Betlej: Grozi nam depolonizacja turystyki

Zagraniczne firmy, które mają dosyć gotówki własnej (Ryanair, Wizz Air) lub pożyczonej przez rząd Niemiec (TUI) będą przejmować rynek wycieczek w Polsce. Polskie firmy mogą w starciu z nimi przegrać z powodu słabego wsparcia polskich władz – wskazuje ekspert.

Publikacja: 03.09.2020 01:48

Betlej: Grozi nam depolonizacja turystyki

Foto: Fot. AFP

W ostatnim tygodniu liczba krajów europejskich, w których odnotowano wzrost zakażeń wyniosła 21 (poprzednio 24), a spadek w 14 (poprzednio w 13). W dwóch, czyli w Polsce i krajach nadbałtyckich, pozostały na tym samym poziomie. Ponieważ poprawa następowała przeważnie w krajach o mniejszej liczbie ludności, a wzrost infekcji w tych większych, to wskaźniki w obu częściach kontynentu wzrosły – tą konstatacją otwiera cotygodniowe omówienie sytuacji epidemicznej na świecie prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej.

Koronawirus nie odpuszcza

Jak dalej pisze, wśród krajów źródłowych zachodniej części Europy ponowny znaczny wpływ na taką sytuację wywarła Francja, w której wskaźnik nowych zakażeń wzrósł do 523 nowych przypadków na milion (przed tygodniem i dwoma było ich 336 i 308). Pozytywnymi przykładami są natomiast Belgia i Dania, gdzie wskaźnik malał. Dzięki temu Dania zeszła poniżej symbolicznej granicy 100 zakażeń, do 99. Przed tygodniem wskaźnik wynosił jeszcze 121.

CZYTAJ TEŻ: Betlej: Wirus cofa się powoli, władze ograniczają loty

Korzystniejsza była sytuacja w krajach źródłowych środkowo-wschodniej części kontynentu, którą poprawiały nieduże spadki liczby zachorowań w Rosji i ich stagnacja w krajach nadbałtyckich i w Polsce.

Niedużą poprawę ogólnego wskaźnika zakażeń odnotowano natomiast w grupie krajów docelowych. Główny wpływ w tym względzie odegrało obniżenie się wskaźnika nowych infekcji w Hiszpanii (z 638 do 486); Chociaż… „powstają znaczące wątpliwości odnośnie transparentności jego obliczania”. Bez uwzględnienia spadku w Hiszpanii, łączny wskaźnik dla pozostałych kierunków dość istotnie wzrósł – z 88 do 112 nowych infekcji na milion mieszkańców.

Betlej omawia też obszernie wyniki zgonów w poszczególnych regionach, by następnie podsumować ten wątek: „Niektórzy epidemiolodzy wiążą bieżącą relatywnie niską śmiertelność spowodowaną koronawirusem z pojawianiem się nowych jego odmian, które charakteryzują się większą zaraźliwością, ale za to łagodniejszym przebiegiem choroby. Wydaje się też, że mniejsza śmiertelność w okresie lata, wakacji, które sprzyjają intensywnym kontaktom towarzyskim, wiąże się ze spadkiem przeciętnego wieku osób zarażonych. Wielomiesięczne doświadczenia i statystyki bez żadnych wątpliwości wskazują zaś, że przebieg choroby u osób młodych jest znacznie łagodniejszy niż u starszych”.

Jeśli chodzi o półkulę południową autor opisał sytuację w Australii (tygodniowy wskaźnik zakażeń zdecydowanie się obniżył i wyniósł już tylko niecałe 34 przypadki na milion mieszkańców, podczas gdy wcześniej było to 60, 87 i 117 przypadków), Argentynie (wskaźnik nowych infekcji zdecydowanie wzrósł i osiągnął rekordową wartość 1476) i Republice Południowej Afryki (wskaźnik spadł szósty raz z rzędu z rekordowego poziomu prawie 1500 do około 258).

