Już niedługo rok 2020 odejdzie do historii. W turystyce miał być kolejnym rokiem wzrostu, sukcesu, zysku. Tymczasem nazwanie go okropnym lub strasznym będzie eufemizmem. Branża zapamięta go jako rok zapaści. Firmy i pojedynczy przedsiębiorcy jeszcze długo będą leczyć rany, jakie zadał im kryzys wywołany koronawirusem.
Ale jak to zwykle bywa, trudności są też często szansą na zmiany, na zdobywanie nowych umiejętności, na spojrzenie z boku na biznes i własne życie. Pytamy menedżerów branży turystycznej, jaki to był rok* dla nich zawodowo i prywatnie. Co uznają za sukces, a co za porażkę?
Dzisiaj rok 2020 podsumowuje Barbara Tutak, prezes Warszawskiej Organizacji Turystycznej, zrzeszającej 116 firm działających na rynku turystycznym w Warszawie, wśród których jest prawie 30 hoteli (między innymi Bristol, Grupa Orbis, Marriott, Best Western, Hotele Syrena), ważniejsze muzea (Zamek Królewski, Pałac w Łazienkach Królewskich, Muzeum Narodowe, Powstania Warszawskiego, Historii Żydów Polskich Polin), touroperatorzy, organizatorzy kongresów i obiekty konferencyjne i sportowe.
– Rok zaczął się bardzo dobrze. Harmonogram prac Warszawskiej Organizacji Turystycznej był starannie ułożony, kolejne warsztaty dla członków zaplanowane, podobnie jak udział w kilku wydarzeniach za granicą i obsługa podróży studyjnych w Warszawie. Do stowarzyszenia chętnie zapisywały się też kolejne firmy – tylko do marca dołączyło ich 17, co uznaliśmy za sukces, bo liczyliśmy na 12 w całym roku.
Ten rok miał być poświęcony rozwojowi naszej oferty, także tej, którą można by sprzedawać za pośrednictwem WOT. Kiedy przyszła pandemia, misternie budowany plan runął jak domek z kart.