Coral Travel i Exim Tours) o własnych siłach lub przy dotychczasowym niedużym wsparciu ze strony państwa wydają się ograniczone, zwłaszcza, jeśli rok 2021 będzie dla turystyki zorganizowanej słaby (już w poprzednim materiale Betlej pisał, że taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny i że spowodować to może upadek słabszych biur podróży).

Małe wsparcie dla turystyki wyjazdowej

Można odnieść wrażenie, że „polskie państwo ociąga się ze wspieraniem krajowych czempionów turystyki wyjazdowej, czyli postępuje niejako odwrotnie niż Niemcy i zdecydowanie wspiera rozwój turystyki krajowej. U podstaw takiego myślenia może leżeć przekonanie, że turystyka wyjazdowa nie wzmacnia, ale osłabia gospodarkę i PKB kraju, pogarszając bilans bieżący państwa (import usług) i tworząc miejsca pracy, ale głównie za granicą.

Rzecz jednak w tym, że zagraniczne wyjazdy wypoczynkowe są obecnie już integralnym elementem współczesnego stylu życia, podobnie jak używanie telefonów komórkowych (też z importu), czy posiadanie samochodu (też z importu)”.

Być może urzędnikami kieruje zamysł, że mizerne wsparcie dla polskich organizatorów turystyki ograniczy w jakiejś skali rozwój turystyki wyjazdowej na rzecz krajowej. Jest to jednak rozumowanie najprawdopodobniej błędne i może doprowadzić tylko do tego, że turystyka wyjazdowa i tak będzie funkcjonowała, tyle że na rynku pozostaną głównie biura podróży zagraniczne – wyjaśnia Betlej.

Polska nie wygląda już tak dobrze na tle sąsiadów

W kolejnej części materiału Betlej zajmuje się, jak co tydzień, sytuacją epidemiczną w Polsce, Portugalii, Szwecji i Izraelu.

Odnośnie Polski stwierdza, że sytuacja nadal jest korzystniejsza niż w unijnych krajach sąsiednich plus Dania), ale ta przewaga stopniowo się zaciera. Ilustruje to wykresem.

""

Foto: turystyka.rp.pl

Otaczające Polskę kraje jeszcze mają na ogół gorszą od Polski sytuację epidemiczną.

Warto zauważyć, że bardzo podobna do polskiej sytuacja epidemiczna w Niemczech ostatnio zmienia się na korzyść. Może to wynikać z utrzymywania tam niezmienionych warunków lockdownu i jednoczesnego luzowania antyepidemicznych obostrzeń w Polsce – wskazuje autor.

I przypomina, że w ostatnią środę po dyskusji kanclerz Merkel z premierami krajów związkowych postanowiono przedłużyć lockdownu do co najmniej 7 marca, chociaż propozycja pani kanclerz przewidywała odleglejszą datę, czyli 14 marca. Postanowiono też, że sklepy (z wyjątkiem tych niezbędnych i aptek, które działają) będą mogły zostać otwarte, gdy wskaźnik zakażeń zbliży się do granicy 350 na milion mieszkańców. Obecnie wynosi on 785 z wyraźną tendencją spadkową.

Co do Portugalii, to w minionym tygodniu sytuacja zmieniła się dość wyraźnie na korzyść. Pod względem nowych zakażeń kraj ten przesunął się z pierwszego na drugie miejsce w Europie za Czechami. Wskaźnik obniżył się o ponad połowę – z 8267 do 4392 przypadków na milion mieszkańców.

Betlej opisuje walkę Portugalskich władz z koronawirusem, przypominając okresy luzowania i zaostrzania obostrzeń. To samo robi w odniesieniu do Szwecji i Izraela.

W Szwecji mimo stosowania obostrzeń sytuacja epidemiczna nadal jest gorsza niż w Europie i u jej skandynawskich sąsiadów. Wskaźnik liczby zakażeń ma prawie sześciokrotnie wyższy niż Norwegia i prawie pięciokrotnie krotnie wyższy niż Finlandia. Pod względem wskaźnika liczby zgonów sytuacja była w ubiegłym tygodniu w Szwecji jeszcze bardziej niekorzystna. Był on ponad 15-krotnie wyższy niż w Norwegii i prawie 17-krotnie wyższy niż w Finlandii.