Urzędnicy zakazują, touroperatorzy płacą

Prezes Traveldaty nawiązuje też do budzących w ostatnich dniach zmianach w rządowym rozporządzeniu w sprawie zakazu lotów. ”Sytuacja wydaje się systematycznie zmieniać na niekorzyść turystów, gdyż pojawił się coraz bardziej dokuczliwy czynnik w postaci decyzji administracyjnych, ograniczających lub wstrzymujących ruch lotniczy na poszczególnych kierunkach. Przyspieszające tempo rozprzestrzeniania się koronawirusa powoduje szybsze niż wcześniej zmiany sytuacji epidemicznej, a tym samym oddziałuje na rosnący dyskomfort turystów, którzy nie mogą być już pewni, czy zarezerwowane przez nich wyjazdy będą mogły być zrealizowane, a ponadto powoduje duży wzrost niepewności wśród osób wyjeżdżających na wypoczynek odnośnie wolnego od problemów powrotu z wakacji i ewentualnej konieczności odbycia kwarantanny. Nie sprzyja to zakupom wycieczek i jest kolejnym czynnikiem, który prowadzi do osłabienia i tak mniej korzystnego niż przewidywano sezonu lato 2020” – pisze.

Jak pisze, władze poszły organizatorom na rękę i zezwoliły na przeloty do każdego kraju objętego zakazem, czyli np. do Hiszpanii, Chorwacji i Albanii, o ile będą to loty wyczarterowane przed dniem wejścia w życie rozporządzenia. Dzięki temu – zdaniem autora – znaleźli się oni „w obszarze szerszych możliwości biznesowych w stosunku do wielu swoich konkurentów, chociażby z Zachodniej Europy”. Tam bowiem ograniczenia ruchu do Hiszpanii wprowadziło już wiele państw (najwcześniej Wielka Brytania), co powoduje wstrzymanie wyjazdów, a czasem konieczność sprowadzenia turystów z rejonów uznanych przez władze za niebezpieczne epidemicznie.

Jako przykład podaje sytuację turystów belgijskich z Balearów i Almerii, dla sprowadzenia których TUI Belgium musiał wysłać 28 pustych samolotów. Zamykanie poszczególnych kierunków powoduje koszty, co „za jakiś czas” może być podstawą do „uzasadnionego wystąpienia o ewentualny kolejny pakiet rządowego wsparcia dla dotkniętych nimi touroperatorów”.

Gdy krajowe biura podróży mogą prowadzić działalność biznesową (z pewnymi wyjątkami, np. wyjazdy na Maltę), „może się to przełożyć na ostateczną wielkość wsparcia finansowego, które negocjują i będą negocjować w ramach niezbędnej pomocy dla podmiotów dotkniętej głębokim kryzysem branży zorganizowanej turystyki wyjazdowej” – wskazuje Betlej.

Walka na ceny

W tym kontekście warto nawet bardzo wstępnie zastanowić się nad perspektywami polskiego rynku touroperatorskiego w najbliższym roku – proponuje autor.

Sezon letni jest znacząco słabszy niż szacowano u jego progu, czyli w czerwcu – na co wskazują liczne wypowiedzi touroperatorów. Złożyły się na to różne przyczyny, w tym nowa fala rozprzestrzeniania się koronawirusa, budząca obawy wielu turystów, niefortunne wypowiedzi przedstawicieli władz, wzmagające niepewność, co do realizacji wycieczek lub potencjalnej kwarantanny po powrocie, i decyzje administracyjne zawieszające ruch lotniczy do niektórych krajów.

„Pogorszyły się również warunki konkurowania na rynku, gdyż jeden z organizatorów (wcześniej było ich dwóch) stosuje relatywnie bardzo niskie ceny wyjazdów i przechwytuje tym samym znaczną część słabego zresztą popytu ze strony krajowych turystów. Silna konkurencyjna presja cenowa negatywnie oddziałuje nie tylko na wolumeny sprzedaży, ale i na marże pozostałych touroperatorów” – opisuje Betlej.

W tej sytuacji można przewidzieć, że po sezonie letnim wyjdą oni nie wzmocnieni, ale dodatkowo osłabieni finansowo – wskazuje.

Sezon zimowy coraz bardziej zagrożony

Co gorsza w sytuacji przeciągających się obaw turystów przed koronawirusem i w warunkach prawdopodobnego wyłączenia niektórych kierunków z ruchu turystycznego (niektóre, np. wyspa Bali, deklarowały, że pierwszych turystów przyjmą najwcześniej po Nowym Roku) można już przyjąć z przekonaniem graniczącym z pewnością, że organizatorzy poniosą kolejne straty finansowe – pisze i prezentuje wykres tygodniowych wskaźników liczby zakażeń na milion mieszkańców w tygodniu od 24 do 30 sierpnia w popularnych turystycznych miejscach egzotycznych.

