Ernst Führich, ekspert prawa turystycznego, tłumaczy w rozmowie z tygodnikiem branży turystycznej „Touristik Aktuell”, że w tym roku urlopowicze muszą się pogodzić z pewnymi „niedogodnościami”, na jakie mogą natrafić w czasie pobytu w hotelach. Nie w każdym wypadku ograniczenie zakresu usług będzie podstawą do żądania zwrotu części poniesionych kosztów.
CZYTAJ TEŻ: Wakacje w Hiszpanii z wieloma ograniczeniami
Zdaniem Führicha nie można składać reklamacji dlatego, że z powodu pojemników z płynem dezynfekującym rozstawionych w różnych częściach hotelu, czy obowiązku noszenia maseczek i rękawiczek przez pracowników hotelu, gość będzie czuł, że jego swoboda wypoczynku została ograniczona. To samo dotyczy późniejszego zameldowania czy wcześniejszego wymeldowania z pokoju, anulowania wieczornych występów, ograniczenia programu animacji, czy liczby dzieci, które mogą przebywać w miniklubie. Prawnik przyznaje, że choć to wszystko może wywoływać nieprzyjemne odczucia, nie będzie podstawą do domagania się rekompensaty finansowej. – W czasach koronawirusa podróżny będzie musiał zaakceptować więcej niedogodności, za które nie będzie mu się należeć odszkodowanie – wyjaśnia.
Jako kolejny przykład ekspert podaje zamknięcie dyskotek. Jeżeli są prowadzone w lokalu, który zgodnie z wytycznymi antywirusowymi jest za mały lub ma zbyt słabą cyrkulację powietrza, klient nie będzie mógł domagać się zwrotu pieniędzy. Inaczej sprawa się przedstawia, kiedy nocny klub zostanie przeniesiony na otwarte powietrze, a klienci nie będą mogli spać z powodu hałasu. – O ile normalny hałas, który w krajach południowych jest dozwolony do godziny 24, można zaakceptować, o tyle, jeśli będzie się utrzymywał dłużej, gościowi przysługuje odszkodowanie za każdą noc sięgające 30 procent ceny noclegu – wyjaśnia Führich.
WARTO TAKŻE: Egipt pyta: Czy masz objawy covidu-19?