Z kolei w Izraelu, mimo zaszczepienia 40 procent (20 procent dwoma dawkami) społeczeństwa ogólna sytuacja epidemiczna jest nadal trudna. „Wskaźnik nowych zakażeń spada bardzo powoli, a tempo tego spadku jest wolniejsze niż w większości pozostałych krajów, co sprawia, że relatywna sytuacja Izraela na ich tle się pogarsza. Konieczne okazało się wprowadzenie jeszcze jednego miesięcznego lockdownu i dołożenie do niego prawie całkowitego zakazu ruchu lotniczego.

Sytuacja zaczyna się jednakże różnicować w odniesieniu do poszczególnych grup demograficznych społeczeństwa. Wyraźnie widoczny jest (wobec połowy stycznia) w grupie osób w wieku 60+ spadek liczby hospitalizacji (o około 40 procent), spadek liczby nowych zakażeń (o około 36 procent). W grupie osób poniżej 60 roku życia liczba hospitalizacji umiarkowanie wzrasta, a liczba zakażeń wykazuje stabilizacje lub niewielki wzrost. Łącznie daje to opisaną wcześniej niewielką poprawę sytuacji epidemicznej”.

Przegląd sytuacji epidemicznej – Europa i świat

W części raportu poświęconej przeglądowi rozwoju infekcji koronawirusem w znacznej części Europy i wybranych krajach spoza tego kontynentu, autor zamieszcza mapy, wykresy i tabelę z danymi obrazującymi sytuację. Oddzielnie pokazuje przy tym kraje będące rynkami źródłowymi i rynkami docelowymi w turystyce.

""

Foto: turystyka.rp.pl

W ostatnim tygodniu wskaźnik liczby zgonów dla Polski podniósł się z 48,1 do 50,4 czyli o 4,8 procent (poprzednio spadł o 9,9 procent). Oznaczało to dość istotne pogorszenie sytuacji naszego kraju na tle wskaźnika dla ogółu pozostałych krajów źródłowych, którego wartość spadła o 10,8 procent (z 51,25 do 45,7).

W porównaniu z Polską największą zmianę za korzyść, czyli wyraźny spadek wskaźnika odnotowano zwłaszcza w tych krajach, które nie eksperymentują zanadto lub wcale z ustawicznymi modyfikacjami obostrzeń i ograniczeń, a stabilnie utrzymują wprowadzone lockdowny i odnoszą dodatkowe korzyści ze znacznej dyscypliny społecznej w ich przestrzeganiu. Należą do nich Wielka Brytania (spadek wskaźnika z 121 do 92,8), Dania (z 24,5 do 15,7), Szwajcaria (z 36,3 do26,7), Niemcy (z 59,7 do 51,9), Belgia (z 29,3 do 24,7 i Holandia (z 26,8 do 23,7).

Warto zauważyć, że istotny postęp dotyczy krajów zachodniej części kontynentu, gdzie od pewnego czasu postanowiono bardziej poważnie traktować utrzymujące się zagrożenie rozwojem choroby. Do poprawy sytuacji epidemicznej w tych krajach przyczyniły się wyraźnie wzmożone obawy związane z bardziej zaraźliwą i prawdopodobnie bardziej śmiertelną brytyjską odmianą koronawirusa.

Nowością w raporcie Betleja są wykresy wskaźników zakażeń i zgonów w poszczególnych krajach źródłowych i docelowych oraz dla Wielkiej Brytanii, która jest w tej chwili głównym obszarem zakażania nową odmianą koronawirusa.

""

Foto: turystyka.rp.pl

""

Foto: turystyka.rp.pl

Na wykresie nowych zakażeń widać wyraźnie kontynuację cofania się wskaźnika dla zarażanej już w dużym stopniu nową odmianą wirusa Wielkiej Brytanii. W ostatnim tygodniu zbliżył się on znacznie do średniej wartości prezentowanej przez zachodnioeuropejskie kraje źródłowe. Należy jednak w tym wypadku mieć na względzie pozytywne działanie restrykcyjnego w tym kraju lockdownu, który jest w znacznym stopniu przestrzegany przez tamtejsze społeczeństwo – pisze ekspert.