""

turystyka.rp.pl

Widać bardzo duże zróżnicowanie sytuacji epidemicznej. Ale żeby dobrze interpretować te wyniki trzeba wiedzieć, że jest bardzo duża różnica w liczbie wykonywanych testów w poszczególnych krajach, co przekłada się na liczbę wykrywanych chorych. Bardzo mało testów przeprowadza się w Kenii, Tajlandii, Sri Lance i Meksyku, relatywnie dużo na Dominikanie i Wyspach Zielonego Przylądka, a bardzo dużo w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

„Ponieważ sytuacja epidemiczna poszczególnych krajów ulega dość daleko idącym zmianom, to całkiem prawdopodobne jest ryzyko niepewności i braku ciągłości ruchu turystycznego, podobnie jak ma to miejsce w okresie późnego lata”.

TUI przygotowany na straty

Ekspert sięga teraz po przykład koncernu TUI. Pierwotna wersja jego wsparcia przez niemiecki rząd sumą 1,8 mld euro przygotowywana w końcu marca zakładała prawdopodobnie niekorzystny sezon letni i umiarkowanie słabszy od normalnego sezon zimowy – pisze Betlej. „Teraz jest już właściwie pewne, że sezon letni będzie znacznie słabszy od zakładanego do czego przyczyniają się pandemiczne kłopoty na niektórych kierunkach wymuszające zawieszanie na nich ruchu turystycznego i znacznie słabszy od zakładanego popyt na wycieczki.

W tych warunkach rewizja in minus założeń do zbliżającego się sezonu zimowego była czymś zupełnie naturalnym i uzmysłowiła kierownictwu Grupy skalę niezbędnego dodatkowego wsparcia, które zostało określone i wynegocjowane na kwotę 1,2 mld euro.

Stanowi ono materializację zapewnień niemieckiego rządu, że branżowi championi funkcjonujący na zdrowych długoterminowych podstawach mogą liczyć na szczodrą pomoc finansową, a przynajmniej taką, która bez przeszkód i zbędnych ryzyk pozwoli przetrwać do końca kryzysu spowodowanego epidemią koronawirusa (vide gigantyczna pomoc dla linii lotniczych Lufthansa)”.

WIĘCEJ: Grupa TUI: Jest płynność, są rezerwacje, jest nadzieja

Lato 2021 – okazja dla najsilniejszych

Jakie czynniki zdeterminują najbliższą przyszłość turystyki wyjazdowej? Kwestia ewentualnej szczepionki zapobiegającej koronawirusowi i sposobów leczenia chorych prawdopodobnie nie będą jeszcze jednoznacznie rozstrzygnięte, nie ustaną więc raczej obawy przed zagranicznymi wyjazdami wypoczynkowymi. Źródłem niepewności będzie też sytuacja gospodarcza kraju w I i II kwartale 2021 roku.

Można założyć więc dość słaby popyt na turystyczne imprezy. Jakimś odniesieniem mogą być przewidywania analityków bankowych, którzy szacują spadek popytu w ujęciu całorocznym na nieco ponad 25 procent – wymienia Betlej.

To wyśmienita okazja dla umocnienia pozycji na rynku przez podmioty silniejsze, zachowujące płynność finansową. Agresywna ekspansja wymaga czasem sprzedawania usług poniżej kosztów, „co przy mniejszym rynku jest tańsze, a więc relatywnie skuteczniejsze”.

„Obserwując dzisiejszy rynek wydaje się, że takie podejście TUI Poland realizuje już dzisiaj i jest to zadatek na ewentualne przypieczętowanie wizerunku firmy oferującej masowe i tanie zagraniczne pobyty wypoczynkowe” – wskazuje autor.

Oprócz TUI Group i jej spółki TUI Poland podobną strategię mogą przyjąć, ze względu na zasoby gotówki, Ryanair i w jakimś stopniu Wizz Air. Dwie ostatnie firmy mają pieniądze, bo same je wypracowały. TUI natomiast zawdzięcza je wyłącznie wsparciu niemieckiego rządu (jego obecne zasoby są mniejsze niż wartość wsparcia) – podkreśla ekspert.

Polskę stać na więcej

Według danych Komisji Europejskiej (z przełomu maja i czerwca) Polska i Niemcy uruchomiły największe pakiety bezpośredniego wsparcia swoich gospodarek. Niemcy nie ukrywały przy tym wręcz, że chcą wykorzystać kryzys dla wzmocnienia swojej pozycji na światowej scenie.

