Pamiętajmy, że ceny w przedsprzedaży już i tak były promocyjne. Nie możemy zachowywać się jak kamikaze i dokładać kolejne obniżki, bo nasza działalność straci sens ekonomiczny.
Musimy brać pod uwagę, że za chwilę czekają nas kolejne wydatki – władze wprowadzą procedury sanitarne dla podróżujących. Może to będą ambulatoria na lotniskach, konieczność przechodzenia testów, ograniczenie miejsc, które będzie można zająć w środkach transportu, mierzenie temperatury. Na pewno koszty będą obciążać i touroperatora.
Kiedy startujecie po zastoju spowodowanym zamknięciem granic i odwołaniem lotów?
To jest dobre pytanie. Cieszyłbym się, gdyby ktoś określił jakąś perspektywę, kiedy znowu będziemy mogli podróżować. Na razie usłyszeliśmy tylko, że w drugim etapie odmrażania gospodarki mają być otwarte hotele. Chociaż nadal nie wiadomo, kiedy konkretnie nastąpi i pod jakimi warunkami.
Jeśli chodzi o podróże zagraniczne na razie przedłużono zakaz wykonywania lotów do 9 maja, a konieczność odbywania po powrocie do kraju kwarantanny „do odwołania”. Szczególnie ta druga kwestia jest dla nas kluczowa. Przecież nikt nie wyjedzie na wakacje za granicę, jeśli po powrocie miałby spędzić kolejne dwa tygodnie na przymusowej kwarantannie.
Nie mamy na to wpływu. Możemy się umawiać z liniami lotniczymi na jakieś procedury sanitarne, na komunikowanie o nowej sytuacji klientom, możemy myśleć o zorganizowaniu wyjazdów do hoteli, w których będą wyłącznie Polacy, żeby nie musieli się kontaktować z przedstawicielami krajów, w których liczba zakażeń była dużo większa niż w Polsce, ale decyzje dotyczące bezpieczeństwa zdrowotnego podejmują władze.
Nam wystarczy kilka dni, żeby na nowo rozpocząć operacje lotnicze za granicę. Ale najpierw muszą być przepisy i procedury.
Można sobie wyobrazić, że nawet kiedy już będą określone procedury, okaże się, że MSZ wyda komunikat, że nie wszystkie kraje są tak samo bezpieczne dla podróżnych. Na przykład – jeśli chcesz jechać do Hiszpanii to po powrocie musisz przejść kwarantannę, a jak do Austrii – to nie.
Touroperatorzy mają się stosować do komunikatów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na temat pandemii, do ostrzeżeń Ministerstwa Spraw Zagranicznych i jeszcze do zaleceń Głównego Inspektoratu Sanitarnego. A do tego każdy kraj ogłasza własne pomysły na kontrolowanie ruchu turystycznego. Słyszymy o paszportach zdrowia dla turystów, o certyfikatach odporności, o pomysłach, że w samolotach część foteli ma zostać wolnych, albo że posiłki mają być tak serwowane, a nie inaczej. Zakres problemu jest tak szeroki – obejmuje hotele, lotniska, samoloty, transport drogowy, atrakcje turystyczne – że bez zunifikowania i skoordynowania tych pomysłów, ruch turystyczny nie ruszy.
Chcemy wznowić działalność i zdajemy sobie sprawę, że będzie to związane z koniecznością dostosowania się do nowych warunków. Jesteśmy gotowi to zrobić, ale czekamy na wytyczne. Na razie nic o nich nie wiemy, poza sygnałami, że mają być.
Kolejne kraje, szczególnie te żyjące z turystyki, ogłaszają mniej lub bardziej precyzyjne plany ponownego uruchomienia turystyki. Padają pomysły procedur mających zapewnić bezpieczeństwo gościom i samym mieszkańcom – mówi się o certyfikatach dla hoteli, paszportach zdrowia dla turystów, a nawet o aplikacji mającej śledzić poruszanie się gości, żeby w wypadku stwierdzenia zakażenia można było ustalić, krąg ewentualnych zarażonych.
Branża chętnie służyłaby pomocą w przygotowywaniu takich procedur. Najchętniej widzielibyśmy powołanie zespołu praktyków z różnych dziedzin: touroperatorów, hotelarzy, przedstawicieli lotnisk i linii lotniczych i innych. Mamy nadzieję, że nasza inicjatywa znajdzie zrozumienie, a nasza wiedza będzie wykorzystana.
Wchodzimy w etap odmrażania gospodarki, ale turystyka nie jest w tym procesie brana pod uwagę w pierwszej kolejności. Tymczasem trzeba pamiętać, że to dziedzina, która wymaga bardzo poważnego przygotowania do powrotu. Dlatego chcielibyśmy już nad tym pracować, wiedzieć więcej, jakie są plany. Słyszymy, że rozmawia się o odmrożeniu turystyki w Grecji, w Hiszpanii, we Włoszech, w Turcji. Najwyższy czas podjąć temat w Polsce. Boimy się, że turystykę odłożono na potem, a nam ucieka sezon.
Jednocześnie słyszymy, że opracowywany jest program 1000+, z którego skorzystać ma turystyka krajowa. Szanujemy to, ale żałujemy, że ma on służyć tylko przedsiębiorcom z jednego sektora, a nie obejmie biur podróży. A przecież zatrudniają one w kraju tysiące ludzi i płacą tu podatki. Dlaczego beneficjent tego programu – nie wiemy jeszcze kto to ma być – nie ma mieć prawa wyboru, czy chce odpocząć nad polskim morzem, w Bułgarii czy w Chorwacji?
WARTO TEŻ: Odmrażanie turystyki? Prawdopodobny wariant pośredni
Co się zmieni po pandemii? Czy w biurach podróży będzie taniej czy drożej?
Nie sądzę, żeby po takim sezonie jak ten, którykolwiek z touroperatorów chciał ryzykować i zwiększać sprzedaż przez zasypywanie rynku ofertami. To musiałoby spowodować spadek cen i straty w biurach. Ofert będzie więc na pewno mniej, a co za tym idzie klient będzie miał mniejszy wybór.
Jeśli chodzi o ceny, to Itaka na razie wychodzi z cenami wynikającymi z naszych kontraktów i z obserwowania rynku. Ktoś powie, że przecież ceny ropy spadły do poziomu niewidzianego od 20 lat i dlatego wycieczki powinny być tańsze. Ale przecież ceny ropy spadły między innymi dlatego, że samoloty nie latają. Nie mam wątpliwości, że kiedy zacznie się ponownie ruch na lotniskach, ceny paliwa pójdą w górę. W dodatku nikt nie przewidział, że taki spadek cen ropy nastąpi, a my – mam na myśli wszystkich touroperatorów – z wyprzedzeniem zakontraktowaliśmy paliwo, kiedy kosztowało o no dużo więcej niż dzisiaj. Tak na marginesie – z tego tytuł też mamy straty, jakby jeszcze mało nam było kłopotów.
Jest jeszcze wiele niewiadomych, począwszy od tego, że nie wiemy z jakim wynikiem zakończymy ten rok. To, że nie będziemy mieli zysku jest oczywiste, to że będziemy mieli straty też. Pytanie tylko, jak głębokie to będą straty.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Itaka: Poradnikiem w koronawirusa