„Uzupełnione o najnowsze dane przebiegi wskaźników liczby nowych zakażeń i liczby zgonów nadal nie pozwalają na jednoznaczne postawienie tezy o wyższej śmiertelności nowej odmiany koronawirusa. Porównania wskaźników liczby zakażeń z jego przypuszczalnie przesuniętymi o dwa tygodnie konsekwencjami w postaci wskaźnika liczby zgonów dają w przypadku Wielkiej Brytanii i Europy Zachodniej na razie bardzo podobne rezultaty.

Być może wynika to z jeszcze zbyt małego udziału (w tygodniu 18-24 stycznia) nowej wersji wirusa w zakażeniach w Wielkiej Brytanii lub innej proporcji wiekowej zakażanych tam osób. Gdyby nowy wirus zakażał więcej ludzi w wieku poniżej 60 lat (tak jak pierwotnie przypuszczali niektórzy epidemiolodzy), którzy generalnie są bardziej odporni na ciężkie powikłania i śmierć wynikającą z zakażenia koronawirusem, mogłoby to tłumaczyć podobne ogólne bieżące wskaźniki śmiertelności (relacja wskaźnika liczby zgonów do wcześniejszego o dwa tygodnie wskaźnika liczby zakażeń).

Do bardziej jednoznacznego potwierdzenia opinii epidemiologów o 20/40 procentowo większej śmiertelności nowej odmiany koronawirusa, należałoby mieć dane o demograficznej strukturze zarażanym nim osób”.

""

Foto: turystyka.rp.pl

Po bardzo znacznym spadku ogólnego ważonego wskaźnika zakażeń dla obszaru zachodniej części kontynentu w okresie poprzednich trzech tygodni z 3115 do 1651 przypadków na milion mieszkańców, w ostatnim tygodniu wykazał on kolejny spadek do poziomu 1479. Wskaźnik ten był jednak nadal niewspółmiernie wyższy (ponad 26 razy) od minimum z pierwszego tygodnia czerwca ubiegłego roku (56 przypadków), ale był też jednocześnie nadal o blisko połowę mniejszy od obecnego wskaźnika liczby zakażeń dla USA (2547).

Obecnie najwyższe współczynniki zakażeń w krajach źródłowych zachodniej Europy nie występują już w tych krajach, do których najwcześniej dotarła nowa i zdecydowanie bardziej zaraźliwa odmiana koronawirusa, czyli w Wielkiej Brytanii (spadek z 2500 do 1886) i w Irlandii (spadek z 1825 do 1433), ale we Francji (minimalny spadek z 2198 do 2142). Sytuacja taka wydaje się być rezultatem bezkompromisowych lockdownów wprowadzonych w tych dwóch pierwszych krajach.

Najniższe wskaźniki mają obecnie Dania (543), Niemcy (785) i Austria (1049), a więc kraje, które dość wcześnie wprowadziły daleko posunięte lockdowny i gdzie stopień ich przestrzegania jest znaczny.

Natomiast we Francji nadal silny wydaje się pogląd, aby pomimo niekorzystnej sytuacji epidemicznej zrezygnować z trzeciego lockdownu i przyjąć ryzyko otworzenia się na rozprzestrzenianie się nowej odmiany koronawirusa. Odrębnym przypadkiem jest kraj, który w czerwcu zeszłego roku jako pierwszy hucznie ogłosił zwalczenie epidemii, czyli Słowenia. Teraz jest tam najwyższy tygodniowy wskaźnik liczby zakażeń w zachodniej części kontynentu, który wprawdzie spadł z 4286, ale do i tak bardzo wysokiego poziomu 3442 przypadków na milion mieszkańców.

Czwarty z rzędu spadek zbiorczego ważonego wskaźnika nowych zachorowań, odnotowano również w Europie Środkowo-Wschodniej. Tym razem obniżył się on z 1217 do 1160 przypadków na milion mieszkańców, czyli o 4,3 procent (poprzednio o 7,7 procent). Tym razem na rzecz spadku zbiorczego wskaźnika zakażeń najbardziej działała zmiana sytuacji w Rosji (spadek wskaźnika z 1191 do1063), na Ukrainie (z 714 do 582) i w Rumunii (z 924 do 862).