Mają po temu okazję, ponieważ wszystkie pozostałe duże gospodarki zachodnioeuropejskie są niemiłosiernie zadłużone (średnia długu Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch i Hiszpanii to 102 procent PKB), a Niemcy z długiem 59,8 procent jako jedyny znaczący kraj strefy euro o włos spełniają nawet kryterium z Maastricht.

Stąd duże dofinansowanie TUI Group, co rozwiązuje już niejako awansem problem koncernu z kolejnym sezonem zimowym.

Polska ma jeszcze lepszą sytuację zadłużeniową niż Niemcy – ciągnie Betlej – bo weszła w okres pandemii z zadłużeniem 46 procent PKB. Stąd też krytyka pierwszych zbyt ostrożnych działań naszego rządu, któremu niektórzy analitycy zarzucali postępowanie jakby Polska była w sytuacji dramatycznie zadłużonych Włoch czy Francji. „Nasze państwo stać na dostatecznie pragmatycznie wysoką pomoc, zwłaszcza tam gdzie wymaga tego potrzeba stworzenia równych szans bezpośredniego konkurowania z podmiotami, które mogą wykorzystać w tym celu środki otrzymane z, trzeba przyznać, sensownych i uzasadnionych rozwiązań rządowych przeznaczonych na wsparcie ich działalności”.

Podsumowując ten wątek rozważań, prezes Traveldaty stwierdza, że gdyby sezon letni był udany dla touroperatorów, wyrównanie przez polski rząd polskim firmom wsparcia, jakie dostały od niemieckich władz firmy niemieckie miałoby mniejsze znaczenie. Jednak w sytuacji, gdy kryzys okazał się w turystyce głębszy niż przewidywano, a popyt nie odradza się w zadowalającym tempie, taka pomoc ma „kluczowe znaczenie dla utrzymania obecnej pozycji rynkowej naszych czołowych touroperatorów. Jej utrata oznaczałaby w dużej części zmarnowanie wieloletnich wysiłków na rzecz zbudowania nowoczesnych, sprawnych i efektywnych biur podróży. Inaczej mówiąc – nastąpiłaby depolonizacja rynku.

Przegląd sytuacji

W ostatniej części materiału Betlej wraca do omawiania sytuacji epidemicznej. Zamieszcza przy tym mapy i tabelę graficznie eksponujące najważniejsze dane.

""

turystyka.rp.pl

W minionym tygodniu korzystne zmiany na turystycznych rynkach źródłowych wystąpiły w Skandynawii, Danii i Belgii, niekorzystne natomiast w Czechach. Na mapie kontynentu przybyło koloru zielonego.

Najwyższe współczynniki zakażeń nadal występują w gęsto zaludnionych krajach: Belgii, Holandii i Francji, przy czym szczególnie niekorzystna stała się sytuacja w tym ostatnim kraju, gdzie wskaźnik nowych zakażeń osiągnął wartość 523 przypadków na milion (przed tygodniem 362), czyli więcej niż podczas szczytu zachorowań 1 kwietnia (474).

Warto zwrócić uwagę – pisze Betlej – na Belgię, w której odnotowano kolejny spadek wskaźnika nowych zakażeń (272 z 313 tydzień wcześniej). Oznacza to, że skumulowany dwutygodniowy wskaźnik dla tego kraju wyniósł 585 przypadków, ale jeszcze przed tygodniem i dwoma był on na poziomie 701 i 736 przypadków. Prawdopodobnie dlatego w pierwotnej wersji rozporządzenia o zakazie lotów, mającego obowiązywać od 2 września, Belgia znalazła się na liście, ale z powodu napływu korzystniejszych danych w ostatniej chwili dokonano korekty i usunięto ją z listy zakazanych kierunków. „Jest to jakby szkolny przykład stosowania wskaźników epidemicznych, które w dużym stopniu wyznaczają decyzje władz o wprowadzaniu okresowych zakazów ruchu lotniczego pomiędzy niektórymi krajami” – ocenia ekspert.

Mniej niekorzystnie przedstawiała się sytuacja w Europie środkowo-wschodniej – wskaźniki nowych zachorowań rosły z reguły mniej dynamicznie lub pozostawały w stagnacji i w rezultacie ważony wskaźnik zbiorczy dla regionu wzrósł z 257 do 264 zachorowań tygodniowo na milion mieszkańców.

