Średnio 1420 złotych, a więc o 32 złote mniej od osoby niż rok wcześniej, płacili w tym sezonie miłośnicy białego szaleństwa za narciarskie eskapady. Najbardziej staniały wyjazdy do Austrii – o ponad 200 złotych od osoby. Koszt wyjazdu na austriackie stoki to średnio 1500 złotych. Wyjazdy do Włoch, wciąż najpopularniejszego kierunku wśród polskich narciarzy, zdrożały o 30 złotych i w tym sezonie kosztowały średnio około 1550 złotych. Najbardziej, bo o prawie 380 złotych, podrożały narciarskie wakacje w Polsce, za które w tym sezonie turyści płacili prawie 1100 złotych od osoby. W biurach podróży zarezerwowało je 6,5 procent narciarzy, użytkowników serwisu Travelplanet.pl.
Numer jeden mocno traci
Włoskie stoki, od wielu lat numer jeden wśród polskich narciarzy, gwałtownie tracą na popularności. Co prawda w tym sezonie wyjechało tam 44 procent narciarzy, klientów biur podróży, ale ruch na tym kierunku – w porównaniu z sezonem 2016/17 – zmniejszył się o 11 punktów procentowych. Drugą co do popularności Austrię wybrało natomiast prawie 27 procent narciarzy. W tym sezonie wyjechało tam więc o 39 punktów procentowych więcej miłośników białego szaleństwa niż w sezonie poprzednim.
Do Włoch i Austrii razem wyjechało 71 procentów klientów polskich biur podróży. To o około 4 punkty procentowe mniej niż w sezonie 2016/17. Narciarskie rezerwacje wzrosły mniej więcej o tyle samo w wypadku Czech, Polski i Słowacji liczonych łącznie.
– A jeśli zliczyć wyjazdy do tych krajów i Austrii, okaże się, że wzrost na tych czterech kierunkach wynosi aż 40 procent i pierwszy raz od wielu lat jest większy niż liczba wyjazdów do Włoch – zauważa cytowany w komunikacie prasowym Radosław Damasiewicz, dyrektor
Karnet w znacznie wyższej cenie
– Co kryje się za tak zasadniczą zmianą preferencji polskich narciarzy? Kilka czynników – opowiada Damasiewicz. Jego zdaniem bardzo ważna jest odległość. Klienci biur podróży wciąż w ponad 90 procentach wyjeżdżają na narty własnymi samochodami. Na austriackie stoki, nie mówiąc o czeskich, słowackich czy polskich, jest znacznie bliżej niż w Dolomity czy włoskie Alpy. A to nie tylko uciążliwa, długotrwała podróż w zimowych warunkach, ale również oszczędności na paliwie, winietach itp. Niebagatelne znaczenie ma fakt, że narty w Austrii mocno staniały, po raz pierwszy od wielu sezonów pobyt na tamtejszych stokach spadł poniżej kosztów, jakie trzeba wydać we Włoszech.