W naszym kraju po przejściowej dużej obniżce wskaźnika zakażeń przed dwudziestoma tygodniami do poziomu 88, w kolejnych ośmiu tygodniach stopniowo wzrastał z 135 do 4425, w sześciu kolejnych tygodniach równie systematycznie spadał do 1458 przypadków na milion, w dwóch kolejnych wzrósł do 1824, a w czterech ostatnich spadł do 1324, 1081, 1004 i 975 zakażeń na milion mieszkańców. Na niewiele wyższym niż przeciętnym poziomie (dziewiąty najwyższy wśród 20 krajów źródłowych) był wskaźnik liczby zgonów, który w ostatnim tygodniu uległ niedużemu wzrostowi z 48,1 do 50,4, czyli o 4,8 procent (poprzednio spadł o 9,9 procent).

W Szwecji po zniżce wskaźnika liczby nowych zakażeń przed osiemnastoma tygodniami (podobnie jak w Polsce) do 94 przypadków na milion, następnie wzrastał on systematycznie z 170 do 5158, po czym w kolejnych trzech tygodniach spadł on znacząco do 1940 przypadków, ale w ostatnim wykazał ponowny wzrost do 2090 przypadków na milion mieszkańców. W porównaniu ze Szwecją kolejny raz zdecydowanie korzystniejsza była sytuacja w sąsiadujących z nią Norwegii (wzrost z 322 do 351) i Finlandii (spadek z 457 do 432). Łącznym wynikiem tych zmian było podniesienie się ogólnego wskaźnika zakażeń dla całej Skandynawii z 1142 do 1203 przypadków na milion mieszkańców.

""

Foto: turystyka.rp.pl

W tym roku zestaw krajów docelowych obejmuje też Włochy, które od pewnego czasu straciły już uzasadnienie dla oddzielnego monitoringu i zostały w tej roli zastąpione przez intensywnie zakażaną zmutowanym wirusem Wielką Brytanię.

Po czterech tygodniach z rzędu znaczącego wzrostu zbiorczego tygodniowego wskaźnika zachorowań w krajach docelowych czyli w takich do których udają się turyści, z 907 do 1536 przypadków na milion mieszkańców, w ostatnich dwóch tygodniach doszło do jego znaczącego spadku najpierw do poziomu 1283, a ostatnio do 960. Na taką zmianę sytuacji w dużym stopniu wpłynęło istotne obniżenie się wskaźnika zakażeń w Hiszpanii (z 4851 do 3022) i w mniejszym stopniu w Portugalii (z 8267 do 4392), przy stosunkowo mniejszych i różnokierunkowych zmianach wskaźników w pozostałych krajach docelowych.

W okresie ostatniego tygodnia odnotowano kolejne istotne spadki tygodniowego wskaźnika liczby nowych zakażeń w wielu ważnych turystycznie regionach Hiszpanii. Dotyczy to zwłaszcza obszaru aglomeracji Madrytu (spadek z 4043 do 3109), Katalonii (z 2054 do 1701), rejonu Walencja/Alicante (z 4784 do 2998), Balearów (z 1672 do 971). Znaczny postęp w poprawie sytuacji epidemicznej odnotowano też na Wyspach Kanaryjskich, gdzie wskaźnik znacznie obniżył się z 829 do 640 nowych infekcji na milion mieszkańców.

W niektórych innych krajach docelowych odnotowano wzrosty tygodniowego wskaźnika liczby zakażeń np. w Bułgarii (z 570 do 762), Grecji (z 457 do 641), Turcji (z 570 do 639), Cyprze (z 987 do 1015) i Albanii (z 2018 do aż 3409). W tym pierwszym kraju wzrost wskaźnika może być rezultatem znaczącego poluzowania ograniczeń spowodowanego zamiarem poprawy nastrojów społecznych przed zbliżającymi się wyborami. W kilku krajach wskaźnik ten uległ w ostatnim tygodniu obniżeniu. Należały do nich Włochy (spadek z 1427 do 1386), Maroko (z 132 do 113), Tunezja (z 976 do 695), Chorwacja (z 855 do 726) oraz Malta (z 2804 do 1741).