W Polsce wskaźnik nie cofnął się i osiągnął wartość 134, czyli tyle samo ile przed tygodniem.

W Rosji odnotowano dalszy, choć nieduży spadek. Systematycznie pogarsza się sytuacja epidemiczna na Ukrainie, gdzie odnotowano już siódmy z rzędu wzrost liczby zakażeń i czwarty liczby przypadków śmiertelnych.

W Szwecji wskaźnik nowych zakażeń powtórnie spadł do 125 z 172 i 191 takich przypadków w dwóch poprzednich tygodniach. Przy dość stabilnej sytuacji w Finlandii i Norwegii spowodowało to spadek wskaźnika nowych zakażeń w Skandynawii z 109 do niecałych 85 przypadków na milion mieszkańców – wylicza Betlej.

""

turystyka.rp.pl

Mniej korzystna była też w ostatnim tygodniu sytuacja w krajach istotnych z punktu widzenia ruchu turystycznego. Niejasna jest sytuacja w Hiszpanii, w której obok danych dziennych, dotyczących zachorowań systematycznie ujawniane są przypadki z przeszłości, które nie są na bieżąco dopisywane do statystyk dziennych, ale do skumulowanych statystyk zbiorczych. Powoduje to dość znaczne rozbieżności danych i w konsekwencji wskaźników nowych zakażeń, które w ostatnim tygodniu wyniosły według pierwszego wariantu 486 przypadków, a według drugiego, czyli tygodniowych zmian liczb skumulowanych aż 1025 – pisze Betlej.

I jak przyznaje, do wizualizacji przyjął wartość mniejszą. Jego zdaniem niestabilności wskaźników może prowadzić do nieadekwatnych decyzji władz Polski, decydujących o utrzymaniu lub nie ruchu lotniczego z Hiszpanią.

Istotnie pogorszyła się też sytuacja w Chorwacji (wzrost wskaźnika z 391 do 475), Portugalii (z 145 do 211) i we Włoszech (z 90 do 147), które stały się kolejnym krajem objętym kolorem jasnoczerwonym.

Nieduże wzrosty wskaźnika nowych zakażeń odnotowano w Turcji, Tunezji i Egipcie (nadal pozostawał bardzo niski). W pozostałych krajach wystąpiły spadki wskaźników, w tym co bardzo istotne w Grecji i Bułgarii, które obok Turcji należą obecnie do jedynych dużych kierunków na których funkcjonuje ruch w zakresie zorganizowanej turystyki wyjazdowej – ciągnie opis autor.

""

turystyka.rp.pl

Sytuacja epidemiczna w USA uległa kolejnej, choć niedużej poprawie. Siódmy raz spadł wskaźnik nowych zakażeń (kolumna pierwsza).

W Europie Zachodniej sytuacja epidemiczna tym razem nieco się pogorszyła – wskaźnik zakażeń wzrósł z 188 do 211. Jest on skutkiem nieco większej liczby krajów ze zmianami sytuacji na niekorzyść wobec tych, w których nastąpiła jej poprawa (6 do 5), przy czym wzrost liczby zakażeń nastąpił w krajach kontynentu o dużej liczbie ludności (Francja i Wielka Brytania).

W Japonii po ośmiu z rzędu wzrostach wskaźnika nowych infekcji w przedostatnim tygodniu miał miejsce dość znaczny jego spadek – z ponad 73,6 do 44,8 przypadków na milion.

W Korei Południowej nastąpił kolejny wzrost wskaźnika nowych infekcji, ale jego dynamika była zdecydowanie mniejsza niż w poprzednich tygodniach, „co może oznaczać, że zbliżamy się do fazy, w której wskaźnik będzie się już zmniejszał” – ocenia ekspert.

W Chinach po trzech wzrostach i czterech spadkach wskaźnik jest bardzo mały.

Biura Podróży
35 lat Itaki: 10 milionów klientów i największy zysk w historii
Biura Podróży
Majówka - kierunek zagranica. „To przez mocną złotówkę i złą pogodę w Polsce”
Biura Podróży
Zuzanna Sprycha na czele Turystycznej Organizacji Otwartej
Biura Podróży
Wakacje z biurem podróży. Grecja i Hiszpania tańsze niż Bułgaria i Turcja
Biura Podróży
Do kogo po tanie wakacje w dobrych hotelach? Zdecydowanie prowadzi jedno biuro podróży