Kolejny raz z rzędu zmalał i tak zdecydowanie najniższy wskaźnik nowych infekcji w Egipcie – tym razem do jedynie 35,9 przypadków na milion mieszkańców (przed tygodniem 40,3). Również bardzo niski był w tym kraju wskaźnik liczby zgonów, który spadł z 3,48 do 2,99. Oba te główne wskaźniki epidemiczne nadal pozostają zdecydowanie najniższe wśród wszystkich monitorowanych krajów docelowych.

""

Foto: turystyka.rp.pl

Sytuacja epidemiczna w USA w ostatnim tygodniu uległa czwartej z rzędu poprawie. Wskaźnik liczby nowych zachorowań obniżył się z 3214 do 2547 przypadków na milion mieszkańców, czyli o 20,8 procent (poprzednio 12,7 procent), spadł też nieznacznie wskaźnik zgonów z 68,8 do 68,4, czyli o 0,6 procent. O 1,3 procent spadł wskaźnik osób hospitalizowanych i podlegających kwarantannie (kolumna trzecia), natomiast o 9,9 procent spadł wskaźnik liczby chorych w ciężkim stanie (kolumna czwarta).

W Japonii gdzie stosunkowo wcześnie odkryto nową odmianę koronawirusa (25 grudnia) sytuacja epidemiczna po trzech tygodniach znaczącego pogorszenia wykazała trzecią z rzędu poprawę i kolejny raz bardzo znaczącą. W minionym tygodniu wskaźnik liczby nowych zakażeń obniżył się z 206 do 132 (o aż 35,9 procent), ale kolejny raz wzrósł wskaźnik liczby zgonów z 5,02 do 5,57 (o 11 procent), co jest zgodne z zasadą, że przebieg krzywej jego przebiegu jest zwykle o przynajmniej dwa lub trzy tygodnie opóźniony względem krzywej zachorowań.

W Korei Południowej tygodniowe wskaźniki epidemiczne wykazywały dotychczas nieduże zmiany zwłaszcza pod względem wskaźnika liczby zakażeń i tak też było w ostatnim tygodniu. Wzrósł on nieznacznie z 52,3 do 52,5, czyli o 0,4 procent, zaś istotny spadek był udziałem wskaźnika liczby zgonów, który obniżył się z 2,03 do poziomu zaledwie do 0,99. Na tak niskie wskaźniki i stosunkowo korzystną sytuację epidemiczną kraju ma niewątpliwie duży wpływ wysoka dyscyplina społeczna Koreańczyków w przestrzeganiu antyepidemicznych regulacji i obostrzeń.

Tygodniowy wskaźnik liczby nowych zakażeń w Chinach po licznych wcześniejszych różnokierunkowych zmianach, a później po czterotygodniowym bardzo znaczącym wzroście z 2,26 do 15,3 i późniejszym spadku w następnym tygodniu do 7,02 w minionym podniósł się do poziomu 7,59.

Jak będzie wyglądał rynek i koniunktura w turystyce wyjazdowej w latach 2022-2023, gdy najprawdopodobniej sytuacja epidemiczna będzie już opanowana? Takie pytanie stawia na początku cotygodniowego materiału poświęconego właśnie temu segmentowi turystyki prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej.

Punktem odniesienia do swoich rozważań ekspert obrał ostatni stabilny rok w turystyce wyjazdowej, czyli 2019, kiedy to zorganizowanych podróżach lotniczych odnotowano prawie 3,2 miliona turystów. Do tego dodał niemal 800 tysięcy turystów indywidualnie organizujących sobie wyjazdy z wykorzystaniem przelotu tanią linią lotniczą na trasach turystycznych, co dało około 4 mln turystów w lotniczej turystyce wyjazdowej o charakterze wypoczynkowym (czyli np. bez city breaków).

Pozostało 96% artykułu
Zanim Wyjedziesz
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte. Na razie na próbę
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Materiał Promocyjny
Boeing stawia na polskich inżynierów
Tendencje
Chorwaci: Nasze plaże znikają, bo obcokrajowcy chcą mieć domy nad samym morzem
Tendencje
Ustka kontra reszta świata. Trwa głosowanie na najlepszy film promocyjny
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Tendencje
Poranne trzęsienie ziemi na Krecie. Turyści wyszli bez szwanku